Ostródzka, czyli trzy nieszczęścia
2 listopada 2015
Jedna z głównych ulic wschodniej Białołęki wciąż nie ma chodników na całej długości, na jezdni tworzą się rozlewiska a kierowcy pędzą, omijając progi wyspowe środkiem.
Nieszczęście pierwsze: brak kanalizacji deszczowej
- Podczas opadów deszczu Ostródzka zamieniła się w krainę tysiąca jezior - pisała po zeszłorocznych ulewach radna Mariola Olszewska, wyliczając miejsca, w których tworzą się rozlewiska: przy Artyleryjskiej, stacji paliw, Współczesnej, Spichrzowej i Zmyślonej oraz Zdziarskiej.
- Jeśli chodzi o Ostródzką, mamy tu do czynienia z dwoma problemami, które się łączą - mówi wiceburmistrz Piotr Smoczyński. - Pierwszy to bardzo wysoki poziom wód podskórnych. Żeby odwodnić jezdnię w takim terenie, najtaniej jest odprowadzać wodę na pobocze. Ta metoda jednak wyklucza budowę chodnika. Jeśli zbudujemy chodnik, stracimy miejsce na odwodnienie jezdni.
Nieszczęście drugie: brak chodników
- Są inne sposoby na odprowadzenie wody, np. za pomocą studni chłonnych lub skrzynek rozsączających. Jednak przy tak wysokim poziomie wód gruntowych, aby zmagazynować wodę opadową, urządzenia musiałyby zajmować bardzo dużą powierzchnię, ze względu na ograniczoną chłonność gruntu. W ubiegłym roku na Ostródzkiej doszło do trzech groźnych najechań na pieszych. Jedna osoba zginęła, dwie zostały ranne. W odpowiedzi pojawiły się progi wyspowe, które miały utemperować piratów drogowych. I tu pojawia się drugi problem: brak własności nieruchomości na poboczach drogi i brak pieniędzy na ich pozyskanie - kontynuuje wiceburmistrz Smoczyński. - Nie ukrywam, że stan drogi można byłoby poprawić, gdyby właściciele tych nieruchomości, najczęściej mieszkańcy korzystający z Ostródzkiej na co dzień, zdecydowaliby się na nieodpłatne przekazanie terenu pod drogę.
W ostatnich latach Ostródzka jest remontowana tak, jak rozwija się cała wschodnia Białołęka. Chaotycznie, w dużej mierze dzięki deweloperom.
- Nie czekamy z założonymi rękami, rozwiązujemy problem tam, gdzie to tylko możliwe, najczęściej zobowiązując inwestorów prywatnych do odwodnienia jezdni i budowy fragmentów chodnika w pobliżu prowadzonych przez nich inwestycji - mówi Smoczyński. - Oczywiście najlepszym i najskuteczniejszym sposobem na rozwiązanie wszystkich problemów byłaby budowa kanalizacji deszczowej. Jest to jednak bardzo kosztowna inwestycja. Na jej realizację wraz z odtworzeniem drogi trzeba byłoby pozyskać co najmniej kilkanaście milionów złotych. Taka inwestycja wiązałaby się ponadto z koniecznością zamknięcia ulicy na rok.
Nieszczęście trzecie: piraci drogowi
W ubiegłym roku na Ostródzkiej doszło do trzech groźnych najechań na pieszych. Jedna osoba zginęła, dwie zostały ranne. W odpowiedzi pojawiły się progi wyspowe, które miały utemperować piratów drogowych. Pomogły - od czasu ich zamontowania nikt nie zginął, ale sytuacja jest daleka od normalnej. Kierowcy przejeżdżają środkiem między progami.
- Progi wyspowe, zamontowane na prośbę mieszkańców mają uspokoić ruch, ale nie zablokować go - mówi Smoczyński. - Ponadto na drogach, po których poruszają się autobusy ZTM nie ma możliwości montażu innych urządzeń ograniczających prędkość, jak tylko progi wyspowe.
Dominik Gadomski