I po wyborach
3 grudnia 2010
Kandydatów było setki, do rady dzielnicy dostało się kilkunastu - a plakatów jakoś nie ubywa.
Według Państwowej Komisji Wyborczej za sprzątnięcie plakatów odpowiadają komitety wyborcze. Mają na to trzydzieści dni od zakończenia wyborów, czyli do 21 grudnia banery, tablice i plakaty muszą zniknąć z ulic. A co w przypadku, gdy komitet obowiązku zaniedba? Wtedy za sprzątanie bierze się lokalny samorząd, a rachunek za porządki wystawia organizacji wystawiającej kandydata.
W Warszawie sprawa wygląda tak, że sprzątaniem za niedbaluchów zajmuje się Zarząd Oczyszczania Miasta. Podczas wyborów na bieżąco były usuwane te, które nielegalnie zawisły na słupach wzdłuż miejskich ulic, ale do sprzątnięcia po-zostało jeszcze kilka tysięcy wyborczych plakatów. - Usunięcie plakatów będzie kosztowało komitety wyborcze słono - usłyszeliśmy w ZOM. - Cztery lata temu wy-stawiliśmy komitetom rachunki na łączną kwotę 85 tysięcy złotych.
Sprzątając samemu, można sporo zaoszczędzić. A może warto zapamiętać, którzy kandydaci nie usunęli swoich twarzy ze słupów i płotów? Wtedy, jeśli będą kandydować w kolejnych wyborach, będzie im można wypomnieć brak troski o dzielnicę i miasto...
(wt)