Polacy na Litwie mieszkają w "ślepej kiszce". Ich słowa mogą zaskakiwać
Anna, 60-letnia Polka mieszkająca w litewskich Dziewieniszkach, nie kryje swojego poparcia dla Aleksandra Łukaszenki. - W telewizji mówią o nim różne rzeczy, a on po prostu nie pozwala robić krzywdy swojemu narodowi - mówi. Dziewieniszki to specyficzne miejsce na mapie Litwy, enklawa otoczona z trzech stron przez Białoruś, zamieszkana głównie przez Polaków. Ciepłe słowa o białoruskim dyktatorze nie są tu rzadkością.
Dziewieniszki, zwane "litewskim apendiksem", to wąski przesmyk, który łączy ten teren z resztą Litwy. - Mówią, że to litewski "apendiks". Jak to będzie po polsku? Chyba "ślepa kiszka" - zastanawia się Halina, mieszkanka miasteczka. Większość mieszkańców to Polacy, a ich historie często są związane z Białorusią. Halina urodziła się w Oszmianie, po białoruskiej stronie granicy. - Jak ktoś jest normalny, to mu się żyje normalnie - mówi, podkreślając, że problemem są litewscy politycy, a nie Łukaszenka.
Pandemia i wojna w Ukrainie zamknęły lokalne przejścia graniczne. Anna, inna mieszkanka Dziewieniszek, skarży się na trudności w odwiedzaniu rodziny na Białorusi. - Na przejściu z białoruskiej strony wszystko jest w porządku. Za to Litwini robią problemy. Kiedy się wraca, trzeba czekać i czekać - mówi. Anna, podobnie jak Halina, nie obwinia Łukaszenki za napiętą sytuację. - Jego nie trzeba się bać. Jest w porządku - przekonuje.
Mieszkańcy Dziewieniszek, jak właściciel jednego z lokalnych sklepów, krytykują politykę polskiego rządu w kontekście wojny na Ukrainie. - Polska pomaga Ukrainie? Robi to, co jej każe Ameryka. Prawdziwa pomoc to by była wtedy, gdyby Polska starała się zatrzymać wojnę, a nie wysyłała czołgi - mówi. W Dziewieniszkach czuć tęsknotę za dawnymi czasami, gdy wszyscy żyli razem w Związku Radzieckim.
Akcja Wyborcza Polaków na Litwie (AWPL) od lat reprezentuje interesy polskiej mniejszości, często w sojuszu z litewskimi Rosjanami. Lider partii, Waldemar Tomaszewski, krytykował protesty na Euromajdanie i sprzeciwiał się poparciu prozachodniego ukraińskiego rządu. - Na szczęście mamy naszego Tomaszewskiego. Wstawi się za nami, jakby coś było nie tak - słyszymy w Dziewieniszkach.
Latem 2021 r. litewskie władze zdecydowały o otwarciu ośrodka dla migrantów w Dziewieniszkach, co wywołało protesty miejscowych Polaków. - Strach był. Inni ludzie, inna wiara, kto wie, co by to z nimi było - mówi jedna z mieszkanek. Ostatecznie władze wycofały się z tego pomysłu.
W Dziewieniszkach panuje spokój, ale mieszkańcy martwią się o przyszłość. - Jak nie będzie tu już nikogo, to może nas odkroją i oddadzą Białorusi, bo i po co to Litwinom? - zastanawia się jedna z kobiet. Czy litewski "apendiks" przetrwa jako polska enklawa, czy też jego losy potoczą się inaczej? To pytanie pozostaje otwarte.
Źródło: onet.pl