Akrobaci z Targówka na mistrzostwach świata!
3 lipca 2014
Są najlepsi w kraju, chcieliby także na świecie. Akrobaci Oskar Piotrowski i Adam Wojtacki zrobili wszystko, żeby pojechać na mistrzostwa do Paryża.
25-letni absolwent Politechniki Warszawskiej na co dzień pracuje jako konstruktor samochodów i maszyn. Mieszka na Bródnie, zaraz po pracy zjawia się na Kołowej, by trzymać na barkach młodszego o siedem lat Oskara, ucznia pobliskiego liceum. Duet pojedzie do Francji nawet z nadziejami na medal. Polski Związek Akrobatyki Sportowej na ich wyjazd nie dał pieniędzy. Nie dał też DKS Targówek, bo nie ma.
- Związek dotował tylko dwójkę mieszaną i trójkę kobiecą. Reszta, chcąc jechać do Paryża, musi zebrać pieniądze samodzielnie. Dziwna sytuacja. Tym bardziej że jako reprezentanci nie możemy tam wziąć na przykład najtańszego hotelu, tylko taki, który wynajmie kadra. Poza nami radzić sobie muszą trójka i czwórka męska, a także reprezentacja juniorów. Nie jesteśmy dyscypliną olimpijską, a takich państwo nie dotuje. Z drugiej strony przecież reprezentujemy Polskę - mówi Dariusz Obrębski, trener dwójki akrobatów DKS Targówek.
Polak potrafi
Młodzi ludzie wzięli sprawy w swoje ręce i znaleźli sposób. Przez stronę polakpotrafi.pl, specjalizującą się w zbieraniu pieniędzy na zgłoszone projekty, poprosili ludzi dobrej woli o umożliwienie realizacji marzenia ich życia.
- Musieliśmy coś zrobić. Zorganizowaliśmy tę akcję ryzykując, że nie zbierzemy potrzebnej kwoty i pieniądze trzeba będzie zwracać. 25-letni absolwent Politechniki Warszawskiej na co dzień pracuje jako konstruktor samochodów i maszyn. Mieszka na Bródnie, zaraz po pracy zjawia się na Kołowej, by trzymać na barkach młodszego o siedem lat Oskara, ucznia pobliskiego liceum. Ale teraz wiemy, że pojedziemy za wszelką cenę. Nawet gdyby trzeba było się zapożyczyć. 50 tys. zł to mało w skali całego życia, żeby potem żałować, że zmarnowało się taką okazję - mówi Adam Wojtacki.
Po tygodniu zbiórki akrobaci mieli już 10 tys. zł. Za każdą kwotę chłopcy oferują określoną formę wdzięczności - od podpisów na koszulkach, przez reklamę na ich oraz klubowej stronie internetowej, kończąc na występach na prywatnych imprezach.
Treningi kosztem życia prywatnego
Na razie trenują po trzy godziny dziennie, z wyjątkiem niedziel, które są wolne. Da się to pogodzić z pracą czy nauką? - Nad nauką trzeba posiedzieć przed treningiem lub wieczorem, bywa niełatwo - uważa Oskar Piotrowski. - Jeżeli słyszę, że komuś pogorszyły się oceny w szkole, to wiem, że to pretekst, aby skończyć ze sportem. Na Politechnice nie jest lekko, ale dla chcącego nie ma nic trudnego. Wszystko kosztem wolnego czasu czy kontaktów towarzyskich - dodaje Adam.
Wyjazd na mistrzostwa zaplanowany jest na 6 lipca. Jak to wszystko będzie wyglądało?
- Po dwóch dniach treningów na miejscu zaczynamy startować. Najpierw układ statyczny, tylko z elementami siłowymi. Potem układ z dynamicznymi saltami, do tego przeskoki, podrzuty. I układ finałowy będący połączeniem dwóch wcześniejszych, których dobre wykonanie może dać awans do finału - mówi trener Obrębski. - Trudno powiedzieć, na co możemy liczyć. Jedzie się po to, żeby zrobić swoje - wykonać wszystkie założenia, bez błędu. Każde pół sekundy może ważyć. To loteria. Mam nadzieję, że damy z siebie sto procent. Przede wszystkim trzeba swoje wykonać w całości. Medale rozdaje się później.
mac
