Niebezpiecznie pod podstawówką. "Gdyby mogli, wjechaliby do szkoły"
28 marca 2018
Czy przy Szkole Podstawowej nr 289 im. Henryka Sienkiewicza jest niebezpiecznie? Tak uważają zaniepokojeni rodzice, którzy na co dzień obserwują, jak na drodze wewnętrznej, ograniczonej zakazem wjazdu, rozpędzają się samochody.
Jakiś czas temu zgłosiła się do nas matka ucznia uczęszczającego do Szkoły Podstawowej nr 289 im. Henryka Sienkiewicza, zaniepokojona sytuacją na wewnętrznym dojeździe do szkoły, przeznaczonym wyłącznie dla odpowiednich służb, a z którego korzystają też samochody rodziców dowożących dzieci pod samą szkołę.
"Ograniczenia przestrzegają tylko śmieciarki"
- Mój syn został w drodze do szkoły prawie potrącony przez samochód osobowy. Stało się to na moich oczach, ale nie mogłam nic zrobić, bo szedł chodnikiem równoległym do mnie i prowadzonego przeze mnie wózka. Samochód jechał bardzo szybko w miejscu, w którym nie powinno go w ogóle być. Widziałam, jak biała skoda zatrzymuje się o parę centymetrów od Daniela, a chwilę później rusza i równie szybko odjeżdża. Tak szybko, że nie zdążyłam zrobić zdjęcia ani zapisać numerów - relacjonuje przebieg zdarzenia nasza czytelniczka. Wszystko to działo się na drodze dojazdowej do szkoły, która nie jest jezdnią, lecz chodnikiem, z dopuszczonym ruchem niektórych pojazdów - znajduje się bowiem w strefie zamieszkania, a na wjeździe stoi zakaz ruchu z wyłączeniem służb miejskich i pojazdów z przepustką.
- Jest też ograniczenie do 20 km/h, którego przestrzegają chyba tylko śmieciarki. Po tej drodze maszerują dziesiątki dzieci. Niestety nagminnie, kilkadziesiąt razy każdego dnia, jeżdżą też po niej, często bardzo szybko, nieuprawnione pojazdy - zazwyczaj rodzice, którzy muszą podwieźć swoje dziecko pod drzwi szkoły - kosztem narażania zdrowia i życia innych dzieci - przekonuje mama Daniela.
"Służby są widoczne"
- Wiem, że ten problem poruszany był już wielokrotnie. Stoi znak zakazu, do rodziców trafiały prośby dyrekcji, co jakiś czas przy tym chodniku staje patrol straży miejskiej... To wszystko, jak widać, na nic. Bardzo proszę o zapewnienie bezpieczeństwa dzieciom w jedyny skuteczny sposób - zamknięcie wjazdu na tę drogę szlabanem lub słupkiem, do którego pilot lub klucz będą mieć uprawnione służby - apeluje zaniepokojony rodzic.
Dyrekcja: zrobiliśmy wszystko
Dyrekcja szkoły uważa, że w kwestii zapewniania bezpieczeństwa dzieciom zrobiła już wszystko. - Monitorujemy ten problem i mamy wsparcie od straży miejskiej i policji. Pomagają nam służby patrolowe, które są tu rano i po południu, kiedy dzieci wychodzą ze szkoły. Te służby są widoczne i wyciągają konsekwencje wobec kierujących pojazdami niezgodnie z prawem - mówi Violetta Bukowska,wicedyrektor SP nr 289. Jak dodała, pomysł montażu bramek przed uliczką jest niemożliwy do realizacji ze względu na usytuowanie szkoły, która jest zlokalizowana w starym osiedlu, gdzie musi być zachowany odpowiedni dojazd chociażby karetki, straży pożarnej, czy pozostałych służb porządkowych.
Co na to policja?
- Funkcjonariusze dokonują kontroli otoczenia szkoły i wyciągają konsekwencje prawne wobec kierujących, naruszających przepisy. Przeprowadziliśmy również rozmowy z przedstawicielami Spółdzielni Mieszkaniowej Piaski, będącej zarządcą drogi, w celu zwrócenia uwag na występujące zagrożenia oraz wypracowania rozwiązań zapewniających bezpieczeństwo dzieciom - informuje nadkom. Elwira Kozłowska.
Wjechaliby do szkoły... gdyby mogli
Jak podkreśla wicedyrektorka szkoły, podczas zebrań przypomina się rodzicom, żeby nie podjeżdżali samochodami pod sam budynek. Zaledwie 200 metrów od podstawówki jest osiedlowy parking, z którego można skorzystać na czas odprowadzenia dziecka do placówki. - Niektórzy rodzice, jakby mogli, to wjechaliby do środka. Uważam jednak, że zarówno nasze działania, jak i pomoc służb, przynoszą efekty. Rozważane jest także zamontowanie tu wyższych progów zwalniających. To dodatkowo zniechęci łamiących przepisy i wymusi ograniczenie prędkości, skoro znak drogowy tego nie potrafi zrobić... - dodaje Violetta Bukowska.
(DB)