Nie wolno im budować, nie mogą sprzedać. Absurd z Wawra
14 marca 2019
W normalnej sytuacji kawałek ziemi w odległości 7 km od centrum Warszawy to żyła złota. Jednak nie dla wszystkich.
Wyobraźmy sobie, że mamy odziedziczoną po rodzicach ziemię. Kawałek łąki niedaleko trasy szybkiego ruchu, za którą stoi wielkie i wciąż rosnące osiedle wysokich bloków, oczekujące na tramwaj, a może także na metro. Ponieważ działka znajduje się zaledwie kilka kilometrów od centrum Warszawy, szybko biorą ją na cel deweloperzy chcący zbudować mieszkania z atrakcyjnym dojazdem. Przebieramy w ofertach, podbijamy stawkę i liczymy na jak najlepszą zapłatę, za którą kupimy wymarzone mieszkanie.
Z budowy nici
Wkrótce okazuje się jednak, że transakcji nie będzie, bo nasza ziemia jest objęta zakazem zabudowy. Rozczarowani deweloperzy budują bloki nie 7, ale 17 kilometrów od centrum, na dalekiej Białołęce. Miasto się rozlewa, więc infrastruktura jest coraz droższa w budowie i utrzymaniu. Tymczasem my wciąż płacimy podatki od ziemi, z którą nie da się nic zrobić i nikt nie chce jej odkupić.
To nie jest abstrakcyjna sytuacja ani absurd rodem z głębokiego PRL-u. To rzeczywistość właścicieli tzw. łąk zastowskich, znajdujących się 7 km od ścisłego centrum miasta, oddzielonych od Gocławia tylko Trasą Siekierkowską (Wieniawy-Długoszowskiego). Prywatne działki po obu stronach Kadetów, rozdzielające osiedla Las, Sadul i Zerzeń, to tzw. Warszawski Obszar Chronionego Krajobrazu. Chronionego - dodajmy - w 100% na koszt jego właścicieli.
Czekają od lat
- Prawie wszystkie działki w tym obszarze są prywatne a miasto zabrania ludziom robić cokolwiek na ich własności - pisze nasz czytelnik. - Jeśli miasto chce utrzymywać ten teren w takim stanie jak jest, niech go odkupi albo niech pozwoli korzystać z własności. Kiedyś to były pola uprawne i przynajmniej dawni właściciele mogli korzystać ze swojego kawałka ziemi. Później Warszawa została odrolniona i wprowadzono studium uwarunkowań przestrzennych.
Zgodnie z obowiązującym studium łąki zastowskie są przeznaczone pod park i cele sportowe. Wkrótce powstanie nowe, ale na dziś nikt nie jest w stanie powiedzieć, czy zezwoli ono właścicielom na zabudowę lub sprzedaż działek. Jak pisał na naszych łamach już w 2015 roku radny Sławomir Kacprowicz, racjonalne wyjścia są tylko dwa: ratusz musi albo zezwolić na inwestycje w bloki i biurowce, albo odkupić cały teren i urządzić park. W pierwszym wypadku nasze zadłużone na kilka miliardów miasto zaczęłoby zarabiać na podatkach od firm i mieszkańców, w drugim - zadłużałoby się jeszcze bardziej, łożąc na urządzenie i utrzymanie ogromnego parku.
W styczniu radni z dzielnicowej komisji ładu przestrzennego wybrali opcję drugą, czyli dalsze ograniczanie prawa własności i zadłużanie. Ostateczną decyzję w tej sprawie podejmie Rada Warszawy.
(dg)