REKLAMA

Białołęka

różne »

 

Mieszkania dla wybrańców

  7 listopada 2008

Kilkadziesiąt tysięcy rodzin na Białołęce zastanawia się dziś, czy w domowym budżecie starczy pieniędzy na przedszkole, angielski dla dziecka albo urlop zimowy.

REKLAMA

W tym samym czasie, gdy zdecydowanej większości z nas wzrosły raty kredytu mieszkaniowego i wielu ma naprawdę poważne tarapaty, samorząd lokalny rozdaje mieszkania kilkudziesięciu wybrańcom.

Zdecydowana większość ludzi ciężko pracuje, bierze kredyt i spłaca go przez całe życie. Dla nich to zupełnie normalne. I dlatego szlag ich trafia, kiedy dowiadu-ją się, że ich cwany kolega z pracy dostał mieszkanie komunalne, choć zarabia bardzo dobrze. Żal jest tym większy, że wszystko dzieje się z naszych podatków, pod patronatem władz Warszawy i dzielnicy.

Właśnie trwa zasiedlanie wybudowanego za kilkanaście milionów budynku ko-munalnego na ul. Porajów. Trafią do niego nauczyciele zajmujący dotychczas loka-le w szkołach, zakwalifikowane przez władze miasta osoby z innych dzielnic, repat-rianci, lokatorzy wykwaterowani z pomieszczeń przy Świderskiej (budynek zostanie rozebrany, bo stoi na trasie mostu Północnego) oraz ponad dwadzieścia osób i ro-dzin z dzielnicowej listy oczekujących.

Budynek komunalny na Porajów budził i budzi spore kontrowersje. Decyzję o budowie podjęły władze poprzedniej kadencji. Mieści się w nim 80 mieszkań o po-wierzchni 30-70 metrów kwadratowych. Budynki komunalne przyzwyczajają nas do raczej skromnych warunków bytowania - wyposażenie standardowe, to gumowe wykładziny podłogowe, łazienka i zasadniczo to wszystko. Blok na Porajów stereo-typy te łamie.

Postawiony został na jednej z najdroższych działek w dzielnicy, a standard wy-kończenia jest lepszy niż u niejednego dewelopera. Na podłogach klepka, zagra-niczna armatura, ogrzewanie podłogowe w garażu.

Obecne władze zastanawiały się nad sprzedaniem mieszkań na Porajów na wolnym rynku, a za uzyskane pieniądze chciały postawić dwa razy więcej lokali ko-munalnych w mniej atrakcyjnej lokalizacji i w zwykłym standardzie. To wymagało-by jednak zgody władz Warszawy. Wstępne rozeznanie dało odpowiedź, że takiej zgody nie będzie.

Teoretycznie uzyskanie lokalu komunalnego nie jest łatwe. Trzeba przejść niezbędne procedury kwalifikujące do wpisania na listę oczekujących. Jednak czego się nie robi, aby nie spłacać latami rat kredytu.

Aby zostać wpisanym na tę listę, na jednego członka rodziny musi przypadać maksimum sześć metrów kwadratowych w obecnym miejscu zamieszkania. Poziom dochodów rodziny również nie może przekraczać pewnego pułapu. Wszystkie te ograniczenia zostały wymyślone po to, aby mieszkania komunalne były przyzna-wane osobom naprawdę potrzebującym.

Tymczasem Polak potrafi. Najczęstszym grzechem jest zgłaszanie nieprawdzi-wego miejsca zamieszkania. Komisja sprawdza małe mieszkanie rodziców, gdzie rzeczywiście sześciu osobom jest za ciasno. Tymczasem młodzi od dawna wynaj-mują mieszkanie na wolnym rynku, albo mieszkają w czterech pokojach kupionych formalnie przez babcię. Oficjalnie nie mają własnego mieszkania. Zdarzają się rów-nież przekłamania w dokumentach poświadczających wysokość dochodu rodziny. Ludzie pracują na kilku etatach, a zgłaszają tylko ten z najmniejszymi dochodami. Plagą ostatnich lat są "samotne" matki, czyli kobiety żyjące w wolnych związkach. Wielu ludzi zrobi wszystko, by dostać mieszkanie za darmo.

Przez takie kombinowanie osoby, które faktycznie potrzebują mieszkania, bo np. żyją pod jednym dachem z alkoholikiem, znacznie dłużej na nie czekają. War-szawa, podobnie zresztą jak cała Polska, od lat nie ma pomysłu na budownictwo komunalne. Co kadencja to inne rozwiązania. A wszystkie w konsekwencji dopro-wadzą do jednego - uwłaszczenia lokatorów w zajmowanych przez nich mieszka-niach.

Samorząd jest bezradny wobec wypadków losowych, np. pożarów. Pogorzelcy tygodniami tułają się po rodzinie i znajomych, zanim dostaną lokal zastępczy, tym-czasem wybrańcom robi się z pieniędzy podatników prezenty warte kilkaset tysięcy złotych.

- Nie ma wątpliwości, że potrzebne są mieszkania socjalne, dla ludzi dotknię-tych przez los. Miasto musi też posiadać lokale rotacyjne, np. dla pogorzelców lub osób nagle wykwaterowywanych z powodu grożącej katastrofy budowlanej. Miasto niekoniecznie jednak samo musi budować - mówi jeden z radnych Warszawy. - Moim zdaniem władze powinny korzystać z pojawiającej się co kilka lat dekoniun-ktury na rynku deweloperskim i wówczas tanio kupować mieszkania na takie cele. Teraz właśnie nadarza się taka okazja. Deweloperzy będą obniżać ceny. Budow-nictwo komunalne w obecnie proponowanym kształcie jest demoralizujące. Jestem jego zdecydowanym przeciwnikiem, ale niech pani nie podaje mojego nazwiska, bo zanim zbiorę sojuszników w radzie miasta, to mnie powieszą. Nasze władze lubią przecinać wstęgi, nawet te najbardziej bezsensowne - podsumowuje radny.

Z reguły tam, gdzie nie buduje się mieszkań komunalnych, nie ma też kolejek po nie, zaś zapotrzebowanie rośnie wraz z rozpowszechnianiem informacji o no-wych budowach. Zgłoszenie się po darmowe mieszkanie nic przecież nie kosztuje. Dokładnie taka sytuacja miała miejsce w naszej dzielnicy. Gdy informacja o inwes-tycji pojawiła się w mediach, kolejka wzrosła kilkakrotnie.

Obserwując parkingi przed oddawanymi ostatnimi laty TBS-ami i budynkami komunalnymi w stolicy, można zaryzykować stwierdzenie, że przekłamania we wnioskach o przydział lokalu są drastyczne. Na parkingach stoją drogie samocho-dy, a mieszkańcy wychodzący z bloków ubrani są lepiej niż standardowo.

- Tylko czekać, jak do podgrzewanego garażu zbudowanego dla osób teore-tycznie najbardziej potrzebujących wjadą luksusowe samochody - komentuje mieszkanka Białołęki.

Nawet jeśli w chwili przydziału lokatorzy spełniali warunki otrzymania miesz-kań, to czy spełniać je będą za kilka lat? Dlaczego mieszkania komunalne przy-znaje się na całe życie? Z faktu, że ludzie nie mają zdolności kredytowej dziś, nie wynika, że nie będą jej mieć również za kilka lat. Wtedy powinna następować ko-lejna weryfikacja. Być może dobrym rozwiązaniem byłoby określanie z góry, że lokal komunalny otrzymuje się na nie dłużej niż pięć lat. Byłaby to czasowa pomoc dla ludzi młodych i niezamożnych, a jednocześnie danie im bardzo długiego czasu na znalezienie źródła dochodu i uzyskanie kredytu w banku.

Zwłaszcza na Białołęce nikomu nie trzeba tłumaczyć, że dla zdecydowanej większości młodych ludzi normalna postawa to zaciągnięcie i spłacanie kredytu mieszkaniowego. Budownictwo komunalne kojarzy im się z rozdawaniem mieszkań cwaniakom oraz krewnym i znajomym królika. Symbolem tego rozdawnictwa na wiele lat pozostanie sprawa mieszkania dla matki byłej radnej i wiceburmistrz dzielnicy Liliany Zienteckiej (PiS), w którym - jak się potem okazało - zamieszkał mąż pani burmistrz, z którym się rozstała.

Chyba czas, by władze miasta poważnie zastanowiły się nad fundowaniem z podatków większości - mieszkań dla mniejszości. Brak wypracowanej polityki wery-fikacji dla naprawdę potrzebujących, kilka różnych koncepcji budowania w ciągu zaledwie czterech kadencji i wreszcie fatalne błędy popełniane przy przyznawaniu lokali (nie mówiąc o rozdawnictwie pomiędzy rodziny radnych i urzędników) stawia-ją pod dużym znakiem zapytania wydawanie publicznych pieniędzy na budownictwo komunalne.

Agnieszka Pająk-Czech, Bartek Wołek, wt

 

REKLAMA

Komentarze

Ten artykuł nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Twój może być pierwszy...

REKLAMA

Najnowsze informacje na TuBiałołęka

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Najchętniej czytane na TuBiałołęka

Misz@masz

Artykuły sponsorowane

REKLAMA

REKLAMA

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

Wstąp do księgarni

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Top hotele na Lato 2024
Top hotele na Lato 2024