"Piąta rano, zabawa skończona..." Jutro znów pójdą na całość?
14 marca 2018
Wygląda na to, że minionej nocy zakończył się paraliż rady dzielnicy i największy w historii Białołęki kryzys polityczny.
W środku nocy radni wybrali na przewodniczącego rady Pawła Tyburca (PO), który sprawował tę funkcję w latach 2006-2014, a następnie został wybrany w styczniu 2017, co zakwestionował wojewoda mazowiecki przywracając Wiktora Klimiuka (PiS).
Obecna kadencja zapisze się w historii Białołęki jako najgorsza. Takich awantur, sporów prawnych i sądowych, wzajemnych oskarżeń, zgłoszeń do prokuratury, skakania sobie do oczu, ataków personalnych, jałowych dyskusji o niczym, wielogodzinnych sesji trwających do nocy albo sesji zwoływanych sms-ami na piętnaście minut przed terminem - w naszej dzielnicy nie było nigdy.
Wiktor Klimiuk zrezygnował. "Reżimowy układ znów ma większość"
Podczas wtorkowej sesji rady dzielnicy Wiktor Klimiuk (PiS) złożył rezygnację z funkcji przewodniczącego rady.
Wręcz przeciwnie, w poprzednich kadencjach samorząd Białołęki słynął z tego, że ponad podziałami politycznymi próbował zmieniać zacofaną podwarszawską wiochę w kawałek miasta.
W poprzednich kadencjach samorząd Białołęki słynął z tego, że ponad podziałami politycznymi próbował zmieniać zacofaną podwarszawską wiochę w kawałek miasta.Obecna kadencja to kadencja kompromitacji, wstydu (a może bezwstydu?) i braku jakiejkolwiek merytorycznej pracy rady. Nie pracując miesiącami, radni naszej dzielnicy przyczynili się do udowodnienia przez miejskich prawników, że w obecnym ustroju m.st. Warszawy rady dzielnic są zbędne.
Czy Pawłowi Tyburcowi uda się na kilka miesięcy przed wyborami uspokoić nastroje i pogonić radnych do roboty? Możliwe, choć bardzo prawdopodobne jest to, że - jak śpiewa od lat Andrzej Sikorowski - "jutro znów pójdą na całość". Co prawda oni na sesjach nie piją i są trzeźwi, ale na trzeźwych nie wyglądają, a wyborcy "patrzą z twarzą oniemiałą".
(red)
.