Parkują gdzie popadnie
13 maja 2011
Sprawa podjeżdżania zmotoryzowanych rodziców pod samo wejście do Szkoły Podstawowej nr 314 na ul. Porajów ciągnie się już wiele lat. Nie pomagają interwencje dyrekcji i rady rodziców u władz dzielnicy, bądź spółdzielni mieszkaniowej, do której należą drogi dojazdowe do szkoły, nie pomagają też interwencje w policji czy straży miejskiej.
Mają za nic przepisy
Rodzice uczniów 314-tki podwożąc swoje dzieci nie przestrzegają żadnych przepisów. - Nie dość, że podjeżdżają pod samo wejście, to często zdarza się, że bezczelnie trąbią na inne dzieci, które próbują dostać się do szkoły - opowiada pani Justyna. Jak twierdzi, mimo istniejącego zakazu, rodzice wciąż robią co chcą. - Uciekaliśmy się już do wszystkiego, nawet do wzywania policji i straży miejskiej. Niestety, zanim funkcjonariusze pojawią się pod szkołą, sprawców łamania przepisów dawno już nie ma - dodaje. Sytuacja ta powtarza się prawie każdego dnia.Od Annasza do Kajfasza
Szkoła oficjalnie zaczęła walczyć z problemem w 2006 roku. Władze dzielnicy zdążyły się zmienić, ale nowe również niewiele pomogły. - Każdy, do kogo zwracamy się o pomoc "umywa ręce" i twierdzi, że nie może nic zrobić - mówi Niewiarkiewicz. W piśmie z początku lutego tego roku burmistrz poinformował szkołę, że ,,przedmiotowa droga wewnętrzna znajduje się na terenie osiedla i jest w zarządzie Robotniczej Spółdzielni Mieszkaniowej "Praga" (administracja Poraje)". Ta nie wypiera się własności drogi, ale twierdzi, że nie potrafi skutecznie zadziałać. - Z uwagi na złożoność sprawy administracja osiedla nie jest władna we własnym zakresie rozwiązać problemu - twierdzi kierownik osiedla Henryk Szprot.Zbyt wiele, poza patrolowaniem i zwracaniem uwagi rodzicom, nie może zrobić też straż miejska.
Władze dzielnicy: my nic nie możemy
Mimo że za szkołę odpowiedzialny jest urząd dzielnicy, to teren wokół placówki należy do RSM "Praga". Zdaniem urzędników, to właśnie administracja osiedla powinna zająć się problemem.- Niestety, ustawione zapory przy wejściu do szkoły przy ul. Atutowej tylko częściowo ograniczają ruch. Nie można zablokować wjazdu na ulicę, przy której znajdują się domy mieszkalne i konieczny jest przejazd dla służb miejskich i ratunkowych - poinformowała "Echo" Joanna Pernal z urzędu dzielnicy Białołęka. Dodaje, że władze ponownie zwrócą się do straży miejskiej i policji, by te częściej patrolowały teren.
Spółdzielnia: sami nic nie zrobimy
Administracja osiedla Poraje zapewnia, że w tej sprawie robi wszystko co może. W ubiegłym roku, by zwiększyć bezpieczeństwo pod szkołą, zamontowane zostały dwie zapory - jedna od strony budynkuStraż miejska: możemy tylko patrolować
Problem dotyczący nieprawidłowego parkowania w obrębie Szkoły Podstawowej nr 314 jest dobrze znany funkcjonariuszom straży miejskiej. - W trosce o bezpieczeństwo dzieci i młodzieży strażnicy wielokrotnie podejmowali czynności zmierzające do ochrony ich zdrowia i życia - informuje Jolanta Borysewicz z biura prasowego warszawskiej straży miejskiej. Jak twierdzi, nie mogą oni zrobić w tej sprawie zbyt wiele. - Umieszczone w okolicy placówki znaki drogowe nie dają podstaw funkcjonariuszom do podejmowania interwencji wobec kierowców wjeżdżających przed budynek placówki - mówi rzeczniczka.Dodaje jednak, że sprawę ułatwiłoby wprowadzenie przez administrację osiedla "rozwiązań technicznych mających wpływ na ograniczenie korzystania przez kierowców z niektórych elementów składowych drogi, w tym także do zorganizowania tzw. strefy zamieszkania". Borysewicz zapewnia jednak, że patrole szkolne wzmogą prewencyjne kontrole rejonu szkoły. - Mam nadzieję, że przyczynią się one do zmiany zachowań kierowców, a tym samym zwiększenia poczucia bezpieczeństwa dzieci - stwierdziła rzeczniczka.
Maciej Kamiński
Od redakcji:
Sprawa bezpieczeństwa dzieci leży na sercu wszystkim rodzicom. Co jednak można zrobić, gdy każdy "umywa ręce" od problemu? Najlepszym rozwiązaniem byłoby przekonać rodziców, by przywożąc swoje pociechy do szkoły nie podjeżdżali pod sam budynek, ale tego już próbowano z marnym skutkiem. Obie strony sporu twierdzą, że nie są władne działać i podejmować jakichkolwiek decyzji. Może jednak należałoby się dogadać i zadziałać wspólnie? Pewno że tak, zapewne jednak okaże się, że nie ma na to pieniędzy.