Znachodź
tytuł oryg.: | Treacle Walker |
autor: | Alan Garner |
przekład: | Katarzyna Byłów |
wydawnictwo: | Wydawnictwo GlowBook |
kolekcja: | Literatorium Ponowoczesności |
wydanie: | Sieradz |
data: | 10 stycznia 2024 |
forma: | książka, okładka miękka |
wymiary: | 128 × 207 mm |
liczba stron: | 120 |
ISBN: | 978-83-6750310-5 |
Nominowany w 2022 r. do Nagrody Bookera Znachodź to zanurzona w brytyjskim folklorze, baśniowo-filozoficzna przypowieść wpisująca się w tradycję filozoficznych zagadek literackich. Bohaterem książki jest chłopiec, Joe Coppock, którego dom pewnego dnia odwiedza przedziwny wędrowiec, przedstawiający się jako Znachodź. Wzorem dawnych wędrownych szmatników, mówiący zagadkami przybysz proponuje Joemu wymianę starych ubrań i kości na maść o nazwie ,,przyjaciel każdego biedaka" - specyfik, który przypadkowo zaaplikowany na oczy, daje chłopcu zdolność widzenia podwójnej natury świata: codziennej i mitycznej.
***
Zaglądamy w świat przesycony magią, którego nasze codzienne doświadczenia wydają się być jedynie nietrwałym przebłyskiem. - ,,Daily Telegraph"
Więcej pomysłów i wyobraźni niż większość pisarzy jest w stanie wykrzesać z siebie w ciągu całej kariery. - ,,Observer"
Istny cud. Oto prawdziwa magia. - Erica Wagner, ,,New Statesman"
Joe leżał na brzegu strumienia w dole Wielkiej Łąki, niedaleko mostu, gdzie woda tworzyła gładką taflę. Patrzył na swoje odbicie. Podniósł rękę. Widział to. Schował dłoń za głową. Jego odbicie zrobiło to samo. Wyciągnął rękę przed siebie i zerkał pomiędzy palcami. Jego odbicie uczyniło to samo. Sięgnął w dół i zanurzył dłoń w wodzie. Odbicie rozpadło się i jedyne, co widział, to jego własna dłoń i przedramię w strumieniu. Woda znieruchomiała. Znów ujrzał swoją twarz.
- I czemuż to siedzimy nabzdyczeni, zezując niczym worek gwoździ?12
Na przeciwległym brzegu strumienia, w cieniu olchy spoczywał Amren Chudzielec.
- Co ty tu robisz? Czego ty chcesz? - zapytał Joe.
- Umyślił żem sobie małą przechadzkę.
- Mówiłeś, że musisz być w wodzie.
- Ano muszę. Ale jakem tak leżał w tym moim bagnie i ciebie w zauroczni zoczył, tom sobie pomyślał, że się przyłączę, pośmiejemy się, pożartujemy, bo mi się okrutnie za tobą ckniło.
- Wyważam13 kwestię luster - powiedział Joe.
- Cóż, nienajgorszy to sposób na spędzenie dnia. - Amren Chudzielec usiadł i włożył stopy do strumienia. Tafla znów stała się przezroczysta. Joe zagapił się w nią.
- Skąd ten wytrzeszcz duszonej szczypawki?14 - zainteresował się Amren Chudzielec.
- Nie widzę w wodzie twojej twarzy - powiedział Joe. - Nie ma cię tam.
- Dlatego, że jestem tutaj - odrzekł Amren Chudzielec.
- To czemu cię nie widzę?
- Bom nieodzwierciedlony15.
- Durnota - powiedział Joe. - I jeszcze jedno. Czemu mieszkasz na bagnie?
- Czyż nie rozłożyłbym się poza bagnem? - odpowiedział Amren Chudzielec.
- I jeszcze to całe śnienie.
- A cóż ma robić ciało, kiedy śpi?
- Od jak dawna tu jesteś? - zapytał Joe. - Na tym bagnie.
- Cały pszczeli plaster wieków.
- A jak długo to jest?
- Od wtedy do teraz. A ty?
- Co ja?
- Od jak dawna jesteś w domu z zacnym kominem?
- Od zawsze. Mieszkam tam.
- A ile to ,,od zawsze"?
- To... od zawsze - powiedział Joe.
- No to obu nam to służy - rzekł Amren Chudzielec. - Tobie twój komin. Mnie moje bagno. Przytulnie jak pluskwie za piecem.
- Co to ma niby znaczyć?
- Widzisz ten wirłek, o tam? - Amren Chudzielec wskazał na wir wodny pod korzeniem olchy przy moście.
- Nie przesuwa się. Choć woda płynie. Czymże jest zatem wirłek?16
- Nie wiem. Po prostu... jest - odrzekł na to Joe.
- To czymże jest strumień? - zapytał Amren Chudzielec.
- Jest strumieniem.
- I strumień był tu i wczoraj - ciągnął Amren Chudzielec. - Jako i jutro będzie. I wirłek też będzie. Choć już nie z tej samej wody. Czymże jest zatem wczoraj? Czymże dziś? Czym jutro? Czymże jest wirłek? Czymże strumień?
- Och, zeschnijże się wreszcie - odburknął Joe.
- Ani myślę - odrzekł Amren Chudzielec. - Zadałem pytanie. A wirłek ani nie pyta, ani go to nie obchodzi.
- Znalazł się drugi - powiedział Joe. - Znachodź. Też durny. Znasz go? On mówi, że zna ciebie.
- Znachodź? - powtórzył Amren Chudzielec. - Znachodź? Znam ci ja tego przypochlebnego psychopompa17. Znam, a juści. Znam go. I te jego gary za szmaty, i tę jego sakwę i kość, tę ochwaconą szkapę i wykoślawiony wózek, i to jarmarczne barachło. Znachodź? Nie zawierzyłbym szelmie, choćby skały srały.
Na sąsiedniej półce
-
[ książka ]Chłód kwietniowego słońcaElisabet Jokulsdóttir
-
[ książka ]Inspektor Wołeczek i Żar CzungpalarmyAndrzej Graul
-
[ książka ]MagmaThora Hjorleifsdóttir
-
[ książka ]Pożałowania godne zwierzęRobin McLean
-
[ książka ]Rozdroża 1999Eliasz Chmiel
-
[ książka ]Posag dla PolkiManuela Gretkowska
-
[ książka, e-book ]Dirty DianaJen Besser, Shana Feste
-
[ książka ]Strach przed lataniemErica Jong
-
[ audiobook ]Świąteczne tarapaty w górzystej SnowdoniiLilly Emme
-
[ książka ]SpadającDon DeLillo
-
[ książka ]LibraDon DeLillo
-
[ książka ]Maryna. Polka na carskim tronie cz.3 Wyspa straceńcówPaulina Sarnowska
LINKI SPONSOROWANE