Nauczyciel zły czy bezradny?
27 stycznia 2006
- Za oknem niespełna 4 stopnie ciepła, a uczniowie szkoły nr 314 w koszulkach z krótkim rękawkiem wynoszą makulaturę. Na szczęście niektórzy ubrali kurtki, a nawet czapki. Tylko, gdzie są opiekunowie tych dzieci? - pyta w e-mailu przesłanym do redakcji "Echa" nasza czytelniczka, autorka opublikowanych zdjęć.
- Przesłane zdjęcia dotyczą naszej szkoły i uczniów - przyznaje pani dyrektor. - Po dokładnym zapoznaniu się ze sprawą dotyczącą przenoszenia makulatury ze szkoły do kontenera znajdującego się przy wejściu do budynku wyjaśniam, że uczniowie naszej szkoły w ramach działań proekologicznych zbierają makulaturę i przynoszą ją do szkoły. Feralnego dnia uczniowie kl. VI przenosili makulaturę z budynku szkolnego do kontenera. Wcześniej otrzymali polecenie ubrania się. Nauczyciel skontrolował dostosowanie ubrania do panującej na zewnątrz tempe-ratury (4°C). Jeden z nauczycieli wydawał makulaturę, drugi zaś znajdował się w kontenerze i odbierał od dzieci paczki. Jeden z uczniów zdjął kurtkę i wyszedł na zewnątrz. Nauczyciel odbierający makulaturę zakazał uczniowi ponownego wychodzenia bez ubrania. Dodatkową uwagę chłopiec dostał od dyrektora szkoły i został zatrzymany wewnątrz budynku. Wyjście ucznia było jednorazowe.
Wyjaśnienie pani dyrektor przesłaliśmy e-mailem autorce zdjęć. Odpowiedź była szybka i stanowcza: - Nie chodzę z aparatem gotowym "do strzału". Uczeń ten musiał wybiec co najmniej dwa razy.
Z uczniem i nauczycielami dyrekcja przeprowadziła rozmowę wyjaśniającą i pouczającą. Dyrektorka szkoły wydała zarządzenie dotyczące wzmożenia kontroli nad uczniami wychodzącymi ze szkoły. W związku z aferą zdjęciową zwołane nawet zostało specjalne posiedzenie rady pedagogicznej w celu omówienia zdarzenia i wyciągnięcia wniosków oraz wzmożenia nadzoru nad uczniami.
- Tylko co to da, skoro niektórzy uczniowie są tak źle wychowani, że nie ma na nich bata - mówi anonimowo jedna z nauczycielek. - Jedynym sposobem na poprawienie dyscypliny jest powyrzucanie tych uczniów ze szkoły, a tego nam zrobić nie wolno. Większość rodziców z należytą powagą podchodzi do zgłaszanych im na zebraniach spraw, ale są tacy, co niewiele sobie robią z uwag wychowawców albo wcale nie przychodzą na zebrania.
- Nauczyciele niepotrzebnie kapitulują wobec złego zachowania niektórych uczniów - pisze do "Echa" ojciec jednej z uczennic. - I potem są takie konsekwen-cje jak na zdjęciach, które opublikowaliście w internecie. Myślę, że to nie zanied-banie nauczyciela. Sądzę, że usiłował przywołać wyrostków do porządku, ale oni chcieli pokazać swoją siłę. I pokazali, a nauczyciel pokazał swoją słabość i bez-radność.
- Nie ma konsekwencji wobec uczniów źle wpływających na pozostałych - pisze z kolei mama ucznia. - Wiele razy rozmawialiśmy na ten temat z wychowawczynią, ale bez rezultatów. Kobieta jest bezradna, bo nie ma wsparcia w rodzicach małolata, a dyrektorka nie pozwala na przeniesienie go do innej szkoły.
Powyższe wypowiedzi pochodzą z e-maili, które dotarły do redakcji, po opublikowaniu na stronie internetowej "Echa" zdjęć i listu nt. sytuacji zaistniałej w szkole 314-tej. Przyszło ich sporo. Dotyczyły nie tylko sytuacji i zdarzeń w opisywanej podstawówce. Dały nieciekawy obraz białołęckich szkół. Może nie ma w tym nic dziwnego, skoro do chwili zamykania tego wydania "Echa", żadne oficjalne stanowisko władz w opisywanej sprawie nie nadeszło. Czy należy rozumieć, że opiekunów, którzy wypuszczają na dwór dzieci w t-shirtach przy temperaturze czterech stopni nie spotkają żadne konsekwencje? A może białołęckich szkół nikt nie nadzoruje?
Bartek Wołek