Wózki w autobusie. Mamy problem?
8 listopada 2016
- Czy podróżowanie autobusem z dzieckiem w wózku to rzeczywiście problem? Niektórzy domagają się specjalnego traktowania tylko dlatego, że pewnego dnia mogą oficjalnie nazwać się "rodzicem" - pisze nasza Czytelniczka.
Czytałam ostatnio Państwa tekst, opisujący skargę matki na nieodpowiednie - jej zdaniem - zachowanie kierowcy, który nie pozwolił jej wejść do autobusu z dziecięcym wózkiem. Powód był prozaiczny. Autorka zażalenia miała pecha wybrać kurs, na który wcześniej zdecydowała się też inna matka podróżująca z wózkiem, kierowca zaś uznał, że warunki w pojeździe nie pozwalają na bezpieczną jazdę obu kobiet jednocześnie.
Ile wózków mieści się do autobusu? Matka wyproszona z pojazdu
W praktyce nawet cztery w przedniej części "przegubowca" (widziane niejednokrotnie!), teoretycznie - według kierowcy z linii 527 - jeden. Przynajmniej tak twierdzi nasza Czytelniczka.
Rozgoryczonej i dotkniętej "chamskim zachowaniem kierowcy" pasażerce nie udało się wsiąść do autobusu, ale szybko dała upust "oburzeniu" w internecie, na Facebooku i liście do Waszej redakcji, zyskując poparcie i współczucie.
Ja tej Pani nie współczuję, drażni mnie taka postawa. Nie jestem matką, studiuję i - uprzedzając krytykę, której się spodziewam - nie jestem samotna, nieszczęśliwa i aspołeczna. Jeżdżąc codziennie na uczelnię, jestem regularnie zgniatana przez wózki, które stoją w przejściu, a na pewno poza oznaczoną pikrogramem przestrzenią. Przynajmniej raz w tygodniu dowiaduję się, że jestem "za młoda, aby siedzieć", a mimo wszystko swoich żali nie wylewam na Facebooku. Czy przyjemnie mi się podróżuje? Bywa różnie. Przyzwyczaiłam się do ścisku, do tłoku. Rozumiem bowiem, że każdy z nas chce gdzieś szybko dojechać. Jestem zwykłym pasażerem, który przewiduje, że 511 będzie rano zapchane, więc na przystanek wychodzę 15 minut wcześniej. Ustępuję miejsca starszym ludziom, kobietom w ciąży i dziesięciolatkowi, który zziajany wybiegł z podstawówki. Mogę stać przez te pół godziny, mogę zostać przyciśnięta do barierki, mogę wytłumaczyć obcemu trasę, jeśli znam rozkład i kolejne przystanki. Staram się podróżować w spokoju, na takich samym warunkach jak pozostali. Dlaczego rodzice małych dzieci mieliby oczekiwać więcej? Kupując bilet każda osoba automatycznie staje się pasażerem i ma prawa wynikające z regulaminu.
"Warszawa mści się na rodzicach (i robi to na koszt kierowców) za rządowy program "Rodzina 500+?", "Mając w przyszłości dzieci zobaczysz, że pewne rzeczy to nie kwestia upodobań a konieczności!", "Wózek zajmuje miejsce dla pięciu osób? No i co? Na plecach go nosić, na dachu przewozić czy też niemowlaka nosić wszędzie na rękach? - takie komentarze widnieją pod Waszym tekstem. Ostatnio w linii 509 jedna z kobiet narzekała: "Kiedyś mieściły się tu trzy wózki, a teraz postawili tam biletomaty i mieszczą się tylko dwa".
Rodzice, przestańcie zachowywać się jakbyście byli sami na tym świecie, a podjeżdżający autobus był limuzyną podstawioną specjalnie dla was. Wszyscy jedziemy na tym samym wózku.
Czytelniczka
.