Nocna pomoc na Milenijnej oblegana. Dlaczego nie ma pediatry?
9 grudnia 2014
Nocna pomoc lekarska działa na Białołęce niespełna drugi miesiąc, a już na placówkę sypią się skargi: ludzi za dużo, pediatry brak, a i obsługa nie jest najmilsza.
- Jest jeden lekarz na dyżurze przez 12 godzin. Zgłasza się do niego wiele osób potrzebujących pomocy medycznej, głównie z terenu Białołęki, chociaż nie ma rejonizacji. Chorych najczęściej przyjmują młodzi lekarze, bez specjalizacji, ale jest też lekarz rodzinny i internista - mówi wicedyrektor SZPZLO Praga Północ Jerzy Szewczyk i dodaje, że wkrótce ekipa lekarzy powinna być już stała, prowadzona jest bowiem rekrutacja.
Na Białołęce powinien być pediatra
Najczęstszym zarzutem mieszkańców Białołęki wobec nowo uruchomionej usługi jest brak pracującego na miejscu pediatry. Dostaliśmy już wiele e-maili od czytelników opisujących sytuacje, kiedy dyżurujący lekarz odsyłał rodziców z chorymi dziećmi do izby przyjęć szpitala lub przychodni na Dąbrowszczaków.
- Mój sześciomiesięczny synek dostał wysokiej gorączki. Była godzina 22, więc szybko pojechaliśmy na Milenijną. Okazało się, że pan doktor nas nie przyjmie, bo nie jest pediatrą i kazał udać się do szpitala. Do przychodni przy Dąbrowszczaków, która jako jedna z nielicznych w Warszawie gwarantuje nocą dyżur pediatry, przyjeżdżają ludzie nawet z odległego Ursusa. Na Białołęce są nikłe szanse na lekarza dziecięcego. Czemu w końcu ma służyć ta rzekoma nocna pomoc lekarska, skoro w takich sytuacjach lekarz nie chce nawet zbadać dziecka? - pyta zdenerwowana mieszkanka Tarchomina.
- Trafiliśmy na Milenijną, ponieważ wcześniej nie dostaliśmy się z naszym siedmiolatkiem do przychodni z powodu braku miejsc. Pani towarzysząca lekarce (i robiąca coś na drutach) oznajmiła, że pediatry nie ma i potrzebuje naszej zgody i oświadczenia, że to my rodzice bierzemy na siebie całą odpowiedzialność za to, co stanie się z dzieckiem w przypadku, gdy lekarz przepisze leki, ale pojawią się skutki uboczne lub inne nieprzewidziane następstwa wynikające z tego, że lekarz nie miał odpowiedniej specjalizacji - opowiada inna.
Pediatra nocą na Dąbrowszczaków
Okazuje się, że dyżury pediatrów w nocnej pomocy są w stolicy rzadkością. Do przychodni przy Dąbrowszczaków, która jako jedna z nielicznych w Warszawie gwarantuje nocą takich specjalistów, przyjeżdżają ludzie nawet z odległego Ursusa. Na Białołęce są nikłe szanse na lekarza dziecięcego.
- W przypadku bardzo małych dzieci najlepiej udać się do szpitala. Kontrakt, jaki mamy zawarty z Narodowym Funduszem Zdrowia, nie daje nam możliwości zatrudnienia dodatkowych lekarzy, chociaż rekrutacja trwa. Jeśli znajdzie się pediatra, który za proponowaną stawkę zgodzi się pełnić dyżury, na pewno go zatrudnimy - mówi dyrektor Szewczyk, choć podkreśla, że nie może tego obiecać.
- Chcę podkreślić jeszcze jedną sprawę. Niektórym nie chce się stać w kolejkach w ciągu dnia, dlatego wieczorem albo w nocy udają się na wizytę. Nie od tego jest nocna pomoc lekarska, która ma służyć w przypadkach nagłych zachorowań - mówi Jerzy Szewczyk.
AS