Kąty Grodziskie czy koszmar grodziski?
26 września 2008
Jest taka ulica na Białołęce. Wcale nie gdzieś w kącie, a nawet można by pokusić się o to, by nazwać ją głównym traktem wschodniej części dzielnicy.
Autorka jest członkiem Partnerstwa Ulic Zielonej Białołęki, obecnie Stowa-rzyszenie Moja Białołeka. |
Wieloletnie starania jej mieszkańców o oświetle-nie i budowę chodników nie przyniosły żadnych efek-tów, choć trzy lata temu zbudowano i chodniki, i la-tarnie w tzw. starej części do numeru 115 i wszyscy mieli nadzieję, że i dalej dojdzie "cywilizacja". Zbliża się kolejna jesień i zima. Dni stają się coraz krótsze i coraz większy jest lęk przed poruszaniem się w ciemnościach i po rozjeżdżonych poboczach, które praktycznie nie istnieją.
W ciągu ostatnich lat liczba mieszkańców ul. Ką-ty Grodziskie między numerami 115 a 123 i nowo powstających ulic Stogi, Spichrzowej i Pszenicznej wzrosła trzykrotnie. Ulica przejmie ruch (ok. 1500 samochodów dziennie) z powstającego przy ul. Zdziarskiej osiedla Zielona Dolina. Ciągle powstają nowe domy, które za chwilę bę-dą zasiedlane, działa przedszkole i tylko otoczenie pozostaje jak z zapomnianej przez Boga i ludzi wsi. Jak to możliwe, że tak ważna i bardzo ruchliwa ulica jest wciąż nieoświetlona, podczas gdy boczne, ciche, wręcz wiejskie uliczki z roku na rok zyskują latarnie, chodniki i inną infrastrukturę.
Tyle razy mieszkańcy zgłaszali te problemy władzom dzielnicy. Próbowali inter-weniować w jednostkach do tego powołanych i jak zawsze spotykali się ze zrozu-mieniem i obietnicami, że "może kiedyś, że w przyszłym roku - zrobimy, zbuduje-my, weźmiemy pod uwagę".
Czy naprawdę musi dojść do wypadku, żeby wreszcie uwzględniono postulaty mieszkańców?
Zapraszamy władze dzielnicy, osoby z Zarządu Dróg Miejskich na wieczorny spacer od przystanku autobusowego przy ulicy Zdziarskiej do osiedla, w którym mieszka ok. 150 osób. Jakiej trzeba odwagi ze strony matki odprowadzającej swo-je dziecko do przedszkola, nawet w biały dzień? Ile lęku czują rodzice, których dzieci muszą jakoś wrócić ze szkoły? O jeździe rowerami nie może być mowy, bo to prawie samobójstwo wśród pędzących samochodów (jest miejsce na ścieżki ro-werowe!). Dochodzi już do takich absurdów, że dzieci podwozimy parę metrów do przystanku autobusowego lub przedszkola, bo boimy się o ich życie.
Nawet kierowcy miejskich autobusów mają kłopoty na tym odcinku drogi i nie-jednokrotnie zjeżdżali niebezpiecznie na pobocza oślepiani przez światła nadjeżdża-jących samochodów.
Do ilu niebezpiecznych zdarzeń drogowych tu doszło - można sprawdzić w wykazach policyjnych. Pisk opon to dźwięk doskonale znany wszystkim, którzy tu mieszkają. Zawsze podrywa na równe nogi, bo od razu myślimy o bliskich.
I jakby tego było mało, dochodzą jeszcze codzienne przerwy w dostawie prą-du. Boimy się, że nasze domowe urządzenia tego nie wytrzymają. Każda burza czy większy wiatr, to już problem energetyczny. Nawet nie dziwi nas to, kiedy co dzień widzimy, w jaki sposób są zamontowane kable elektryczne. Straszą, zwisając byle jak ze słupów, w czasie wichur stanowią realne zagrożenie dla mieszkańców czy samochodów poruszających się po ulicy Kąty Grodziskie. Czy władze dzielnicy nie mogą wpłynąć na przedsiębiorstwa energetyczne i nakazać im uporządkowanie linii przesyłowych tak, żeby nie zagrażały ludziom i nie powodowały nieustających wy-łączeń prądu.
Co stoi na przeszkodzie, że nie można "ucywilizować" tak krótkiego odcinka ważnej ulicy? Przecież jesteśmy mieszkańcami stolicy europejskiego kraju. Tu pła-cimy niemałe podatki. Żyjemy pozbawieni elementarnych wygód, które należą się mieszkańcom miast.
Nawet Telekomunikacja Polska nie chce nam zainstalować telefonów i woli pła-cić kary, a z telefonami komórkowymi musimy nieźle pobiegać, aby cokolwiek usłyszeć. Pół roku temu zamknięto agencję pocztową, skazując nas na stanie w olbrzymich kolejkach (pod warunkiem, że znajdziemy miejsce do zaparkowania samochodu) w jedynej poczcie na wielkim osiedlu przy ulicy Skarbka z Gór.
Wiemy, że nie wszystko leży w gestii władz dzielnicy, ale to władze powinny zauważać i reagować na problemy jej mieszkańców oraz wspierać ich działania w starciu z instytucjami odpowiedzialnymi za zaistniały stan.
Jolanta Żejmo
Zrobimy, zbudujemy, weźmiemy pod uwagę...