Oligocenka zamiast kranówki? Wypijamy zapasy dla przyszłych pokoleń
18 sierpnia 2020
Warszawski ratusz jednocześnie straszy "katastrofą klimatyczną" i pozwala na zużywanie bezpiecznego zapasu wody. W niektórych dzielnicach wykorzystanie oligocenki rośnie.
Dlaczego warszawski samorząd utrzymuje otwarte ujęcia wody oligoceńskiej, jednocześnie zachwalając jakość wody płynącej z naszych kranów? W maju opisywaliśmy propozycję radnej Renaty Niewiteckiej, która zasugerowała ratuszowi przynajmniej ograniczenie liczby ujęć. Ponieważ warszawską kranówkę można pić bez przegotowania i spełnia ona wysokie normy jakości, nie ma żadnego racjonalnego powodu dla utrzymywania studni oligoceńskich.
Oligocenka w Warszawie
W Warszawie znajdują się obecnie aż 73 ujęcia wód oligoceńskich i czwartorzędowych, które znajdziemy we wszystkich dzielnicach poza Rembertowem i Wesołą. Tylko w ubiegłym roku samorząd wydał na ich utrzymanie 3 mln zł, a na Białołęce, Pradze Północ i w Śródmieściu zużycie wód głębinowych rośnie. To całkowicie sprzeczne z oficjalną polityką ratusza, straszącego groźnymi zmianami klimatu, apelującemu o rozsądek w korzystaniu z zasobów wody i chcącemu dopłacać do retencji. Gdy przychodzi jednak zmierzyć się z nieracjonalnymi przyzwyczajeniami części warszawiaków, lubiących spacery z baniakiem do najbliższej studni, urzędnicy odpuszczają.
- Nie są planowane ograniczenia liczby funkcjonujących ujęć - pisze dyrektorka-koordynatorka d/s "zrównoważonego rozwoju" Justyna Glusman. - Zgodnie z założeniami programu ochrony zasobów wody Warszawy jednym z priorytetów jest utrzymanie i ochrona ujęć wody podziemnej (oligoceńskiej i czwartorzędowej).
Warto przypomnieć, że ujęcia wód głębinowych są zapasem na trudne czasy. W razie przypadkowego lub celowego skażenia ujęć z Wisły każda kropla oligocenki będzie na wagę złota. Horyzonty naszych urzędników najwyraźniej nie sięgają tak daleko, by byli oni w stanie zrozumieć problem.
(dg)