Kronika policyjna
20 czerwca 2008
Z mieszkania ciągle coś ginęło. Znajomi załatwili sprawę. Po służbie też policjantka.
Z mieszkania ciągle coś ginęło
Kilku nastolatków od stycznia okradało rodzinę kolegi. Czekali tylko, aż wszyscy domownicy wyjdą. Pół roku rodzina oskarżała się nawzajem o kradzież. Historia wydała się nieprawdopodob-na nawet policjantom. Zgłosiła się do nich ko-bieta i opowiedziała, że od stycznia z jej miesz-kania ciągle coś ginie. Najpierw były to pienią-dze, później z lodówki znikał ser, wędlina, alko-hole. Wreszcie z mieszkania zniknął aparat foto-graficzny, telefon komórkowy, pamiątkowa srebrna biżuteria z bursztynami, słuchawki do komputera, USB, antyczny nóż zdo-biony, a nawet lornetka teatralna. Domownicy ciągle oskarżali się nawzajem o kra-dzież.Policjanci wzięli się do roboty, a kobieta postanowiła na własną rękę wykryć złodzieja. Wzięła dzień wolny w pracy i nikomu o tym nie powiedziała. W domu spo-kojnie czekała na rozwój wydarzeń. Nagle usłyszała, jak ktoś wstukuje numer kodu domofonu i wchodzi na klatkę schodową. Bardzo się zdziwiła, bo domownicy powin-ni być w tym czasie w pracy lub szkole. Pod drzwiami zastała... najbliższych ko-legów jej 14-letniego syna. Zaskoczeni chłopcy nie potrafili zupełnie wyjaśnić, co tu robią i szybko uciekli. Kobieta zgłosiła ten fakt policji. Funkcjonariusze zatrzymali najpierw dwóch braci: 16-letniego Sebastiana i 14-letniego Kamila, a dzień później 12-letniego Krystiana z Ząbek i 16-letniego Adama. Okazało się, że koledzy syna podczas wizyt u niego w domu, poznali kod do domofonu i wykorzystując nieuwagę domowników ukradli klucz do mieszkania. Gdy nikogo nie było, wchodzili do domu, opróżniali lodówkę z jedzenia i picia, a po imprezie zabierali wartościowe przedmio-ty, które wpadły im w oko. Wychodzili nie pozostawiając po sobie żadnych śladów. Sytuacja taka powtarzała się wielokrotnie od stycznia do maja. W tym czasie do-mownicy oskarżali się wzajemnie o kradzież, więc atmosfera była nieprzyjemna. Byli tak pewni, że to ktoś z nich, iż nawet nie próbowali szukać złodziei wśród ko-legów syna.
Znajomi załatwili sprawę
Młoda kobieta idąc wieczorem osiedlową drogą, obok jednego z bloków przy ulicy Rembielińskiej usłyszała dźwięk tłuczonego szkła. Chwilę później nieznajomy męż-czyzna przyłożył jej rozbitą butelkę do gardła. Zażądał oddania telefonu i torebki. Kobieta zachowała zimną krew i zaczęła z nim rozmawiać, co spowodowało dez-orientację napastnika. Kiedy zwolnił uścisk, wyrwała mu się i uciekła do domu. Tam opowiedziała historię swoim znajomym. Wspólnie postanowili poszukać sprawcy napadu. Znaleźli go na ulicy Julianowskiej. Wezwali policję. Napastnik rozpoznał ko-bietę i na widok zbliżającej się grupy próbował uciec. Bezskutecznie. Został złapany i przekazany policji. Za usiłowanie rozboju z użyciem niebezpiecznego narzędzia 29-letniemu Krzysztofowi Ż. grozi nawet 10 lat więzienia.Po służbie też policjantka
Policjantka z Targówka wracając do domu po służbie zauważyła wsiadającą do autobusu 26-latkę, dobrze jej znaną z popełnianych wcześniej przestępstw. W pew-nym momencie w autobusie rozległ się krzyk okradanej z biżuterii kobiety. Poli-cjantka natychmiast rzuciła się jej na ratunek. Nie miała żadnych wątpliwości, że złodziejką może być wielokrotnie notowana 26-latka. Rzeczywiście, tym razem próbowała ukraść pasażerce złoty łańcuszek. Marta S. przyznała się do wszystkiego i poddała dobrowolnie karze sześciu miesięcy pozbawienia wolności.cehadeiwu
na podstawie informacji policji