Jak z porażki zrobiono sukces? Przed wyborami metro się wydłuża
2 lipca 2014
Po czym poznać, że idą wybory samorządowe? Jak zwykle po tym, że mnożą się obietnice. A na co najbardziej narzekają mieszkańcy Warszawy? Między innymi na komunikację. A więc pół roku przed wyborami prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz kreśli na mapie 11 stacji metra.
Za sprawą radnych Białołęki rozpoczęła się dyskusja, czy zabrać stację metra z Bródna i wybudować ją za Trasą Toruńską. Równolegle z dyskusjami przygotowywana jest ekonomiczna i demograficzna analiza przebiegu metra na Białołękę. Zespół działający przy Biurze Drogownictwa m.st. Warszawy podjął decyzję o wyborze trzech wariantów nowej trasy metra, które będą rozpatrywane jako możliwie do wykonania. Te trzy warianty prowadzą na Białołękę... Decyzja do końca roku. Kolejny "ostateczny termin" to październik 2013. Później już było tylko gorzej - zapadał się grunt i ulice, zalało budowę stacji Powiśle, pękały ściany kamienic na Pradze, pojawiały się kolejne opóźnienia i w rezultacie aktualna data oddania do użytku odcinka między Wolą a Pragą to przełom września i października tego roku (też niepewna!).
Opóźnienie? Połączyć etapy i pokazać jako sukces
Pod koniec czerwca stołeczny ratusz ogłosił "zmiany" - zamiast dwóch etapów budowy - będzie jeden, a metro zostanie zbudowane od razu w całości - do stacji końcowych. Tak przekazują to władze miasta. Dzieci urodzone w roku objęcia władzy przez Hannę Gronkiewicz-Waltz z Bemowa na Bródno przejadą metrem, gdy będą mieć lat szesnaście. Zakładając optymistycznie, że obietnice wyborcze znajdą się niespodziewanie w kategorii spełnionych. A czym różni się to od poprzedniej koncepcji? W zasadzie niczym oprócz tego, że metro będzie później, niż pierwotnie zakładano, a trasa na Bemowie ma być o jedną stację krótsza.
Nie będzie wariantu 3+3, czyli po trzy stacje na Bemowo i Targówek w pierwszym etapie (jak zapowiadano jeszcze w 2011 roku; wtedy te stacje miały być gotowe w 2016) ma być "od razu" jedenaście stacji: pięć w kierunku Bemowa, reszta - na Bródno. Pierwsze trzy w każdą stronę (w nowej propagandzie ratusza nie nazywa się tego jednak 3+3) mają być gotowe w ciągu czterech lat (w 2018 r. - dwa lata później niż pierwotnie planowano), w kolejne cztery lata - pozostałe. Wszystko dzięki perspektywie finansowej UE, z której Warszawa ma zamiar dostać 25 miliardów złotych (11,6 mld trafi na rozwój komunikacji). Skąd pewność, że dostanie? Wynika ona z terminu zbliżających się wyborów?
Oprócz stacji Szwedzka, Targówek 1 i 2 mają w dalszej kolejności powstawać przystanki Zacisze, Kondratowicza i Rembielińska, które oddane do użytku będą w 2022 roku (też dwa lata później niż pierwotnie zakładano zakończenie trzeciego etapu). W stronę Bemowa do 2022 powstaną stacje Wola Park i Powstańców Śląskich, cztery lata wcześniej - Wolska, Moczydło i Księcia Janusza. Pierwotnie metro miało jechać o jedną stację dalej - na Chrzanów.
Innymi słowy - dzieci urodzone w roku objęcia władzy przez Hannę Gronkiewicz-Waltz z Bemowa na Bródno przejadą metrem, gdy będą mieć lat szesnaście. W wariancie optymistycznym, rzecz jasna, zakładając, że obietnice wyborcze znajdą się niespodziewanie w kategorii spełnionych. Coś w stylu nieśmiertelnego "A gdyby tu było nagle przedszkole w przyszłości".
Finanse miasta będą kulały
Budowa metra już dziś pochłania ogromne kwoty, czego konsekwencją jest brak pieniędzy na budowę szkół, przedszkoli czy dróg w nowych osiedlach, a także wielu innych inwestycji komunikacyjnych, które znacznie szybciej i taniej doprowadziłyby do poprawy jakości życia w Warszawie, jak choćby adaptacja infrastruktury kolejowej do potrzeb Szybkiej Kolei Miejskiej jeżdżącej z częstotliwością metra.
- Taka rozbudowa metra poważnie wydrenuje budżet stolicy - uważa Wojciech Tumasz, radny Białołęki, społecznik, jeden z założycieli Stowarzyszenia Integracji Stołecznej Komunikacji (SISKOM). - Dlatego uważam, że zapowiedź takiej rozbudowy drugiej linii metra nie jest niczym innym, jak wyborczą propagandą.
Możliwe. Zresztą zapowiedzi pani prezydent wcale nie oznaczają, że po wyborach nie zostaną podjęte inne decyzje, a poza tym - Białołęka nie zrezygnuje z walki o odgałęzienie linii w kierunku Głębockiej. Zatem - do deklaracji w sprawie budowy metra podchodźmy na luzie i z dużym dystansem.
(wt)
.