Falenica: przejazd kolejowy zamykany na kwadrans

Dworzec PKP Falenica, szlabany zostają opuszczone. Zanim przejedzie pierwszy pociąg, kilkanaście osób zdąży przebiec przez tory. W końcu pojazd pojawia się - po około dwóch minutach od zamknięcia przejazdu. Kiedy w końcu mija stację, szlabany nie podnoszą się, a w kolejce do przejazdu ustawia się coraz więcej samochodów. Piesi cały czas swobodnie przebiegają przez tory. Po kilku minutach nadjeżdża kolejny pociąg. Po nim następny. Dróżnik w końcu otwiera przejazd, po około piętnastu minutach od jego zamknięcia.

Czy to dziwne? Dla naszego czytelnika tak. Dla wszystkich z pewnością irytujące.

PKP Polskie Linie Kolejowe mają jednak dość restrykcyjne wytyczne w tej kwestii. - Rogatki nastawiane z miejsca, z odległości oraz zdalnie, furtki lub zapory na przejściu powinny być zamknięte na dwie minuty przed nadjechaniem czoła pojazdu kolejowego do przejazdu. W związku z tym, jeśli przez przejazd przejeżdżają w krótkim czasie trzy pociągi, to czas oczekiwania może przekraczać 10 minut, ten czas to zapewnienie bezpieczeństwa użytkownikom przejazdu i linii kolejowej, ograniczenie możliwości "wjechania" pod opadające rogatki, pomimo czerwonego światła - tłumaczy Mirosław Siemieniec, rzecznik PKP PLK.

Przytacza z chęcią trochę statystyk.

- W 2013 roku na przejazdach kolejowych zarejestrowano 211 zdarzeń - kolizji i wypadków. Śmierć poniosło 35 osób, 34 osoby zostały ranne. Czy pośpiech jest ważniejszy niż życie? - kwituje.

DZ