Inni robią pieniądze, ja zbieram znaczki
19 kwietnia 2013
"Zakręceni lokalnie" to cykl "Echa" prezentujący mieszkańców Bemowa, którzy w swojej okolicy odnaleźli pasję. Tym razem Grzegorz Morawski, który prowadzi sklep filatelistyczny przy ul. Górczewskiej 200A lok. 4, w pobliżu skrzyżowania z Powstańców Śląskich.
Cały sklep pana Grzegorza wypełniony jest półkami ze znaczkami. Są na nich kwiaty, koty, postacie historyczne, postacie z filmów animowanych. Można zobaczyć angielską królową, Adolfa Hitlera. - Zbieranie znaczków uczy! - przekonuje pan Grzegorz. - To skarbnica wiedzy z zakresu historii, geografii, biologii.
To jednak sklep z niszowym towarem. Przychodzą więc głównie kolekcjonerzy. Ci sami, których można spotkać co niedzielę na Żoliborzu, gdzie w Szkole Rzemiosł Artystycznych na Fellińskiego 13 (róg gen. Zajączka) odbywają się spotkania filatelistów. Kolekcjonerzy zrzeszają się w Polskim Związku Filatelistów, który ma oddziały w wielu miastach w Polsce, również w Warszawie przy ulicy 3 Maja 12. Przy PZF funkcjonują czasopisma, kluby zainteresowań. Organizowane są też zjazdy i wystawy. Takie związki są bardzo potrzebne, szczególnie gdy w grę wchodzi rzadka pasja, jak w przypadku pana Grzegorza, którego znajomi i rodzina nie podzielają nietypowych zainteresowań.
Znaczek na wagę złota
Ceny znaczków wahają się od kilku do nawet... kilkuset tysięcy złotych. - Czasem ludzie przychodzą z nadzieją, że znalezione na strychu kolekcje są warte fortunę. Niestety, takich drogocennych okazów jest najczęściej tylko kilka na świecie. I wiadomo już, w czyich są rękach - tłumaczy właściciel sklepu.
Zbiór pana Grzegorza to lekcja historii samej poczty. Pierwsze znaczki pojawiły się dopiero w XIX wieku w Anglii, najwcześniejszy zaś w 1840 roku. Posiadał nominał 1 pensa i czarny kolor, dlatego nazywany jest "czarną Penny" lub "Penny Black". Znaczek przedstawiał medal z portretem królowej Wiktorii, wybity w 1837 roku. Wzorem Anglii poszły niebawem inne kraje, także Polska - w 1860 r.
U pana Grzegorza można zobaczyć także zbiory monet oraz stare listy. - Nie do końca o same listy chodzi, ale o sposoby ich oznakowania w czasach, kiedy jeszcze nie było znaczków. Wtedy najczęściej stosowano stemple.
Mauritus, Chiny i NRD
- Bardzo rzadkie i drogie są znaczki z dawnych kolonii, na przykład "Błękitny Mauritus". To są już ceny aukcyjne - opowiada Grzegorz Morawski. - Ja sam zbieram znaczki związane z państwem niemieckim. Mam w swoim zbiorze takie, które pochodzą z NRD, kolonii niemieckich, a nawet z czasów księstwa niemieckiego. Są też bardzo cenne znaczki chińskie z lat 60., czasów rządów Mao...
"Kolekcjonerzy to ludzie szczęśliwi" - mówi wielki napis nad regałami w sklepie pana Grzegorza. - Pieniędzy z tego nie ma wielkich, ale cieszę się, że spełniłem swoje marzenie. Znajomi czasem mówią, że zazdroszczą mi tego, że robię to, co lubię. Każdy człowiek musi mieć jakiś cel, jakieś hobby - podsumowuje Grzegorz Morawski. - Przychodzi do mnie taki pan po 80-tce, też kolekcjoner, i mówi: "Te znaczki mnie trzymają przy życiu".
kz