REKLAMA

Białołęka

kultura »

 

Mniej pieniędzy, dużo pracy i ciasno

  29 września 2001

"Echo" rozmawia z Tomaszem Służewskim, dyrektorem Gminnego Ośrodka Kultury.

REKLAMA

Jakie nowości zaproponował GOK mieszkańcom w nowym sezonie kulturalnym?

- W 2002 roku inaugurujemy lekcje historyczno-teatralne dla dzieci i młodzieży szkół białołęckich. Rozbudowaliśmy również sekcje ośrodka kultury. Dla dzieci w wieku 4-6 lat powstał "Luzik" - zajęcia rytmiczno-wokalne oraz nowe zajęcia plastyczne w poniedziałki i środy. Nowością jest na przykład ogólnowarszawski konkurs historyczny "Powstanie Warszawskie i jego bohaterowie" pod patronatemMinistra Obrony Narodowej. Już dziś można śmiało powiedzieć, że był to strzał w dziesiątkę, gdyż do tej pory zgłosiło się 15 szkół gimnazjalnych i średnich. Liczymy na około dwustu uczestników.

Czy przewidziane są jakieś ekstra nagrody?

- Nie, jak zawsze będziemy wręczać zwycięzcom wydawnictwa encyklopedyczne, walkmany i dyktafony. Myślę, że o powodzeniu zadecydował temat. W ogóle należy podkreślić, że sprawdzają się konkursy historyczne oraz literacko-biograficzne organiozowane we współpracy z Muzeum Literatury.

Czy nie uważa Pan, że należałoby też sprawdzać wiedzę młodzieży na temat świata współczesnego, a nie tylko obcować z przeszłością?

- Zgadzam się i nawet mamy już takie plany. W 2002 roku przeprowadzimy konkursy wiedzy o Unii Europejskiej oraz wiedzy teatralno-filmowej. Ten pierwszy zamierzamy poprzedzić warsztatami dla nauczycieli. Zdajemy sobie bowiem sprawę, że wiedza na temat Unii, jej działalności, parlamentu europejskiego i innych instytucji nie jest zbyt duża nawet wśród dorosłych. Dlatego najpierw przygotujemy nauczycieli i będziemy liczyć na to, że zdobytą wiedzą zainteresują młodzież.

Rodzice i dzieci coraz częściej skarżą się na ciasnotę w GOK-u. Jak Pan radzi sobie z coraz większymi potrzebami w tym maleńkim lokalu przy Ratuszu?

- Niestety coraz gorzej. Na Białołęce wciąż przybywa mieszkańców. Są to w przeważającej części inteligentni młodzi ludzie z dziećmi. W związku z tym zapotrzebowanie na działalność GOK-u jest coraz większe. Mamy więcej sekcji zainteresowań i zdecydowanie więcej lektoratów języków obcych. Czasami dokonujemy ekwilibrystyki, żeby te wszystkie zajęcia pomieścić.

Dlaczego zatem zwiększa Pan liczbę grup językowych? Przecież na wolnym rynku jest mnóstwo szkół uczących języków, Gminny Ośrodek Kultury jest powołany do prowadzenia takich zajęć, jakich nie ma na rynku. Tymczasem w dużej części dubluje Pan rynek, a chętnych do sekcji muzycznej czy plastycznej odsyła Pan z kwitkiem.

- Z kwitkiem nikogo nie odsyłam, lecz jedynie zawężamy godzinowe propozycje formartystycznych, natomiast jeżeli chodzi o lektoraty, to nasza propozycja jest konkurencyjna w stosunku do prywatnych szkół ze względu na cenę i kadrę uczącą.Obecnie u nas pracują absolwenci lingwistyki UW, a nie absolwenci colleagów. Poza tym lektoraty są po to, aby pokryć deficyt innych form. Sami musimy wypracować blisko 30% naszego budżetu. Gmina tych pieniędzy nie da nam w prezencie. Zresztą uważam, że taka sytuacja jest bardzo zdrowa, bo pobudza nas do działania, uaktywnia do zarabiania pieniędzy.

Jednak GOK nie jest po to, aby zarabiać lecz gwarantować mieszkańcom (zwłaszcza młodzieży) dostęp do zajęć niedostępnych na rynku. Czyżby zajęcia plastyczne, muzyczne i teatralne, za które zresztą się płaci, przynosiły aż tak duże straty, że budżet gminy nie może tego dźwignąć?

- Te zajęcia oczywiście są deficytowe, ale nie one stanowią problem. Największy deficyt w naszej działalności przynoszą koncerty patriotyczno-okolicznościowe i dwa potężne festyny.

Zatem dlaczego dwa?

- W obecnej sytuacji finansowej też się nad tym poważnie zastanawiam i będę władzom gminy proponował ograniczenie się do jednego festynu rocznie. Myślę, że należałoby też ograniczyć liczbę imprez patriotyczno-okolicznościowych, bo to wszystko odbija się np. na cenie uczestnictwa w zajęciach muzycznych czy plastycznych. Musieliśmy podnieść stawki. Jeśli chodzi na przykład o zajęcia muzyczne, dotychczas byliśmy konkurencyjni, a teraz nie odbiegamy od średniej rynkowej.

Poza tym festyn, konkursy i koncerty mogłyby w dużej mierze oprzeć się na sponsorach.

- Tak. Sponsorach pozyskiwanych przez pracowników GOK-u. Będziemy musieli torobić. Obawiam się cięć budżetowych, więc trzeba będzie mieć coraz większe dochodywłasne.

Jak tak dalej pójdzie to GOK w tym lokalu będzie uczył wyłącznie języków...

- Dopóki będę dyrektorem do tego na pewno nie dojdzie. Po pierwsze dlatego, że zarząd gminy planuje wybudowanie Domu Kultury razem z gimnazjum przy ul. van Gogha,co znacznie poprawi nasze warunki lokalowe i pozwoli rozwinąć skrzydła. Po drugie zanim przeprowadzimy się do nowej siedziby, zamierzam całkowicie zmienić sposób pracy osób zatrudnionych w GOK-u.

Nadchodzi koniec ery KO-wców. Mówił Pan o tym już pół roku temu.

- I powtarzam. Pracownik kulturalno-oświatowy w formie sprzed 1989 roku to przeżytek. Ci ludzie muszą poddać się wyraźnemu przekwalifikowaniu, albo nie będzie dla nich miejsca w instytucjach kultury. Czas KO-wca z "Rejsu" dobiegł końca. Dziś takie placówki jak nasza wymagają specjalistów: np. informatyków, ale przede wszystkim menedżerów projektów artystycznych, specjalistów d/s mediów i promocji, umiejących pozyskać fundusze od sponsorów.

Wśród Pańskich pracowników są przecież KO-wcy.

- Będą musieli dostosować się do nowych zadań. W przyszłości w szeregach pracowników GOK-u, oprócz instruktorów sekcji zainteresowań, widzę pracowników wielozadaniowych, inteligentych, zaangażowanych, potrafiących szybko podejmować trafne decyzje. Ostatnio zacząłem odczuwać potrzebę powołania wielozadaniowego zastępcy dyrektora.

Nie słyszałem, aby Pan kogoś wyznaczył.

- Na razie wiem jedynie kogo chciałbym widzieć na tym stanowisku. Jest to bardzo zaangażowana w pracę ośrodka osoba, dynamiczna, inteligentna, rozumiejąca konieczność wielozadaniowości, otwarta na naukę, aktywnie uczestnicząca w szkoleniach i kursach zawodowych. Cieszę się, że z chęcią na nie poszła.

Każdy by poszedł, wiedząc że jest to warunek awansu.

- Tak, ale ta osoba nic nie wiedziała o moich planach. W ten oto empiryczny sposób nabrałem pewności, że wybrałem odpowiedniego kandydata.

Rozmawiał Krzysztof Katner

 

REKLAMA

Komentarze

Ten artykuł nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Twój może być pierwszy...

REKLAMA

Najnowsze informacje na TuBiałołęka

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Najchętniej czytane na TuBiałołęka

Misz@masz

Artykuły sponsorowane

REKLAMA

REKLAMA

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

Wstąp do księgarni

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA