"Panie kierowco, przycisk STOP nie działa!"
11 listopada 2016
Przystanki na żądanie powinny przyspieszać przejazd autobusu, ale wywołują karczemne awantury.
Prawdopodobnie każdemu pasażerowi warszawskich autobusów choć raz w życiu przytrafiło się bycie "wywiezionym" za daleko, bo kierowca - z powodu awarii lub roztargnienia - nie zatrzymał się na przystanku na żądanie. Zanim nastała era autobusów naszpikowanych elektroniką, po prostu podchodziliśmy do kabiny kierowcy i wołaliśmy "Panie kierowco, poproszę na żądanie!" a skinienie głowy było jasnym i oczywistym sygnałem, że autobus zatrzyma się na naszym przystanku.
Dziś nawet w komunikacji miejskiej rządzi technologia, często sprawiająca problemy. W starych Jelczach niemal wszystkie poręcze są uzbrojone w niedziałające przyciski z napisem "stop", zaś w nowszych Solarisach zdarzają się awarie. Ani naciśnięcie przycisku, ani wyświetlenie się komunikatu "stop" na wiszącym pod sufitem ekranie nie oznaczają, że sprawa jest załatwiona.
Najśmieszniejsze "wywiezienie", z jakim się spotkałem, miało miejsce może dziesięć lat temu na Nowym Świecie. Kierowca nie zareagował na "żądanie" starszego pana, który zaczął wołać "Panie, gdzie mnie pan wieziesz? Do Domu Partii, do komuchów?!". Do bardziej spektakularnych porwań dochodzi na przykład wtedy, gdy 509 nie zatrzyma się "na żądanie" na Śliwicach i wywiezie pasażera aż na rondo Starzyńskiego. Jednak nawet wtedy, gdy następny przystanek znajduje się 300-400 metrów za obranym na cel, dochodzi do nerwowych sytuacji, wyzwisk i kłótni. Nie zawsze są one winą kierowcy.
- Poprawne działanie przycisków "stop" jest sprawdzane przez naszych pracowników podczas każdej kontroli - mówi Magdalena Potocka, rzeczniczka Zarządu Transportu Miejskiego. - W przypadku stwierdzenia nieprawidłowości na przewoźnika nakładane są kary finansowe. Niestety w ostatecznym rozrachunku nie prowadzimy aż tak szczegółowych statystyk, aby wyodrębnić nieprawidłowości związane tylko z przyciskami "stop". Wszystkie trafiają do kategorii "nieprawidłowości w pojazdach". Podobnie funkcjonuje to w przypadku skarg. Tego typu problem jest klasyfikowany jako "skarga na zachowanie prowadzącego pojazd".
ZTM zachęca do pisania skarg na stronie internetowej, ze względów formalnych zawierających pełne imię i nazwisko oraz adres. Jeśli uda się zidentyfikować konkretny autobus i wykryć przyczynę "wywiezienia", na przewoźnika nałożona zostanie kara za zachowanie kierowcy lub awarię pojazdu.
Dominik Gadomski