Dzieci z kolczykami. Moda czy głupota?
12 lipca 2017
W warszawskich przedszkolach widać coraz więcej kilkuletnich dziewczynek z przekłutymi uszami. "To jakiś obłęd" - pisze nasza czytelniczka.
Co prawda prawo tego nie zabrania, jednak piercerzy, czyli osoby zajmujące się przekłuwaniem ciała zawodowo, nie przyjmują rodziców chcących wykonać przekłucie u małego dziecka. Co więcej, nie zostawiają suchej nitki na wykonujących zabiegi u przedszkolaków kosmetyczkach.
- Wiele osób przychodzi do naszego salonu, zwracając się z prośbą o pomoc przy problemach z gojącymi się przekłuciami. Większość z nich dotyczy przekłuć wykonanych pistoletem - mówi Artur Czapliński z warszawskiego salonu piercingu Arif, zajmujący się przekłuwaniem od 17 lat. - Pistolet kruszy, miażdży i rozrywa tkankę.
Co więcej, kolczyki produkowane do użycia w pistolecie zazwyczaj zawierają nikiel, będący przyczyną wielu alergii. Dlatego piercerzy używają wyłącznie igieł, łatwych do wysterylizowania w autoklawie i zostawiających w ciele równe, łatwe w gojeniu otwory oraz biżuterii wykonanej z tytanu, stali chirurgicznej czy bioplastu - materiałów wolnych od niklu.
- Zdecydowanie lepiej, kiedy dana osoba podrośnie, jest młoda, ale świadoma tego co robi i z czym się to wiąże - komentuje na swoim kanale YouTube "Red Lipstick Monster" Ewa Grzelakowska-Kostoglu. - To nie nasze ciało jest przekłuwane, tylko ciało drugiego człowieka, więc dlaczego my decydujemy?
(dg)