"Marymont" się trzyma
19 października 2002
Od kilku lat przeżywamy nieustanną inwazję różnej maści lokali typu fast-food. Wydawałoby się, że bary mleczne skazane są na nieuchronną klęskę.
Na Bielanach urzymało się kilka barów, w tym "Marymont" przy ul. Marymockiej 49. Za kilka złotych można tu zjeść całkiem smaczny obiad. Lokal jest nietypowy jak na bar, gdyż składa się z dwóch pomieszczeń. W tym pierwszym, od ulicy są tylko dwa stoły, ale jest za to kilka stołków wzdłuż lewej ściany. Druga salka wita nas porozstawianymi w różnych miejscach kwiatami.
Spoglądamy na tablicę, gdzie widnieje jadłospis ułożony z plastikowych liter. Można zamówić na przykład barszcz ukraiński za 2 zł, pierogi leniwe za 3,50 zł. Osoby preferujące dania mięsne mogą posilić się bitką wołową za 5 zł, a ci którzy lubią owoce mogą wybrać knedle ze śliwkami. Wydadzą 4 zł. To tylko niektóre z bogatego zazwyczaj zestawu potraw. "Marymont" czynny jest przez siedem dni tygodnia.
Bary mleczne to miejsca, gdzie spotykają się wszyscy. Chętnie odwiedza je młodzież szkolna, studenci, rodzice z dziećmi, pracownicy różnych firm oraz emeryci i renciści. W godzinach szczytu można tu często spotkać osoby z całego przekroju społecznego. To też wielki urok barów.
Nie wiadomo jak długo będą jeszcze istniały. Nie należą do komercyjnych przedsiębiorstw i działają bardziej dzięki uporowi i sile wewnętrznej załóg związanych ze swoim miejscem pracy od lat. Odwiedzajmy je więc, tym bardziej że trudno zjeść gdzie indziej porządną zupę i nie zapłacić za nią zbyt wiele.
Gerard Cisowski