Podobno w średniowiecznej Warszawie podczas ulewy jeździec utonął razem z koniem. Wizyta na ul. Ordona pozwala stwierdzić, że daleko od tamtych pięknych czasów nie zaszliśmy.
Odolany, XXI wiek. Jestem na ul. Kasprzaka, jadę autobusem w stronę centrum naszej europejskiej metropolii. W połowie długości między Redutą Wolską a Trasą Prymasa Tysiąclecia wciskam przycisk "na żądanie" i wysiadam przed skrzyżowaniem z ul. Ordona. Czeka mnie spacer po Odolanach, podczas którego zamierzam oglądać rosnące bloki mieszkalne. Powstaje tu właściwe cała dzielnica mieszkaniowa. Świetna lokalizacja, rzut beretem do centrum (gdybym tu mieszkał, chodziłbym tam na piechotę). Zaczyna padać, więc rozkładam parasol i... I tutaj zaczyna brakować słów, ale... spacer ulicą Ordona to połączenie skakania jak żaba między kałużami, przygodą rodem z "Indiany Jonesa" i unikaniem pędzących ciężarówek przy akompaniamencie piekielnych odgłosów, jakie mogą wydawać tylko TIR-y jadące jezdnią, w której jest więcej dziur niż w dobrym szwajcarskim serze. Jednym słowem i językiem współczesnym: masakra.
Celem ciężarówek są magazyny, zlokalizowane na południowym końcu ul. Ordona i wzdłuż Gniewkowskiej. Z tym hałasem nie da się nic zrobić, dopóki magazyny istnieją.
Głośniejszy od ciężarówek jadących ulicą Ordona może być chyba tylko przewracający się w grobie bohater powstania listopadowego na wieść o tym, jaką ulicę nazwali jego imieniem rodacy. Zarówno chodnik, jak i jezdnia są w stanie krytycznym, więc piesi i kierowcy mogą tu narzekać wspólnie. Jazda rowerem nie jest ani przyjemna, ani bezpieczna. Pojazdem idealnym na te warunki jest jeep. Albo motocykl żużlowy.
Mieszkańcy tej części Woli nieustannie narzekają na hałas ciężarówek. Niektórzy liczą na to, że ruch ciężkich samochodów zmniejszy się po oddaniu do użytku tutejszych osiedli. Nic bardziej mylnego. Ciężarówki te to nie pojazdy obsługujące budowy. Ich celem są magazyny, zlokalizowane na południowym końcu ul. Ordona i wzdłuż Gniewkowskiej. Z tym hałasem nie da się nic zrobić, dopóki magazyny istnieją. A z tragicznym stanem nawierzchni?
- Ulica Ordona przeznaczona jest do punktowej naprawy na całej długości ulicy - mówi Adam Sobieraj, rzecznik Zarządu Dróg Miejskich. - Chodzi o miejscowe przełożenie kostki i uzupełnienie ubytków w jezdni asfaltowej.
W gruncie rzeczy polityka ZDM jest słuszna. Po co robić kapitalny remont ulicy, którą za chwilę zniszczą ciężarówki? Najbardziej uzasadniony ekonomicznie byłby remont chodnika, ale tego w planach nie ma.
DG