Pusta przestrzeń nieopodal lotniska straszy między szkołą nauki jazdy, pawilonami handlowymi a stacją benzynową. Resztki ogrodzenia i tony piachu - tyle pozostało po ogromnym niegdyś prywatnym placu zabaw.
Na ul. Powstańców Śląskich nie tak dawno jeszcze stał plac zabaw z prawdziwego zdarzenia. Z wielkimi domkami, masą kładek, drabinek i ogromnych zjeżdżalni. W latach świetności trzeba było zapłacić za wejście 2 albo 5 złotych, a dziecko mogło się bawić do woli, jeździć wokół na rolkach czy małych rowerkach. Był jeszcze niewielki skatepark - z gigantyczną, drewnianą rampą. Dziatwa szalała na huśtawkach i karuzelach. Jednak kilka lat temu placyk zniknął. Nie wiadomo właściwie kiedy. - Nie wiem... Był jeszcze parę lat temu, ale dziś rok to już prehistoria - mówi pan ze stacji paliw. - Jeszcze trochę i to archaiczne centrum handlowe zniknie a tu wszędzie staną bloki - wróży. Czy taki plac zabaw w dobie smartfonów, tabletów i innych elektronicznych wynalazków ma w ogóle rację bytu?
jk, pb