Pozarządowa rewolucja
7 listopada 2008
Podczas pikniku organizacji pozarządowych na Krakowskim Przedmieściu, organizowanym 20 września na zakończenie ogólnopolskiego tygodnia obywatelskiego, wolontariusze Fundacji Ave przeprowadzali ankietę na temat roli i znaczenia organizacji społecznych.
Autor jest radnym dzielnicy Biało-łęka (Gospodarnosć), prezesem Fundacji AVE. |
Kuba Wygnański, socjolog, nazwany przez wielu ojcem społeczeństwa obywatelskiego, wielokrotnie wskazywał na polskie paradoksy. W naszym kraju istnieje stosunkowo dużo orga-nizacji społecznych, jednak liczba nie idzie w parze z jakością. Mówiąc humorystycznie, wiele ze stowarzyszeń powstaje w celu... usunięcia dziury w ulicy albo istnieje wyłącznie na papie-rze. Z drugiej strony, te działające nie tylko od święta, mają pełne ręce roboty - sfera zapo-trzebowania nie tylko ze strony osób biednych czy niepełnosprawnych (choć to istotny aspekt działania III sektora) jest ogromna.
Trzeci sektor oznacza wszelką aktywność obywatelską, społeczną mieszczącą się poza sferą biznesu i władzy. O tym, czym jest ta działalność dla społeczności lokalnej, mieszkańcy Białołęki wiedzą chyba najlepiej. To właśnie w naszej dziel-nicy tak bardzo odczuwamy braki oświatowe, kulturalne, skąpą ofertę zajęć poza-lekcyjnych, animujących dzieci i młodzież, wreszcie inicjatyw służących poznaniu i współpracy mieszkańców. W dziedzinie kultury i sportu, jeden ośrodek kultury oraz skomercjalizowany BOS nie są w stanie zaspokoić wszystkich potrzeb mieszkań-ców. W tym kontekście trudno nie doceniać bogatej działalności PKS Agape i innych organizacji sportowych, inicjatyw Naszej Choszczówki, znaczącego dorobku stowa-rzyszenia Moja Białołęka dla integracji nowych mieszkańców czy podejmowania kwestii ochrony pamięci, wartościowych przedsięwzięć formacyjnych stowarzysze-nia Mundo Corde, edukacyjno-pomocowej działalności TPD, kulturalno-społecznych akcji Fundacji AVE oraz wielu innych podmiotów, działających formalnie lub nie-formalnie. Z kolei w skali całej Warszawy kwestia zbliżenia Wisły do mieszkańców i wykorzystania jej walorów rekreacyjnych wypłynęła właśnie dzięki aktywności or-ganizacji społecznych.
Demokracje zachodnie liczą się z III sektorem. Wielokrotnie podczas wyjazdów do Francji, Hiszpanii, Austrii czy Niemiec obserwowałem, że stowarzyszenia i fun-dacje są tak naprawdę nerwem lokalnych społeczności. Władze publiczne to do-strzegają i traktują organizacje po partnersku, choć wymagają profesjonalizmu. Zresztą, powszechną praktyką jest tam specjalizacja sektora pozarządowego.
W projekcie programu współpracy m.st. Warszawy z organizacjami pozarządo-wymi na rok 2009 znalazły się istotne zmiany w stosunku do zapisów z roku ubieg-łego. Jedną z nowości, która może mieć duże znaczenie na poziomie lokalnym, jest zapis pozwalający na tworzenie dzielnicowych Komisji Dialogu Społecznego (KDS). Dotychczas działały jedynie problemowe KDS na poziomie miasta, współpracujące z konkretnymi biurami w określonych dziedzinach - edukacja, kultura, sport, re-kreacja, pomoc osobom niepełnosprawnym etc. Na poziomie dzielnic współpraca samorządu z organizacjami społecznymi zależała w dużej mierze od zainteresowa-nia i wrażliwości zarządu. Dysproporcje były znaczące. O ile na przykład na Pradze Północ od lat istnieje ożywiona, niemal wzorcowa współpraca podmiotów działają-cych w przestrzeni kultury, o tyle na Targówku do ubiegłego roku nie ogłoszono konkursu dla organizacji pozarządowych na zadania z dziedziny kultury, a na Biało-łęce nie uczyniono nic, aby zaktywizować i przyciągnąć organizacje, działające w przestrzeni oświaty i wychowania. Na Ochocie z kolei dla organizacji pozarządo-wych przeznaczano bardzo niewielkie środki finansowe. Tylko gdzieniegdzie prze-prowadzano konsultacje i systematyczne spotkania.
Choć nie brakuje opinii, że fundacje i stowarzyszenia służą wyłącznie ogołaca-niu publicznego budżetu lub praniu brudnych pieniędzy, czasem uzasadnionych niechlubnymi wyjątkami, to niewątpliwie w większości organizacje obywatelskie skupiają najaktywniejszych przedstawicieli społeczności. Po wtóre, cel pożytku publicznego w podejmowanych działaniach jest jasny i wyrazisty. Dzielnicowe ko-misje będą stanowiły o nowej jakości funkcjonowania III sektora i mogą oznaczać nową znaczącą wartość dla dzielnicy.
KDS stanowią ważną przestrzeń dialogu i współpracy. Podkreślam, że nie cho-dzi wyłącznie o pieniądze, jakie samorząd przeznacza na wsparcie zadań realizo-wanych przez trzeci sektor. Choć w tej materii na Białołęce również warto rozpo-cząć dyskusję. Oto bowiem budżet konkursu na dzielnicowe zadania z dziedziny kultury od lat zatrzymał się na poziomie 100 tys. zł, a w ubiegłym roku nie ogło-szono konkursu na organizację wypoczynku letniego dzieci i młodzieży. Jednak przede wszystkim dzielnicowa prężnie działająca KDS może stanowić bardzo ważne ciało doradcze dla władz samorządowych. Wszystkie statystki dowodzą, że organi-zacje pozarządowe realizują wszelkie przedsięwzięcia taniej i efektywniej aniżeli jednostki publiczne, poza tym mają niejednokrotnie duże doświadczenie, wyczucie i dysponują wiedzą ekspertów w konkretnych dziedzinach.
Poza tym powołanie lokalnej KDS wymaga skupienia 15 organizacji. Nie wiem, czy w naszej dzielnicy znajdziemy aż tyle aktywnych, działających podmiotów, ma-jących osobowość prawną, być może więc dołączą stowarzyszenia z innych części miasta, które u nas zechcą podjąć konkretne inicjatywy. Zresztą tak jest np. w przypadku Fundacji Perpetuum Mobile, prowadzącej Białołęcką Akademię Seniora.
Pilotażowa dzielnicowa KDS rozpoczęła swoją działalność na Mokotowie. Liczę, że niebawem taka sama jednostka powstanie na Białołęce. W ramach rady i zarzą-du Fundacji AVE będziemy starali się wspomagać tę inicjatywę. Na razie jednak pozostaje czekać na uchwałę rady miasta, przyjmującą program współpracy.
Bartłomiej Włodkowski
avetki@wp.pl