Jest zatoka pod żłobkiem na Chodeckiej! 7 lat walki z ZDM i zwycięstwo
26 września 2014
Powracam dziś do tematu, który poruszałam na łamach "Echa" dokładnie siedem lata temu. Pisałam wówczas o problemach braku infrastruktury parkingowej obok istniejącego od lat 70-tych żłobka przy ul. Chodeckiej.
Parkowanie wzdłuż ulicy Chodeckiej było właściwie jedynym rozwiązaniem. Nietrudno sobie wyobrazić, jak wygląda pospieszne wyjmowanie dziecka z auta i często dodatkowo wózka dla niego, gdy za plecami przejeżdżają rozpędzone samochody lub jadące prosto z pętli autobusy.
Iwona Wujastyk
Gdy się to bezpiecznie uda, to dopiero połowa sukcesu, gdyż aby dojść szybko do żłobka trzeba zniszczyć trochę zieleni, zabłocić się po deszczu lub przebrnąć w zimie przez śnieg do kolan. Nie jest to ani komfortowe, ani przede wszystkim bezpieczne".Jako mama wówczas 2,5-letniego synka, sama to przeżywałam i już wówczas podjęłam próbę zachęcenia Zarządu Dróg Miejskich do dostosowania ulicy do współczesnych potrzeb i wybudowania przed żłobkiem zatoki parkingowej. Wydawałoby się to bardzo proste. Dwa lata wcześniej istniała tam bowiem zatoka dla autobusów, gdy pobliski przystanek obok był remontowany. Niestety mimo próśb kierownictwa placówki i rodziców o pozostawienie zatoki przed żłobkiem po zakończonym remoncie przystanku, ZDM ją zlikwidował.
Po napisaniu interpelacji popartej ponad setką podpisów w tej sprawie pojawiło się zielone światło. Otrzymałam odpowiedź, że budowa tej zatoki jest zasadna i zostanie wpisana do planu remontów na rok 2009 lub 2010. Budowa "zatoki parkingowej" w tym miejscu, zgodnie z obowiązującymi przepisami wymagałaby usunięcia pięknego drzewostanu, co z powodów ekonomicznych, estetycznych ect. wydaje się być niewłaściwe. Problem jednak może rozwiązać - i tu uwaga: "zatoka postojowa". Niestety zamiast zatoki, ku zaskoczeniu wszystkich, wzdłuż pasa zieleni pojawiły się estetyczne niskie barierki, które spowodowały, że rodzice zmuszeni byli parkować auta zajmując jeszcze więcej drogi. To rozwiązanie było nie tylko bardziej niebezpieczne dla nich samych, ale też dla mijających ich pojazdów. Mimo świadomości zagrożenia, codzienność zmuszała rodziców do takich praktyk przez kolejne lata.
Skąd problem?
Trudno nad takim faktem przejść do porządku dziennego i nie reagować. Już jako radna miasta powróciłam do tematu. Podnosił go też w ostatnich latach jeden z radnych dzielnicy. Otrzymał odpowiedź negatywną. Nie mogłam zrozumieć, czemu coś, co pojawiło się przed żłobkiem na chwilę i w prosty sposób rozwiązywało ogromny problem, nie mogłoby znów tam funkcjonować. Co stoi na przeszkodzie do ponownego wybudowania zatoki parkingowej?
Odpowiedź na to pytanie będzie tak samo zaskakująca dla Państwa, jak była dla mnie. Poprosiłam o analizę możliwości rozwiązania tego problemu człowieka o dużym doświadczeniu i wiedzy w zakresie planowania miasta, ale też ogromnej wrażliwości na potrzeby mieszkańców - Jana Kulika, Dyrektora Biura Rozwoju Miasta. Uświadomił mi, że budowa "zatoki parkingowej" w tym miejscu, zgodnie z obowiązującymi przepisami wymagałaby usunięcia pięknego drzewostanu, co z powodów ekonomicznych, estetycznych ect. wydaje się być niewłaściwe. Problem jednak może rozwiązać - i tu uwaga: "zatoka postojowa" - bo to z taką mieliśmy do czynienia podczas remontu przystanku autobusowego. Nie wymaga niszczenia roślinności, opracowywania wielotomowej szczegółowej dokumentacji i nie jest aż tak kosztowna. Jakże jestem mu wdzięczna za tę radę. Do dziś jednak nie zrozumiałam, dlaczego w dotychczasowej korespondencji ZDM nigdy nie podpowiedział tak prostego rozwiązania.
Mądrzejsza o tę wiedzę napisałam kolejną, tym razem krótka interpelację z prośbą o wykonanie zatoki postojowej. Odpowiedź pozytywna przyszła błyskawicznie, a ZDM zaplanował jej wykonanie na drugą połowę roku. Początkowo podeszłam do niej sceptycznie. Tyle razy w przeszłości już różne daty w tej kwestii padały. Jednak, tym razem się udało. Tuż przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego powstała długo wyczekiwana zatoka, a wraz z nią chodnik prowadzący wprost do żłobka. Nikt już nie niszy zieleni i wyjmując dziecko z auta nie musi nerwowo oglądać się przez ramię.
Patrząc na mojego syna, który jest już po półmetku szkoły podstawowej, widzę, ile czasu upłynęło od mojej pierwszej interpelacji w tej sprawie. Mam jednak satysfakcję, że się udało, i że ci rodzice, którzy 1 września przyprowadzili swoje dzieci do żłobka po raz pierwszy, nie poznali już tego problemu.
Iwona Wujastyk
Radna m.st. Warszawy
i.wujastyk@wp.pl