Kronika policyjna
3 kwietnia 2009
Rozbój w hotelu. Miała tylko być grzeczna.
Rozbój w hotelu
W jednym z hoteli robotniczych na Bemowie na wychodzącą z łazienki osobę na-padł bandyta. Uderzył ofiarę w tył głowy, pobił i okradł. Pokrzywdzony doznał moc-nych obrażeń twarzy. Złodziej ukradł mu 3 tys. zł oraz dowód osobisty. Na miejsce natychmiast wezwano bemowskich policjantów oraz karetkę pogotowia, która za-brała rannego do szpitala. Policjanci podejrzewali, że brutalnym bandytą może być jeden z mieszkańców hotelu. W jednym z pokoi zatrzymali 27-letniego mężczyznę. Piotr M. był pijany. Zabezpieczono przy nim pałkę teleskopową. Podejrzanego prze-wieziono do policyjnego aresztu przy ul. Pirenejskiej. Za rozbój grozi do 12 lat wię-zienia.Miała tylko być grzeczna
Dwóch mężczyzn sterroryzowało pracownicę salonu gier. Siekierą porozbijali auto-maty. Późnym wieczorem do jednego z salonów gier na Bemowie weszło dwóch mężczyzn. Po chwili jeden z nich zwrócił się do pracownicy, aby oddała im 20 zł, które - jak twierdził - "połknął" im automat do gry. - Kobieta poinformowała ich, że sporządzi protokół, na podstawie którego szef zwróci im pieniądze. Nagle jeden z mężczyzn prysnął jej gazem w twarz, skrępował ręce taśmą i zakleił usta. "Jak będziesz grzeczna, nic ci nie zrobimy" - powiedział jeden z mężczyzn. Bandyci za-brali jej torebkę, ukradli pieniądze, a potem siekierą zaczęli rozbijać automaty do gry i wyciągać z nich pieniądze - opowiada policjant. W pewnym momencie za-dzwonił telefon komórkowy kobiety. Jak się później okazało, był to szef pracowni-cy. Mężczyzna zaniepokojony, że kobieta nie odbiera, wysłał na miejsce ochronia-rzy. Kiedy pracownicy ochrony przyjechali przed salon gier, jeden z bandytów wy-szedł do nich i zaczął zapewniać, że nic się nie stało. Nie uwierzyli i postanowili wejść do środka. - Usłyszeli wołanie o pomoc i zauważyli turlającą się ze schodów pracownicę. Bandyta widząc, co się dzieje pobiegł do kolegi. W tym czasie ochro-niarze wyprowadzili kobietę na zewnątrz i zamknęli drzwi. Nie mieli kluczy do loka-lu, więc po prostu mocno trzymali klamkę, żeby nikt nie uciekł - opowiada policjant. Napastnicy próbowali jeszcze siekierą wyważyć drzwi. Chwilę później przyjechała policja. Widok radiowozu tak zdenerwował 26-letniego Tomasza S., że gwałtownie skoczyło mu ciśnienie. W asyście policjantów trafił do szpitala. Jego kompan, 44-letni Sylwester D. został zatrzymany i przewieziony do wolskiego aresztu.cehadeiwu
na podstawie informacji policji