REKLAMA

Insekt

tytuł oryg.: Insecte
autor: Claire Castillon
przekład: Hanna Igalson-Tygielska
wydawnictwo: W.A.B
kolekcja: Z miotłą
wydanie: I, Warszawa
data: 4 marca 2009
forma: książka, okładka miękka ze skrzydełkami
wymiary: 123 × 195 mm
liczba stron: 176
ISBN: 978-83-7414564-0

Matki i córki. Córki i matki. Złączone więzami krwi, płcią oraz poczuciem przygniatającego obowiązku. Rozdzielone siłą oczekiwań, niemożności porozumienia, bagażem raniących słów, uskładanym przez lata.

Chcą być razem, bo boją się samotności. Chcą żyć osobno, ponieważ się nienawidzą lub w najlepszym wypadku nie potrafią dać sobie nawet odrobiny prawdziwej miłości.

Ponadto, w razie potrzeby, moja matka ma w zanadrzu słowa, które zabijają, kontakt jest niemożliwy, muszę zerwać, ona jest sadystką. Nawet cierpi z wyrachowaniem. Rozumiem, skąd to moje zamiłowanie do rachunków. Kiedy jej to mówię, kiedy próbuję napomknąć o czymś naprawdę interesującym, jak na przykład ta zbieżność między moją skłonnością do cyfr i jej zamiłowaniem do rachowania, zaraz mówi Co takiego? Albo Taki od grobu na siedem liter to grabarz, prawda? (fragment)

Claire Castillon w dziewiętnastu opowiadaniach pokazuje, jak trudne jest to, co zwykliśmy uważać za normę - życie w rodzinie. Jak ciężko jest się uniezależnić, zbudować własny świat i pozwolić najbliższym na to samo.

Insekt nie jest literacką psychoterapią, ale katharsis, jakie przeżywamy odnajdując w tej książce okruchy własnych skrywanych uczuć, daje nam szansę spojrzenia na siebie z zewnątrz i zmierzenia się z emocjami, których się boimy lub których istnienia nawet nie podejrzewaliśmy.

Insekt każe nam krążyć na terytorium absurdu rodem z Kafki, regulowania rachunków międzyludzkich i perwersji.

Castillon śledzi horrory domowe, zawiłe relacje splątane jak pajęczyna, pułapki czułości i wzajemnych uraz.

L'express

Publikacja dofinansowana ze środków Unii Europejskiej w ramach Programu Kultura (2007- 2013).

Fragment

Powiedziałam: jedna

Kiedy poznałam mojego męża, obiecał mi piękne życie. Bardzo lubiliśmy podróżować, poznaliśmy się zresztą w Iranie, kiedy kupowałam dywan. Niewinny żart na temat latających dywanów pozwolił potem mojemu mężowi chwalić się przyjaciołom, że uwiódł mnie dzięki swojemu poczuciu humoru. Nasz ślub odbył się u moich rodziców w Turyngii, po czym zamieszkaliśmy w domu z ogrodem, przypominającym angielski cottage. Wieczorami, kiedy piliśmy do kolacji wino, zwierzałam się mężowi ze swoich obaw: mężczyzna w kominiarce wchodzi do mojej sypialni przez drzwi balkonowe. Mąż kładł mnie do łóżka, obiecując, że każe zainstalować żaluzje, ale rano oczywiście o wszystkim zapominał. Z natury nie jestem zbyt strachliwa. Mężczyźni zresztą zawsze doceniali moją pogodę ducha. Można mnie zabrać wszędzie, przystosowuję się do temperatur i ludzi, zawsze nadaję na tej samej fali, w tym samym rytmie, prawdziwy kameleon. Mieszkaliśmy nawet za granicą, bo mojego męża często przenoszono, i za każdym razem mościłam się z taką samą przyjemnością. Nowi ludzie, nowe otoczenie, nowe zajęcia nigdy nie podcinały mi skrzydeł, przeciwnie, jestem urodzoną optymistką, prę do przodu, spełnione życie to moje credo. Po powrocie do Francji w dalszym ciągu stale gdzieś wyjeżdżamy, ponieważ funkcja mojego męża wymaga, żeby towarzyszyła mu żona. Nie mam ani pracy, ani psa, więc zawsze mogę temu sprostać. Możecie być innego zdania, ale ja swoje wiem, samotny mężczyzna w podróży zdolny jest do wszystkiego. Góra cztery dni samotności, i już zdradza szanowną małżonkę. Nie róbcie takiej miny! Sprawdziłyście to?

Nie towarzyszyłam mu jedynie w marzeniach o posiadaniu dziecka, przyznaję się do tego otwarcie, nie chcę nikogo sądzić, po prostu jestem szczera. Kiedy zaproponował, żebyśmy je sobie zrobili, kompletnie zaniemówiłam, a potem się roześmiałam, myśląc, że żartuje. Przez jakiś czas do tego nie wracał, ale coś wisiało w powietrzu. Zatrzymywał się, jak jakaś panienka, przed sklepami z wózkami i głupio się uśmiechał do maleństw wymachujących rączkami w objęciach ojców. Instynkt samozachowawczy podpowiedział mi, że gotów to załatwić gdzie indziej, i wyraziłam zgodę na zostanie matką, ale rozpoczęłam pertraktacje. Uprzedziłam, że godzę się na jedną. Zrobił zdziwioną minę, ale tak właśnie było, zgodziłam się z miłości do niego, pod warunkiem że to będzie jedna dziewczynka. Z czasem zamierzałam się do niej przywiązać, a jak mi się nie uda, będzie się musiała zadowolić matką zdystansowaną. Mój mąż był w siódmym niebie, bardzo szybko zaszłam w ciążę, traktował mnie jak królową, i to nie czekając, aż mi urośnie brzuch. Strasznie mnie rozpieszczał, dostałam nawet naszyjnik. Taki z brylantami, to się chyba nazywa kolia, oczywiście nie były prawdziwe, ale robiły niesamowite wrażenie. Pamiętam, na jednej kolacji wszystkie panie podchodziły do mnie i podziwiały moje piękne klejnoty. Nie przyznałam się, że są sztuczne, co je to obchodzi.

O czym to ja mówiłam? Aha, zaszłam w ciążę i zaczęło się! Brzuch mi nagle napęczniał, potworne, po prawie czterdziestu latach życia i starań, żeby trzymać się prosto i nie wyglądać na swój wiek. Przebadano mnie i wtedy się okazało, że to bliźniaczki. Od razu zapytałam, czy aby nie syjamskie; na myśl, że noszę dwoje dzieci złączonych ze sobą ramieniem, stopą lub śledzioną, zrobiło mi się niedobrze. Nie mogłam sobie wyobrazić, jak takie wypielęgnowane istoty, jak ja i mój mąż, zniosą ten ciężar, tym bardziej że z niego żadna złota rączka i nie będzie się rwał do majstrowania przy wózku czy łóżeczku odpowiedniej wielkości. Pod wpływem myśli o tych wszystkich drobnych codziennych niedogodnościach zaproponowałam, owszem, może nieco zbyt obcesowo, żeby jedną z nich usunąć. Lekarz zapewnił mnie, że bliźnięta syjamskie i zwyczajne to dwie zupełnie inne sprawy. Był przerażony i bardzo dokładnie wyjaśnił mi różnicę. Dzieci to nie moja specjalność, ale wyszło na to, że jednak. Możecie to sobie wyobrazić? Prawie czterdziestoletnia kobieta zmuszona do wysłuchiwania podwójnego ryczenia, dzień w dzień? Nawet mój mąż, uważany za świętego, nazywał je szczochami, nikogo nie oskarżam, chciałabym tylko podkreślić, że w tej sprawie nie wszystko jest białe-czarne.

Dwie dziewczynki, o Boże, i ten strach, co one wymyślą w okresie dojrzewania! Bardzo ładnie rosły, ludzie oglądali się za nimi na ulicy, zadawali mi kretyńskie pytania, na które odpowiadałam ogólnikowo. Nie zamierzałam opowiadać, w jakiej kolejności przyszły na świat ani czy mnie bolało, zresztą nic nie wiem, bo spałam. Strasznie długo trwało, zanim nauczyłam się odróżniać jedną od drugiej. Chytrze wykorzystałam w tym celu malutkie odciski, jakie zrobiły im się na kciukach, które ssały. Na szczęście, jedna ssała kciuk prawy, a druga lewy, i tej, co ssała prawy dałam imię na P. Oszczędzę państwu szczegółów ich wczesnego dzieciństwa, ale sami rozumiecie, że w przypadku dwóch sztuk trochę tego jest.

Skończyły trzy lata i trzeba je było po raz pierwszy zawieźć do przedszkola. Dotychczas brałam zawsze duży samochód mojego męża, ale akurat, jak na złość, tego dnia wypadł mu służbowy wyjazd! Sama przygotowałam dziewczynki, biegały po domu od szóstej rano, podniecone wizją włożenia tornistrów. Zamieniły się sukienkami i zaczęły się kłócić o spinkę do włosów, więc przełamałam ją na pół, żeby z tym skończyć. Wybuchnęły płaczem, nie chciały jeść śniadania, ani się ubierać, ani iść do samochodu. Po długiej walce, siłą oderwałam tę na P, która wczepiła się w obicie kanapy. Musiałam ją zanieść do samochodu, a strasznie bolą mnie plecy. A że nieszczęścia chodzą parami, za nic nie chciały się zmieścić do mojego mini-smarta. Próbowałam jedną umieścić w bagażniku, ale był zajęty przez spacerówki. W końcu usadowiłam je jedną na drugiej na miejscu obok kierowcy, darły się, co sił w płucach, i w ogóle nie słyszałam radia. Jak na ranek, nie było specjalnie korków. Otworzyłam drzwi i wyrzuciłam tę z wierzchu na obwodnicę. Muszę przyznać, wcale nie uważam, że dobrze zrobiłam, bo wyrzuciłam tę grzeczniejszą.

Proszę mnie zrozumieć, uprzedziłam przecież męża, grałam w otwarte karty, zgodziłam się, owszem, ale powiedziałam: jedna.

Na sąsiedniej półce

Szukasz książki, audiobooka? Skorzystaj z wyszukiwarki
;

REKLAMA

LINKI SPONSOROWANE

REKLAMA

Zapraszamy na zakupy

REKLAMA

Najnowsze informacje na Tu Stolica

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Butelki dla dzieci Kambukka
Kambukka Reno

REKLAMA

Top hotele na Lato 2024
Top hotele na Lato 2024

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

REKLAMA

REKLAMA

AMBRA - Twoje Perfumy
AMBRA - Twoje Perfumy