Pora na decyzję o subwencji dla PiS. Oto stan finansów partii Jarosława Kaczyńskiego
Dużo pieniędzy trzeba w demokracji, żeby przekonać ludzi do głosowania na tych, którzy będą decydować o wydawaniu ich własnych pieniędzy. Takie wnioski można wyciągnąć z wiadomości o finansowaniu kampanii PiS przez rządowe instytucje. Pytanie, czy Państwowa Komisja Wyborcza podzieli opinię oskarżycieli z drugiej strony sceny politycznej i uzna dowody za mocne, odbierając finansowanie największej partii opozycyjnej? Przyjrzyjmy się, o jakie kwoty chodzi.
Dziesiątki tysięcy na spotkania z wyborcami, reklamy, billboardy, łącznie dziesiątki milionów złotych. Wyborca może nie zdawać sobie sprawy, że to aż tyle kosztuje, ale bez oprawy wyglądałoby przecież biednie, nie można by postawić namiocików, rozdać gadżetów, pokazać atrakcyjnych spotów w telewizji, więc... pieniądze płyną. Płaci je oczywiście wyborca w podatkach, z których opłacane są m.in. subwencje do partii politycznych.
Kwestia w tym, że subwencję można stracić, co po trzech wyborach z rzędu, a jeszcze jednymi w rocznej perspektywie (prezydenckie) każdą partię mogłoby postawić pod murem, nawet niebiedny przecież PiS. Na samą tylko ostatnią kampanię parlamentarną partia Jarosława Kaczyńskiego wydała aż 38,8 mln zł, za co udało się przekonać do głosowania 35,4 proc. wyborców. Sam transport uczestników spotkań wyborczych kosztował PiS 1,7 mln zł. A Państwowa Komisja Wyborcza rozpatruje dokumenty, które mogą sprawić, że większości subwencji nie będzie. Partię Kaczyńskiego oskarża się o wykorzystywanie pieniędzy publicznych na kampanię.
Źródło: businessinsider.com.pl