Bielański pracodawca nie miał tzw. nosa do ludzi. Zatrudnił trzech młodych mężczyzn. Jeden z nich po pierwszym dniu pracy pobił i okradł swojego szefa.
Kiedy Paweł G. zatrudniał do pracy trzech młodych mężczyzn nie przypuszczał, że stanie się ofiarą brutalnego pobicia i kradzieży. W poprzedni wtorek roztrzęsiony zadzwonił na policję i prosił o pomoc. Opowiadał, iż dzień wcześniej zatrudnił w swojej firmie trzech mężczyzn. Ci już następnego dnia przyszli do niego z żądaniem zapłaty za wykonaną pracę. Kiedy Paweł G. odmówił, mężczyźni zaatakowali szefa. Brutalnie bili i kopali go po całym ciele, a następnie zabrali mu telefon komórkowy. Trochę dziwny był fakt, że mężczyzna nie posiadał bliższch danych swoich pracowników. Jedyne, co miał to numer telefonu do jednego z napastników. Postanowił skontaktować się z nim. Gdy zadzwonił do niego, mężczyzna powiedział mu, że za telefon musi zapłacić 1500 zł. Paweł G. postanowił spotkać się z napastnikiem. Policja zorganizowała zasadzkę. Na jedej ze stacji benzynowych policjanci schwytali 23-letniego Grzegorza P. Jak się okazało, jest on poszukiwany w celu doprowadzenia do zakładu karnego. Mężczyzna miał do "odsiadki" 10 miesięcy. Teraz dojdzie mu jeszcze zarzut z art. 280 kk., za co może "posiedzieć" jeszcze od 2 do 12 lat. Zatrzymanie pozostałych napastników jest teraz tylko kwestią czasu.
cehadeiwu