Pazińskiego: Raj dla strażników miejskich
11 marca 2015
Gdzie znajduje się tytułowy raj? Na Pazińskiego - niespełna kilometrowej uliczce, ze znikomym ruchem. Okolica jest gęsto usiana znakami zakazu zatrzymywania się, a straż miejska niezwykle gorliwie przykłada się tu do swoich obowiązków. Można zapytać: cóż w tym złego?
Znaki zakazu zatrzymywania na Pazińskiego pojawiły się kilka lat temu. Mieszkańcy przyznają: nikt na nie nie zwracał specjalnie uwagi. Ot, stawiają wszędzie, to i tutaj.
- Żniwa strażników zaczęły się mniej więcej dwa lata temu. Mieszkałem wówczas w centrum, ale odwiedzałem często rodziców. Któregoś wieczora przyjechałem z wizytą, było już dobrze po 22. Z daleka rzuciło mi się w oczy migające niebieskie światło radiowozu, gdy podszedłem bliżej, zobaczyłem grupę rozgorączkowanych sąsiadów, pokrzykujących, jeden przez drugiego, do dwójki strażników miejskich - opowiada czytelnik. - Przeszedłem się wzdłuż aut zaparkowanych przy krawężniku ulicy Pazińskiego. Wszystkie mijane przeze mnie samochody miały za wycieraczką mandat, było to dobre kilkadziesiąt pojazdów! Gdy zbiegowisko zaczęło się zagęszczać, strażnicy przerwali wypisywanie mandatów i zaczęli powoli wycofywać się w stronę radiowozu, tłumacząc na odchodnym, że przyjechali z interwencją, na zgłoszenie jednego z mieszkańców.
Jak nie na Pazińskiego to gdzie?
Droga osiedlowa Pazińskiego służyła przede wszystkim jako parking dla mieszkańców licznych bloków w starej części osiedla IBJ (pozbawionego przestrzeni parkingowej) i tzw. nowych trzech bloków. Z miejsc parkingowych korzystają też mieszkańcy dwóch bloków pracowników Instytutu Kardiologii. Pazińskiego wije się od ul. Zorzy do ul. Zambrowskiej, jest dwukierunkowa, ale ciasna. Auta, by się wyminąć, muszą zwolnić. Ale - jak twierdzą mieszkańcy - nikomu nigdy to nie przeszkadzało.
- Odkąd mieszkam w tym miejscu - od ponad 30 lat - samochody zawsze stały zaparkowane po jednej stronie ulicy. Wszyscy to akceptowali, nikomu to nie sprawiało kłopotu - opowiada mieszkaniec.
Nocne wizyty strażników powtarzają się teraz z trudną do przewidzenia prawidłowością. Czytelnik podkreśla też, że straż zostawia mandaty za "nieustosunkowanie się do znaku zakazu", a to wiąże się z wezwaniem "w celu złożenia wyjaśnień w związku z podejrzeniem o popełnienie wykroczenia".
- Dziesiątki moich sąsiadów było zmuszonych do składania "wyjaśnień", że zaparkowali pod własnym domem. Jest to ogromnie irytujące, bo nie ma alternatywy, mieszkańcy nie dysponują placem parkingowym, mogą ewentualnie zwodować auta w Wiśle. Parkowanie wzdłuż ulicy nikomu nie blokuje przejazdu, śmieciarka przejeżdża swobodnie we wszystkie strony. Trudno mi uwierzyć, że ktoś tak regularnie, w nocy wydzwania w do straży miejskiej, bo auta stoją wzdłuż chodnika - podkreśla. - A znaki stoją tak gęsto, że miejsc wyznaczonych do parkowania praktycznie nie ma. Można ewentualnie zaparkować auto na drzewie...
Straż miejska potwierdza, że w styczniu i lutym przeprowadzono w okolicy 10 interwencji. Efekt: sześć mandatów. Monika Niżniak ze straży podkreśla, że wszystkie działania były na wniosek mieszkańców.
- Niestety, obawiam się, że wizyty strażników na tych ulicach służą bardziej podreperowaniu miejskiego budżetu niż zapobieganiu nieszczęśliwym zdarzeniom. Na prośbę mieszkańców osiedla IBJ w ubiegłej kadencji składałem interpelację w sprawie parkowania przy tych ulicach. Bez sukcesu. Ponowię prośbę o przeanalizowanie dotychczasowej organizacji ruchu i dostosowanie jej do realnych potrzeb mieszkańców - zapowiada Marcin Kurpios, radny Wawra.
Dlaczego w ogóle stoją tu znaki?
Znaki ustawił kilka lat temu urząd dzielnicy. - Oznakowanie powstało, by zapewnić bezpieczeństwo przeciwpożarowe, w odpowiedzi na pożar w okolicznych blokach, który miał miejsce w tym czasie - mówi Konrad Rajca z wawerskiego ratusza.
- Dlaczego ulice Zorzy i Pazińskiego są traktowane inaczej niż pozostałe ulice w Wawrze, na których dopuszcza się parkowanie po obu stronach? Są one wystarczająco szerokie, by przy zaparkowanych pojazdach przejechał środkiem samochód ciężarowy - nieważne czy śmieciarka czy straż pożarna. Parkowanie przy tych ulicach jest jedyną możliwością postawienia samochodu dla wielu mieszkańców sporego osiedla. Mieszkańcy ci są niejako zmuszeni do złamania zakazu parkowania! - podkreśla Kurpios.
AS