Patrzeć realnie
9 marca 2007
Z różnych stron docierają sygnały, wskazujące na chęć gruntownej przebudowy wszystkiego i w każdej przestrzeni, ale bez szacunku dla tego, co już istnieje. Wiadomo, rewolucja pociąga zawsze znaczące ofiary. Jednak historia uczy, że nie każda rewolucja czyni postęp.
Autor jest radnym dzielnicy Białołęka (Gospodarność), prezesem Fundacji AVE. |
Jedna z kluczowych propozycji komisji to zamiana dwóch linii - 133 i 152 na jedną: autobus 152, kursujący z Białołęki do Choszczówki i w przyszłości wjeżdża-jący w "moją" ulicę Podgórną! Nie zdzierżyłem! Jeśli ktoś chce tutaj uruchamiać autobus, to albo prowokuje, albo nie zna Białołęki. Na szczęście ulicy Podgórnej z obydwu stron zabudowanej, nie uda się już poszerzyć i kuriozalne pomysły - nawet poparte (podobno) stanowiskiem 30-osobowej grupy mieszkańców osiedla Płudy Village - nigdy nie staną się realne. A tak na marginesie: skoro mieszkańcy zie-lonej Białołęki mają dwa autobusy, czemu na siłę ich uszczęśliwiać likwidacją jed-nej z linii? Argument, że nowy 152 będzie kursował co 10 minut wydaje się co naj-mniej nie wyważony. Wiadomo, że ZTM-wskie badania wykorzystania linii wnet wy-każą, iż w ciągu dnia autobusem jeździ zbyt mało osób, co poskutkuje zmniejsze-niem częstotliwości...
Tymczasem mieszkańcy os. Marywilska w soboty, niedziele i święta stracili po-łączenie z Tarchominem. Z pewnością seniorzy nie pojadą już na sobotni spektakl do BOK-u, a młodzi na tarchomiński basen, bo miast dwóch przesiadek, jednym autobusem mogą dotrzeć na Targówek. W ZTM uzyskałem informację, że ewentu-alne możliwości polepszenia sytuacji mogą zaistnieć najwcześniej w... październiku (sic!), o ile uda się sprawnie przeprowadzić przetargi na zakup nowego taboru. Czy ta sytuacja, jak również kwestia częstotliwości kursowania linii 152 - średnio co 50 minut (wyliczenia "Gazety Stołecznej") - nie powinna inspirować do działań?
* * *
Inna sprawa - z pozoru odmienna, w istocie niezwykle zbliżona. Oto grupa rodziców z rady rodziców przy Gimnazjum nr 123 im. Polskich Noblistów w Choszczówce zgłosiła zastrzeżenia do wyboru swoich przedstawicieli do komisji konkursowej, wyłaniającej dyrektora placówki. "Wyborcze" zebranie odbyło się kilka godzin po złożeniu w wydziale oświaty dokumentów, stwierdzających dokonany wybór dwóch osób. Paranoja? Błąd proceduralny? Skandal? Według wiceburmistrza Andrzeja Opolskiego - rzecz błaha, z gatunku nieistotnych. W rozmowie ze mną problem zbagatelizował, argumentując niemożnością "wtrącania się dzielnicy w sprawy nie-zależnej rady rodziców". W biurze edukacji m.st. Warszawy spotkałem się z zupeł-nie odmiennym podejściem. Naczelnicy nadzorujących wydziałów stwierdzili jedno-znacznie, że sprawa jest ze swej natury bardzo poważna. Obecnie więc trwa pro-cedura sprawdzania zachowania prawnych procedur konkursowych. Najbardziej szkoda, że w sytuacji, gdy na horyzoncie rysował się konflikt w społecznym gremium, zabrakło zwykłej troski szefa dzielnicowych placówek oświatowych o przyszłość rady rodziców, mechanizmy jej działania, atmosferę... I wcale nie mam na myśli działań urzędniczych, proceduralnych, odgórnych. Czyżby skutecznie działające rady rodziców nie mieściły się w nowej koncepcji białołęckiej oświaty?* * *
Wydaje się, że Białołęce i jej mieszkańcom znacznie bardziej potrzeba energicz-nych działań i decyzji w prozaicznych sprawach, aniżeli koncepcji wspaniałych szklanych domów. Na pewno nikt z nas nie ma monopolu na rozwiązanie wszystkich bolączek białołęczan, tym niemniej warto trzeźwo i realnie patrzeć na rzeczywistość. Uzyskany wynik wyborczy to przecież pośrednio wyartykułowana prośba tysięcy osób o normalność. Niestety często bywa mylony z przyzwoleniem na rewolucję.Bartłomiej Włodkowski