Na ulicach jest ciemno, bo... latarnie są brudne
18 maja 2015
Okazuje się, że w mieście stołecznym latarnie stojące wzdłuż głównych ulic dają słabe światło nie dlatego, że są stare, lecz po prostu... brudne. Klosze lamp są aż czarne od kurzu, brudu i zaschniętych owadów, które przez szczeliny dostają się do śmiertelnej pułapki i padają w oprawie oświetleniowej.
Problem dotyczy opraw oświetleniowych produkowanych w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Niektóre modele mają ten mankament, że po kilku latach rozszczelnia się klosz. Po prostu parcieje gumowa uszczelka i między korpusem a kloszem lampy znajduje się kilka milimetrów przestrzeni. Przez szczeliny do środka klosza dostawały się wszelakie brudy: kurz, dym spalin, a nawet owady, które lgną do świecącej żółtą barwą żarówki. Stworzonka umierają w kloszu a ich szczątki osadzają się na jego dnie powodując zaciemnienie lampy.
Tak jest na przykład wzdłuż ulicy Górczewskiej. Arteria na wolskim odcinku była przebudowywana od 1999 roku, wtedy stanęły wzdłuż niej istniejące do dziś latarnie. To metalowe słupy z zachodnimi oprawami Philips SGS 204. Dziś nie są już one produkowane, ale wówczas robiły istną furorę na stołecznych ulicach. Czas jednak robi swoje i po piętnastu latach wyglądają, jakby ktoś unurzał je w pyle węglowym. Klosze są po prostu czarne od brudu. Nie przepuszczają światła, przez co można odnieść wrażenie, że w okolicy jest bardzo ciemno.
- Umyjemy te klosze - mówi Adam Sobieraj, rzecznik Zarządu Dróg Miejskich. - Przekażemy konserwatorom, by oczyścili lampy - obiecuje i dodaje, że stołeczne oświetlenie dzieli się na dwie generacje. - Pierwsza to taka, w której jest problem ze szczelnością kloszy ze względu na wiek opraw i dawną technologię produkcji. Druga to lampy superszczelne. I takie systematycznie montujemy na warszawskich ulicach - wyjaśnia Adam Sobieraj.
Przemysław Burkiewicz