"Jestem bielańczykiem". Czy istnieje bielańska tożsamość?
13 kwietnia 2017
Słyszę od ludzi często, chyba coraz częściej: "jestem bielańczykiem". Myślę sobie, że to bardzo fajnie, że ludzie czują się lokalnymi patriotami, identyfikują się z dzielnicą, w której mieszkają? Ale jeśli istnieje bielańska tożsamość, to na czym właściwie polega?
Niby jest sprawą oczywistą taka dzielnicowa tożsamość "małych ojczyzn", odmienna na Szmulkach, Pradze, Woli, Ochocie, Mokotowie. Tyle, że owa tożsamość bywa w jednych dzielnicach bardziej oczywista niż w innych. W przypadku Bielan sprawa wcale oczywista nie jest. W skład dzielnicy w jej dzisiejszych granicach wchodzi parę dość daleko oddalonych od centrum Bielan obszarów, które niewiele z sobą mają wspólnego, tak jeśli chodzi o historię, tradycję, jak i dzień dzisiejszy: Młociny, Wólka Węglowa, czy Radiowo... No właśnie, tu pojawia się problem z samym pojęciem bielańskiej tożsamości, bo czy mieszkańcy tych enklaw mogą czuć się "pełnoprawnymi" bielańczykami?
Chomiczówka, Wawrzyszew, Wrzeciono? Opłotki
Jest i kolejny problem, mianowicie pojęcie lokalnej bielańskiej tożsamości. Znam ortodoksów, dla których Bielany istnieją w historycznych granicach. Dla nich Chomiczówka, Wawrzyszew czy Wrzeciono to już opłotki, a ich mieszkańcy do miana prawdziwych "bielańczyków" nawet nie mogą pretendować, choć przecież mogą się nimi czuć, bo w końcu Bielanami jest wszystko to, co znajduje się w dzisiejszych administracyjnych granicach dzielnicy.
Są i tacy, którzy demonstrując lokalny patriotyzm "bielańskość" rozszerzają na Żoliborz tłumacząc, że podział tych dzielnic jest sztuczny. I historycznie rzecz biorąc mają sporo racji, bo Bielany dawniej rzeczywiście niemal w całości należały do Żoliborza. Więc mają z Żoliborzem kulturowo sporo wspólnego, więcej niż z "opłotkami", które później do nich przyłączono. A takie rejony jak Marymont rzeczywiście zostały dość sztucznie rozdzielone dzielnicowymi granicami. Ci, którzy dorastali na Chomiczówce, całe życie mieszkali na Żoliborzu i dopiero w 1994 roku, nie przeprowadzając się, nagle stali się mieszkańcami Bielan. Trudno więc nie odmówić racji tym, którzy w pewnych obszarach tożsamość obu dzielnic jakoś łączą.
Lokalny folklor?
Wreszcie trudno mówić o jakimś w miarę zintegrowanym bielańskim wzorcu kulturowym, dominującym kierunku. Lokalny "folklor" nie jest tak wyrazisty jak ten z Woli, Pragi, Szmulek, czy Powiśla, a poza tym brak chyba wyrazistego modelu identyfikacji takiego jak wolskie cwaniactwo, czy żoliborska elitarność, mokotowska inteligenckość. Choć w tej sprawie mogę się grubo mylić. Nie piszę tego wszystkiego, by jątrzyć, wywołać waśnie, ani wywołać kolejnej dyskusji na temat żoliborsko-bielańskich koneksji, raczej by zapytać Państwa po przeczytaniu interesującego wątku na jednym z bielańskich forum, czym dla Was jest bielańska tożsamość, co tak naprawdę znaczy być bielańczykiem? Dla mnie jest jakoś pozytywny fakt opisywany przez socjologów, że warszawiacy coraz częściej identyfikują się ze swoim najbliższym otoczeniem, osiedlem, dzielnicą, a dopiero potem miastem i stąd moje pytania o to, czy jest jakieś sedno historycznej i bielańskiej tożsamości, które warto lepiej poznać, zdefiniować i być może opisać....
(wk)