Kuchnia wietnamska w XXI wieku. Oceniamy nowy bar Hami
2 sierpnia 2016
Takiego baru azjatyckiego jeszcze w Warszawie nie było. Drugi Hami zachwyca nie tylko kuchnią, ale też wyjątkowo zadbanym wnętrzem.
W menu dominuje oczywiście wietnamski i chiński fast food, przygotowywany z myślą o żołądkach Europejczyków. Króluje serwowany na kilkanaście sposobów kurczak (w sosie curry był doskonały), można jednak liczyć też na dania z wołowiną, cielęciną, kaczką czy kalmarami (najlepszymi, jakie jadłem), zaś wegetarian i wegan zainteresuje tofu. Warto skusić się na banana w cieście, podawanego na ciepło z ogromną ilością kokosa, a jako napój wybrać jeden z wielu importowanych z Tajlandii napojów owocowych. Do każdego dania głównego mamy do wyboru trzy sosy, spośród których chyba najciekawszy jest grzybowy, a mało pikantny "ostry" rozczaruje miłośników mocnych smaków.
Niewątpliwą zaletą drugiego baru Hami są niskie ceny. Aż trudno uwierzyć, że za smaczny i duży obiad z deserem i napojem w zadbanym lokalu tuż obok stacji metra można zapłacić 20-25 zł. Bar ma wszystko, czego potrzebuje do stania się miejscem kultowym. Warto też zauważyć, jak szybko otwarcie w nowym bloku kilku firm ożywiło martwy dotąd odcinek Żeromskiego. Siedząc przy oknie w barze obserwowałem setki przechodniów, załatwiających swoje sprawy w pobliżu stacji metra lub wracających metrem do domów. Wielu z nich wchodziło do Hami, zabierając na wynos po dwa-trzy pudełka. Jeszcze kilka miejsc z tak dobrą kuchnią i Bielański Serek będzie wreszcie tętnił życiem.
Dominik Gadomski