Mocne wrażenia podczas spaceru. "Kompletnie nagi wymachiwał penisem"
2 sierpnia 2021
- Uwaga - zboczeńcy! Wawer - Zerzeń. 1 sierpnia po godz. 8 rano będąc na spacerze spotkałam dwóch zboczeńców - ostrzega na facebookowej grupie dla mieszkańców Wawra jedna z mieszkanek. Czy jest się czego obawiać?
Jak dalej opisuje mieszkanka pierwszego z mężczyzn spotkała przy ul. Skalnicowej. - Wyszedł z ul. Heliotropów i mijając mnie złapał się za krocze i nazwał mnie suką. Powiedział coś jeszcze, ale nie dosłyszałam, bo po tym jak usłyszałam słowo "suka" byłam już wystraszona i szłam przed siebie byle szybciej - opowiada.
Idąc dalej, mieszkanka słyszała jak w dalszym ciągu coś krzyczy w jej kierunku używając wulgarnych słów. - Bałam się odwrócić, więc nie wiem, czy poszedł prosto Skalnicową, czy skręcił w Kuligowską. Jego wygląd w ogóle nie sugerował, że można mieć do czynienia ze zboczeńcem, wyglądał zwyczajnie, dosyć cherlawy - dorzuca i podaje opis. Z jej słów wynika, że ów mężczyzna był chudy, miał brodę, ubrany był w niebieską bluzę z założonym kapturem na głowę, miał też zielone spodnie moro pobrudzone białą farbą oraz... japonki. Wyglądał na około 30 lat. Jak zatem widać, wystraszona kobieta zapamiętała dość dużo szczegółów. Tego samego dnia, na tym samym spacerze, natknęła się na jeszcze jednego zboczeńca.
"Stał zupełnie nagi wymachując swoim penisem"
- Drugi był na Wale Miedzeszyńskim w krzakach, na wysokości ostatnich ekranów akustycznych idąc w kierunku centrum, przed budynkiem ATM, przed stawem. Tu niestety nie jestem w stanie podać żadnego rysopisu ponieważ stał zupełnie nagi, skierowany w stronę chodnika i ścieżki rowerowej, wymachując swoim penisem. Twarzy zupełnie nie widziałam, ponieważ była zakryta przez gałęzie drzew - kontynuuje. - Zaczęłam biec i chciałam poprosić, żeby ochroniarz z ATM-u zadzwonił na policję lub straż miejską, niestety nie było go w budce, a ja nie miałam ze sobą telefonu - opowiada mieszkanka, która przestrzega inne kobiety przed opisanymi mężczyznami. Jak dodała zgłosiła te zdarzenia telefonicznie do straży miejskiej zaraz po powrocie do domu.
Co ustalili strażnicy miejscy?
Strażnicy miejscy faktycznie potwierdzają, że otrzymali takie zgłoszenie od jednej z mieszkanek. Wysłali nawet we wskazane miejsca patrole jednak nikogo podejrzanego nie zauważyli.
(db)