Graffiti w Parku Herberta. "Dzieci muszą poczuć adrenalinę"
23 kwietnia 2019
Wymalowane sprejem bazgroły, w tym także wulgarne i niecenzuralne wyrazy pokryły skatepark w rozkopanym Parku Herberta. Czy ma to coś wspólnego ze sztuką? Tak twierdzi młodzież.
Jak zauważył ostatnio jeden z internautów na grupie facebookowej "Warszawskie Bielany - Mieszkańcy" skatepark w rozkopanym Parku Herbarta padł ofiarą graficiarzy, jednak trudno nazwać wulgarne bazgroły artystycznym wyrazem jakiejkolwiek sztuki ulicznej. Według internauty jest to najzwyklejszy wandalizm.
"Już zapomnieliście"
Mieszkaniec zwrócił się bezpośrednio do burmistrza z prośbą o objęcie parku systemem monitoringu, w przeciwnym razie - jak przekonuje - będzie już tylko gorzej. Nie wszyscy uczestnicy dyskusji zgadzają się, że to wandalizm.
- Graffiti od zawsze było częścią tej kultury. Trudno też, by młodzież szanowała obiekt, który jest tak zaniedbany - przecież nikt nie będzie po tym jeździł, jeżeli jest tam tak dużo piasku. Fakt, że nikt nie naprawia dziur, też raczej nie zachęca... - nie dziwi się tym "malowidłom" pan Marcin, który zastanawia się, czy zamiast instalacji kamer nie powinno się raczej zamknąć sklepów z alkoholem w pobliżu parku. W dyskusji pojawiły się też zupełnie odmienne zdania. - Dzieci muszą poczuć adrenalinę, gdy robią coś "na nielegalu". Już chyba zapomnieliście, jak to jest być dzieckiem. Uważam, że powinno tam powstać fajne kolorowe graffiti, a niebieski podkład jest idealny - komentuje Michał. Inni zaś tłumaczą działania młodzieży taką właśnie specyfiką obiektu - typowo przeznaczoną dla odpowiedniej popkultury, w tym przypadku skejtów mocno kojarzonych z graffiti.
Czy ma to cokolwiek wspólnego ze sztuką?
- Proszę nie obrażać prawdziwych graficiarzy. Wymalowane penisy to nie jest sztuka uliczna - oburza się pan Marcin. Wtórują mu też inni. - A do tego rozbite butelki, wyrwane i wypalone dziury w nowej nawierzchni oraz bazgroły. Śmietniki i nowe latarnie co tydzień były wymieniane, więc to nie zabawa dzieci tylko czysty patologia i wandalizm - dowodzi mieszkaniec. - A może właśnie zatrudnić młodych, zdolnych grafficiarzy. Zrobić tu miejsce z klimatem - proponuje kolejny komentujący.
Tymczasem Park Herberta jest wciąż rozkopany. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami remont miał zakończyć się we wrześniu ubiegłego roku. Mamy wiosnę, a inwestycja za 3,8 mln zł stoi w miejscu - to efekt rozwiązania umowy z wykonawcą, który - zdaniem władz dzielnicy - nie poradził sobie z tym zadaniem.
- Firma, która wygrała przetarg, została usunięta z placu budowy po wielokrotnym niedotrzymaniu warunków umowy oraz nieregulowaniu płatności dla podwykonawców. Teraz trwa inwentaryzacja prac, następnie rozpiszemy nowy przetarg. W projekcie parku przewidzianych jest kilkanaście kamer monitoringu - informuje burmistrz Grzegorz Pietruczuk.
- Na pewno skatepark nie powinien być pomalowany "na dziko", tylko w porozumieniu z urzędem dzielnicy. Jeśli park będzie skończony i będzie takie zainteresowanie, to zaprosimy artystów graficiarzy, którzy pomogą utrzymać obiekt w takim klimacie, jaki preferują skejci. Ale z całą pewnością nie zgadzamy się na bezsensowne pomazanie ramp, bo to nie są żadne graffiti, tylko zwykłe chuligaństwo. Trzeba odróżniać te dwie rzeczy - uważa burmistrz.
(DB)