REKLAMA

Targówek

Historia

 

Dziwna śmierć niemieckiego generała. Jego pomnik stał przy Łodygowej

  23 stycznia 2017

alt='Dziwna śmierć niemieckiego generała. Jego pomnik stał przy Łodygowej'
W latach 1935-1938 Werner von Fritsch był bardzo blisko Hitlera jako naczelny dowódca Wehrmachtu.
źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 2-14885

Zginął przypadkiem czy został "zmuszony do samobójstwa" przez Hitlera? Gen. Werner von Fritsch zginął na Zaciszu podczas oblężenia Warszawy.

REKLAMA

Himmler, Göring, Borman, Frank - nazwiska najważniejszych przywódców wojskowych III Rzeszy mamy doskonale utrwalone w pamięci dzięki tysiącom filmów i powieści, opowiadających dzieje II wojny światowej. Gen. Werner von Fritsch pozostaje w tym niesławnym gronie postacią zupełnie anonimową. A szkoda, bo jego życiorys to materiał na trzymający w napięciu dreszczowiec, kończący się 22 września 1939 roku na skraju dzisiejszego Zacisza, będącego wówczas podwarszawskim miasteczkiem.

Zapomniany obelisk

Prowadząca do Ząbek ulica Łodygowa była podczas okupacji jedną z zaledwie kilku brukowanych dróg na Zaciszu. Z miejsca, w którym kończyła się linia zabudowy miasta-ogrodu, rozpościerał się znakomity widok na dawny folwark Lewinów i opuszczoną rzeźnię, przy której podczas oblężenia stacjonował oddział von Fritscha. Generał zginął tam od kul z ciężkiego karabinu maszynowego. Niczym nie dowodził. Właściwie nie powinno go być pod Warszawą, a według wielu uradował swoją śmiercią Adolfa Hitlera. Teraz to wszystko było jednak bez znaczenia.

Von Fritsch był drugim niemieckim generałem, który zginął na wojnie z Polską, wiec należał mu się pomnik. Przy Łodygowej stanął więc skromny, kamienny obelisk z krótkim napisem "Tu poległ dnia 22 września 1939 generał-pułkownik Baron von Fritsch". Wokół urządzono ogródek, a w kolejne rocznice składano tam kwiaty i grała orkiestra wojskowa. Pomnik znikł z kart historii w 1944 roku, prawie na pewno zmieciony z powierzchni ziemi przez powstańców warszawskich.

Wstąp do księgarni

Gwiazda niemieckiego wojska

Baron Werner von Fritsch urodził się w Nadrenii, w epoce Cesarstwa Niemieckiego, w starej pruskiej rodzinie z tradycjami wojskowymi. Idąc w ślady przodków wstąpił do armii, w której - zarówno dzięki talentowi, jak i nazwisku - szybko piął się po kolejnych szczeblach kariery. I wojnę światową skończył w stopniu kapitana, jako członek sztabu generalnego odznaczony Krzyżem Żelaznym. Rozwoju wspaniałej kariery nie przerwał ani upadek Cesarstwa, ani wygrane przez nazistów wybory. W hitlerowskich Niemczech von Fritsch osiągnął szczyt, zostając naczelnym dowódcą wojsk lądowych. Nie za wiarę w narodowy socjalizm czy miłość do Hitlera, ale za talent militarny.

Wszystko zmieniło się, gdy Hitler zaczął snuć coraz bardziej absurdalne plany wojenne. Von Fritsch słusznie uważał, że wojna ze Związkiem Radzieckim byłaby dla Niemiec samobójstwem, przez co naraził się fanatycznym nazistom: Göringowi i Himmlerowi. 58-letni kawaler bez opinii playboya był w hitlerowskiej rzeczywistości bardzo łatwym celem: wystarczyło oskarżyć go o bycie homoseksualistą i patrzeć, jak jego kariera się załamuje. Choć ostatecznie generał został oczyszczony z "zarzutów" przez sąd, musiał zrzec się dowództwa nad Wehrmachtem.

REKLAMA

Nie powinno go tu być

W przededniu inwazji na Polskę von Fritsch został mianowany "honorowym dowódcą" pułku artylerii, czyli po prostu obserwatorem, który nie miał żadnego wpływu na żołnierzy. Co więcej, był zobowiązany do ubierania się w galowy mundur, mieniący się z daleka złotem pagonów i orderów. Czyżby już znał swój los i wolał zginąć od kul wroga, niż własnych żołnierzy? A może wręcz został zmuszony przez Hitlera do "szukania samobójstwa"?

Według relacji por. Rosenhagena, pełniącego funkcję adiutanta generała, von Fritsch został 22 września ranny w lewe udo. Strzały, oddane prawdopodobnie z CKM-ku, rozerwały arterię i spowodowały błyskawicznie wykrwawienie. Jak twierdził porucznik, ostatnim słowem umierającego generała było... "Zostaw!".

Dominik Gadomski
historyk, redaktor portalu tustolica.pl

 

REKLAMA

Komentarze (3)

# Janek2929292

23.01.2017 21:33

Właściwie to z jakiej okazji ten artykuł? Rocznica śmierci generała dopiero we wrześniu...

# ŻelaznA

25.01.2017 16:30

Przez wiele lat po II wojnie dzisiejsza ul. Radzymińska (od wiaduktu do granicy miasta) nazywała się Generalska. Mało kto wiedział, że tę nazwę nadali Niemcy dla uczczenia generała opisanego w artykule. Ale... nazwali ulicę ku czci generała, który popadł w niełaskę?

# Dominik Gadomski tustolica.pl

25.01.2017 16:35

#ŻelaznA napisał(a) 25.01.2017 16:30
Przez wiele lat po II wojnie dzisiejsza ul. Radzymińska (od wiaduktu do granicy miasta) nazywała się Generalska. Mało kto wiedział, że tę nazwę nadali Niemcy dla uczczenia generała opisanego w artykule. Ale... nazwali ulicę ku czci generała, który popadł w niełaskę?
Nazwa "Generalska" została nadana w latach 50. ku czci gen. Karola Świerczewskiego. Podczas okupacji ulica nazywała się "Wileńska".

REKLAMA

więcej na forum

REKLAMA

Najnowsze informacje na TuTargówek

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

AMBRA - Twoje Perfumy
AMBRA - Twoje Perfumy

Najchętniej czytane na TuTargówek

Misz@masz

Artykuły sponsorowane

REKLAMA

REKLAMA

Wyjazdy sportowe
Wyjazdy sportowe

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

Wstąp do księgarni

REKLAMA

Butelki dla dzieci Kambukka
Kambukka Reno

REKLAMA

Top hotele na Lato 2024
Top hotele na Lato 2024

REKLAMA

REKLAMA