Inwestycje

źródło: materiały prasowe
"Osiedle idealne" przy Górczewskiej. Skończyło się na wizualizacjach
Wizje urzędników kosztowały nas prawie 700 tys. zł. Prace nad "warszawską dzielnicą społeczną" zostały wstrzymane.
20% mieszkań dla seniorów, 20% dla par, 45% dla rodzin, 15% dla studentów - takie wyliczenia przedstawiał w ubiegłym roku warszawski ratusz, planujący budowę na pograniczu Woli i Bemowa "osiedla idealnego". Miało ono powstać na 17-hektarowym terenie po fabryce domów, przy Górczewskiej i linii kolejowej.
"Osiedle idealne"
"Warszawska dzielnica społeczna" miała składać się z 2182 mieszkań dla dokładnie 5128 osób. 20% miały stanowić mieszkania "społeczne", dla połowy planowano nierynkowe, zaniżone ceny, a 30% miały stanowić mieszkania dostępne na zasadach komercyjnych. Wizje rodem z socjalistycznej utopii lub depresyjnego filmu science-fiction zderzyły się jednak ze ścianą rzeczywistości.
- Wstępną koncepcję WDS zaprezentowaliśmy w marcu 2019 roku - czytamy w mailu, w którym Urząd m.st. Warszawy odpowiedział na nasze pytania. - Wtedy też dobiegały końca prace projektowe nad masterplanem, który sporządzali dla nas autorzy z pracowni BBGK Architekci. Gotowe opracowanie odebraliśmy w połowie 2019 roku. Ze względu na zawiłą sytuację własnościową na terenach WDS uznaliśmy, że do czasu jej wyjaśnienia nie będziemy zlecać kolejnych opracowań. A takie już planowaliśmy, jak na przykład prognozę ruchu i analizę obsługi komunikacyjnej. Nie wiemy, kiedy sprawa roszczeń się wyjaśni i będzie możliwe dalsze projektowanie nowej części miasta, czyli WDS. Łączny dotychczasowy koszt wszystkich prac analitycznych i projektowych wyniósł prawie 683 tys. zł.
(dg)
W chorym kraju zero odpowiedzialności albo jeszcze w nagrodę awans.
Była przed laty taka jedna "pani architekt", która dała zgodę na stare osiedle przy Olbrachta przez co na zawsze zamknęła możliwość połączenia Olbrachta z Powstańców Śląskich i co z nią zrobili? - dostała awans do ministerstwa
W normalnym kraju urzędasy, którzy podjęli pochopną decyzję bez sprawdzenia sytuacji prawnej odpowiedzieliby finansowo pokrywając z własnej kieszeni te 700 tysięcy i "poszli z torbami".
W chorym kraju zero odpowiedzialności albo jeszcze w nagrodę awans.
Była przed laty taka jedna "pani architekt", która dała zgodę na stare osiedle przy Olbrachta przez co na zawsze zamknęła możliwość połączenia Olbrachta z Powstańców Śląskich i co z nią zrobili? - dostała awans do ministerstwa
W normalnym kraju urzędasy, którzy podjęli pochopną decyzję bez sprawdzenia sytuacji prawnej odpowiedzieliby finansowo pokrywając z własnej kieszeni te 700 tysięcy i "poszli z torbami".
Gdyby zaś urzędnicy mieli odpowiadać majątkiem i wolnością osobistą za wszystkie podejmowane przez siebie decyzje, nikt nie odważyłby się pracować w urzędach, a bez nich zapanowałaby anarchia. Anarchia to jest coś co lubią anarchiści, ale oni stanowią promil społeczeństwa, więc nic nie mają do gadania.
Zgoda,że odpowiedzialność majątkowa to kontrowersyjna propozycja. Ale nie ma argumentów do obrony kolejności działań urzędników w opisywanym przypadku. Jak są (a sama o tym piszesz, że są) wątpliwości co do stanu prawnego gruntu, to się nie zleca żadnych prac póki te wątpliwości nie zostaną wyjaśnione. Czy w swoich prywatnych działaniach też byś wydała pieniądze na zakup projektu domu przed nabyciem działki? Nie. I urzędnicy też powinni wydawać nasze pieniądze z głową. Najpierw własność działki a potem projekt. To jest przykład skrajnej niegospodarności i osoby które podjęły te decyzje powinny być pociągnięte do odpowiedzialności. Co najmniej dyscyplinarnej.
A poważnie to większego lewackiego bełkotu nie czytałem. Jestem z pokolenia który pamięta tego rodzaju społeczne eksperymenty i nie przyniosło to niczego dobrego. Ot, to nic innego tylko budowanie drugiej Brzeskiej za publiczne pieniądze. Bardzo dobrze że ten sen pijanego lewaka jest tylko pojackim zwidem.
więcej