Mroczne królestwo PKP na Odolanach
14 lipca 2015
Dziś Odolany kojarzą się głównie z nowymi osiedlami, ale do niedawna było to tylko i wyłącznie królestwo kolei. Królestwo mroczne, prawie Hades, do którego lepiej samotnie się nie zapuszczać.
Dziś mieszkańców są już tysiące i wciąż powstają nowe osiedla. Oddalając się od ulicy Jana Kazimierza widać rzędy kolejnych, będących na ukończeniu bloków, kolejne place zabaw... i wreszcie wyraźną granicę między nowym a starym. Przekroczenie linii zabudowy i wejście na zielone tereny kolejowe jest jak zejście do Hadesu. Tam: życie, tu... też życie. Ale co to za życie? Grupy nastolatków popijających na stojąco wódkę patrzą na mnie z niepokojem, gdy zaczynam robić zdjęcie widocznego w oddali "warszawskiego Manhattanu". Bezdomni z wielkimi workami pełnymi rupieci przemykają między jednym a drugim zagajnikiem, zmierzając w sobie tylko znanym kierunku. Kawałek dalej dwie osoby, nie niepokojone przez nikogo, popalają marihuanę. Dzień jak co dzień.
Niezwykle ciekawe widoki rozpościerają się przede wszystkim za ścianą drzew, za którą można wejść na przykład w miejscu, w którym ulica Sowińskiego skręca, przechodząc w Grodziską. Zaraz za jedynym budynkiem w okolicy można trafić na przykład na spłoszonych dżentelmenów, którzy konsumują tam zakupioną wspólnymi siłami "flaszeczkę". A dalej tory kolejowe, na których - w zależności od godziny - w głowie dźwięczy albo "Długość dźwięku samotności" albo "Highway to Hell". Oddalając się od ulicy Jana Kazimierza widać rzędy kolejnych, będących na ukończeniu bloków, kolejne place zabaw... i wreszcie wyraźną granicę między nowym a starym. Przekroczenie linii zabudowy i wejście na zielone tereny kolejowe jest jak zejście do Hadesu Po krótkim spacerze można dotrzeć do jednego z "przejść dla pieszych", składających się z ułożonych na torach desek (każda inna!) albo przedostać się przez skandalicznie zaśmiecone krzaki... prosto do centrum tego królestwa. Stojące na bocznicach pociągi są zupełnie niezabezpieczone przed wandalami, podobnie jak hangary, koło których leniwie przechadzają się strażnicy. Stąd bliżej jest już do Włoch, niż na właściwą Wolę - rzut beretem do wyłożonej trylinką zapuszczonej pętli autobusowej Odolany. Kierowcy jeżdżący minibusami w kierunku stacji Włochy powinni dostawać specjalny dodatek za pracę w trudnych warunkach, bo hałas podskakującego na krzywej nawierzchni pojazdu jest przerażający. W ciągu kilku minut można dostać się stąd do stacji Włochy.
Czy kiedyś wszystkie te tereny zostaną zabudowane nowymi domami, czy Odolany pozostaną już na zawsze dziwnym miejscem? Czy na zaniedbanych terenach zielonych powstanie porządny park? Nie wiadomo. PKP strzeże swoich tajemnic.
Spacerowicz