Pała z minusem!
27 kwietnia 2007
No i stało się! Pierwszy raz w życiu dostałem pałę! W dodatku z minusem! Co prawda nie publicznie, a w kuluarach obrad rady dzielnicy Białołęka, ale nota pozostaje notą. Tym bardziej, że wystawił ją wiceburmistrz ds. oświaty Andrzej Opolski (Lewica i Demokraci), który w tej samej sprawie interweniował na łamach "Echa" w kontekście mojego artykułu "Patrzeć realnie".
Autor jest radnym dzielnicy Białołęka (Gospodarność), prezesem Fundacji AVE. |
Zresztą ci, którzy mają przyjemność słu-chać wypowiedzi burmistrza Opolskiego podczas sesji rady dzielnicy lub na posie-dzeniach komisji wiedzą, że ich cechą jest częste zbaczanie z tematu, co oczywiście jest nieszkodliwe, gdy dotyczy przestrzeni towarzyskiej. Gorzej, gdy owa nieprecy-zyjność przekłada się na sposób pełnienia funkcji publicznej oraz podejmowanie decyzji.
O tym, że sprawa nie ma wyłącznie charakteru personalnego albo co gorsza politycznego, świadczy zupełnie realny problem miejsc w przedszkolach publicz-nych dla małych mieszkańców Białołęki. Rozumiem doskonale rozgoryczenie rodzi-ców, a także redakcji "Echa", wyrażone w ostatnim numerze gazety: "Naszym zdaniem właśnie stracono kolejny rok. Jest to tym bardziej przykre, że połowę tego czasu przespała w większości młoda i mająca małe dzieci rada dzielnicy". Jako radny również śmieję się w głos, kiedy czytam zapewnienia burmistrza Opolskiego: "Na Białołęce problemu nie przespaliśmy". Owszem, nie dość, że problem nie został zminimalizowany, to rzuca cień na organizacyjną i intelektualną skuteczność rady dzielnicy.
Tymczasem radni zostali wprowadzeni w błąd przez wiceburmistrza Andrzeja Opolskiego, który wielokrotnie zapewniał podczas rozmaitych wypowiedzi, że po raz pierwszy w historii Białołęki problem zostanie rozwiązany w sposób znaczący. Mówiło się o wynajmie lokali zastępczych, w których miały zostać otwarte nowe od-działy przedszkolne, o udoskonaleniu zasad rekrutacji itd. W efekcie, jak donoszą warszawskie media, dla ponad tysiąca dzieci zabrakło miejsc w dzielnicowych przedszkolach, a organizacja oddziałów zastępczych w wynajętych lokalach pry-watnych stoi pod wielkim znakiem zapytania. Co gorsza, stojący pod ścianą bur-mistrz Opolski sięga do anachronicznych i dyskusyjnych metod naboru. Oto dowia-dujemy się, że to wysokość zarobków rodziców ma być głównym kryterium przy-jęcia dzieci do placówek publicznych (sic!). Tak więc po 17 latach budowy demo-kracji, na Białołęce wróciliśmy do nienajlepszej odmiany socjalizmu. Przyjęty spo-sób rekrutacji, wprowadzany pośpiesznie i niedbale, nie prowadzi do niwelowania nierówności społecznych, ale je potęguje. I retorycznie można zapytać, w jaki spo-sób realizuje prorodzinną politykę państwa?
Pięć miesięcy to dość długo, by wprowadzić skuteczny system rekrutacji nie dyskryminujący nikogo, sprawiedliwy i nowoczesny. Wszak ogólne zasady rekru-tacji do przedszkoli publicznych opracowane przez miejskie biuro edukacji przewi-dują dużą rolę regulaminu konkretnej placówki przedszkolnej. A może należało skuteczniej zabiegać w mieście o realizację postulatu jeszcze z poprzedniej kaden-cji, aby miasto dofinansowywało na równych zasadach dzieci uczęszczające do placówek niepublicznych? Przecież polityczne okoliczności sprzyjały przeforsowaniu najlepszej opcji z punktu widzenia rządzącej w dzielnicy koalicji. A może należało poprosić o pomoc w rozwiązaniu problemu właścicieli przedszkoli prywatnych? Pomysłów jest wiele. Jedno pozostaje pewne: władza wykonawcza zawiodła.
Ów niebezpiecznie socjalistyczny powiew w białołęckiej oświacie niepokoi. A przykładów jest znacznie więcej zarówno w publicznych, jak i prywatnych wypowie-dziach burmistrza Opolskiego. Przeraża także sposób organizacji pracy. Miast roz-wiązywać realne problemy dnia dzisiejszego, burmistrz zajmuje się opracowywa-niem ideowego planu inwestycji kulturalno-oświatowych. Obecnie dotarł już do roku 2022, ale - jak mniemam - nie powiedział jeszcze ostatniego słowa! I wcale od bu-dowy przedszkoli w planie się nie roi! Oczywiście życzę z całego serca sprawowania funkcji burmistrzowskiej przez pięć kolejnych kadencji, jednakowoż obawiam się, czy mieszkańcy (a może i radni z koalicyjnej Platformy Obywatelskiej) wytrzymają z takim podejściem do spraw publicznych chociażby do roku 2008?
Pałę z minusem przyjmuję z pokorą, jednak z argumentacją jej przyznania nie zgadzam się! Demokratycznie wybrane władze są po to, aby demokratycznie (no-wocześnie) rozwiązywać problemy i rozwiewać wątpliwości mieszkańców. O demo-krację zatem apeluję!
Bartłomiej Włodkowski