Los starych lamp i żyrandoli
12 marca 2013
"Zakorzenieni na Woli" to cykl prezentujący ludzi, którzy z dzielnicą związani są od lat. Tu żyją i pracują, nierzadko wykonując zapomniane od dawna zawody. W tym wydaniu - pan Jerzy Kalinowski, który prowadzi wraz z żoną Magdaleną "Archiwum starych lamp i żyrandoli", mieszczące się przy ul. Olbrachta 6, tuż przy skrzyżowaniu z ul. Górczewską.
- Od dzieciństwa miałem taką pasję - wynajdowanie starych lamp i żyrandoli - opowiada pan Jerzy. - Wychowałem się na Muranowie, tam był kiedyś taki sklep ze starymi lampami, w pawilonie przy Jana Pawła. Jak dorosłem, postanowiłem zająć się tym zawodowo.
- Wśród naszych klientów jest wielu młodych ludzi - mówi pani Magdalena. - Dzisiaj wiele osób nie tylko chce odnowić pamiątki rodzinne, historyczne, ale po prostu chce mieć w domu jakiś oryginalny, unikatowy przedmiot - coś, czego nie można dostać w popularnych sklepach.
Piwnice pełne skarbów
Trudno uwierzyć, jak wiele cennych przedmiotów skrywają piwnice i śmietniki. "Szkoda wyrzucać" - mówią ludzie i czasem okazuje się, że znalezione przedmioty są bardzo cenne. Do sklepu Jerzego Kalinowskiego trafiały XVII-wieczne świeczniki, kinkiety z Pałacu Branickich, żyrandole z Berlina z okresu secesji...
- Naprawiałem kiedyś plafon z Pałacu Czartoryskich. To była ciekawa historia - opowiada właściciel sklepu. - Podobno Rosjanie wynieśli z pałacu wszystkie cenne rzeczy, a plafonu nie mogli zerwać. Zerwali więc szklane paciorki, a na suficie został sam szkielet. I ten szkielet właśnie do mnie trafił. Po renowacji plafon pojechał do Łodzi.
W samej Warszawie można znaleźć wiele cennych przedmiotów. Jak się wie, gdzie szukać...
- Jako młody chłopak wiele ciekawych, porzuconych przez właścicieli rzeczy znalazłem w piwnicach na Muranowie. Kamienice były wtedy połączone piwnicami, schodziłem więc na dół i myszkowałem po całym terenie. W tym czasie było też kilka bazarów staroci w Warszawie - Skra, Wolumen, Mariensztat. Trochę handlowałem takimi przedmiotami, tak to się zaczęło.
Powrót na Wolę
- Już jako dorosły zająłem się zawodowo renowacją starych lamp i żyrandoli. Jeździłem po całej Polsce i Europie Zachodniej po różnych giełdach - opowiada pan Jerzy. - Prowadziłem działalność w kilku miejscach w Warszawie, aż w końcu przeniosłem się tutaj - do lokalu przy Olbrachta, gdzie wcześniej moja mama prowadziła firmę. Kiedyś te okolice Woli nie były znane. Może jedynie basen na Moczydle. Muranów zmienił się od czasów mojego dzieciństwa. Zachowało się jeszcze kilka tych starych kamienic, większość już wyburzono.
kz