Kierowcy blokują strażaków. "Im nowsze bloki tym gorzej"
19 listopada 2018
Ogromny wóz strażacki pędzący na sygnale w sytuacji, kiedy liczy się każda minuta i przymusowy stop na osiedlu, gdzie droga pożarowa stała się parkingiem chwilę po oddaniu mieszkań do użytku. Oto rzeczywistość większości osiedli na Białołęce. - To nie jest wina planów zagospodarowania, lecz kierowców - podkreślają strażacy.
- Straż kolejny kolejny raz nie może przejechać drogą pożarową przez ludzi, którzy nie myślą - opisuje trudną sytuację strażaków pędzących z interwencją na ul. Pasłęckiej pan Dominik na facebookowej grupie "Białołęka - Platforma Sąsiedzka". To niestety nie jest rzadki scenariusz a coraz częstsza rzeczywistość.
Straż często bezradna
- W tym roku odholowaliśmy na koszt właścicieli 146 pojazdów, które zaparkowały w miejscu zabronionym i utrudniały ruch. Część stała na drodze pożarowej. Możemy interweniować tylko na drodze publicznej - informuje starszy inspektor Sławomir Smyk ze straży miejskiej. Dokładnej skali tego zjawiska na osiedlach nie znamy, lecz skarżą się na nią nie tylko strażacy, lecz i sami mieszkańcy.
- Kto kilka lat temu dał pozwolenie na wybudowanie wielkiego osiedla bez zapewnienia miejsc postojowych dla mieszkańców? - dopytuje pani Iwona. - Na samochód masz, ale na parking to już nie? Niech inni zapłacą? - odpowiada jej Daniel. - Nie można ignorancji i głupoty zwalać jedynie na deweloperów. To że nie wybudowano parkingu, nie oznacza, że można zastawiać drogi pożarowe. Kiedyś przez takich idiotów kobieta spłonęła w pożarze. Nie potrafiła wydostać się z mieszkania, a straż pożarna nie mogła do niej dojechać właśnie przez zastawioną drogę - dorzuca Ewa.
Im nowsze osiedla, tym gorzej
Strażacy mówią bez ogródek: na większości nowych osiedli stawianych na Białołęce jest problem z interwencją straży pożarnej.
- A wystarczy, żeby mieszkańcy stosowali się do znaków drogowych. Tam gdzie jest zakaz, samochodów nie powinno być. Przecież droga pożarowa jest wyraźnie oznakowana. Sam mieszkałem na Białołęce, przy Skarbka z Gór. Na osiedlowych uliczkach jest tak ciasno, że wystarczy jeden pojazd na zakazie i samochody strażackie nie mają szans wjechać. A czym nowsze osiedle, tym jest bardziej "zagospodarowany" grunt. Odległości między blokami są mniejsze, a więc i same drogi są ciasne. Ten problem dotyczy nie tylko Białołęki. To nie jest wina planu zagospodarowania, lecz samych kierowców - komentuje mł. brygadier Robert Okliński z Państwowej Straży Pożarnej w Warszawie.
Auto na rolkach
Komendant miejski Państwowej Straży Pożarnej podkreśla, że w razie potrzeby strażacy mają swoje sposoby na samochody blokujące przejazd. - Jeśli jest taka możliwość - czyli mamy gdzie odholować pojazd - to wykorzystujemy takie urządzenia jak rolki, które w dość szybki sposób można założyć na wszystkie cztery koła przesuwając samochód. Czasami też sami lub z pomocą przechodniów lekko podnosimy auto i je przestawiamy. A kiedy nie ma innej opcji, to wjeżdżamy przez trawnik po drodze wycinając krzewy, drzewka, słupki, czy wszystkie inne urządzenia blokujące nam dostęp do miejsca interwencji. To wszystko zabiera jednak cenne minuty - podsumowuje Leszek Smuniewski.
(DB)