Domofon w "siódemce": ograniczamy dostęp do szkoły
8 listopada 2014
Już wkrótce w Szkole Podstawowej nr 7 pojawi się domofon. Ma on wpłynąć na poprawę bezpieczeństwa uczniów. Może też okazać się zgubny w sytuacji zagrożenia, a na pewno niewygodny w codziennym odbieraniu dzieci ze szkoły.
Argumenty są jasne: nikt nie wejdzie do szkoły anonimowo i bez konkretnego powodu. Dzieci nie będą mogły z placówki wychodzić same. Pewne wątpliwości zgłasza już radny i jednocześnie strażak Leszek Smuniewski z rady rodziców.
- Nie jestem przeciwny samej idei. W związku z informacją, że planowany system ma także za zadanie ograniczyć możliwość wyjścia ze szkoły dzieciom (co mi osobiście się nie podoba), oraz że planowany jest domofon niezbyt zaawansowany technologicznie (ze względu na ograniczone pieniądze), podzieliłem się swoimi uwagami i wątpliwościami - tłumaczy Smuniewski.
A dotyczą one przede wszystkim sytuacji awaryjnej - np. pożaru, ponieważ w przypadku koniecznej ewakuacji, dzieci nie będą mogły same otworzyć drzwi.
- W sytuacji alarmu, wszystkie drzwi ewakuacyjne (a zwłaszcza główne wejście) muszą być natychmiast otwarte, a proponowane przez dyrekcję rozwiązanie, że woźna odblokuje domofon lub weźmie klucz i otworzy drzwi, jest mocno niedoskonałe. Argumenty są jasne: nikt nie wejdzie do szkoły anonimowo i bez konkretnego powodu. Dzieci nie będą mogły z placówki wychodzić same. Co jeśli w czasie alarmu woźna o tym zapomni (bądź będzie zajęta innymi pracami, czy po prostu będzie w toalecie)? Kilkaset stłoczonych dzieci nie będzie mogło wyjść. Generalnie jest zasada, że podczas ewakuacji musi być zapewnione automatyczne otwarcie wszystkich możliwych wyjść. Sam pomysł domofonu nie jest zły, ale realizując go trzeba pamiętać o (nomen omen) bezpieczeństwie dzieci w trochę większej skali - podkreśla Leszek Smuniewski, który swoje uwagi przekazał dyrektorowi szkoły.
Wymysły czy realna potrzeba?
Jak będzie funkcjonowało odbieranie dzieci? Kto i jak ma weryfikować cel przybycia dorosłego i gdzie rodzice mają oczekiwać na swoje maluchy w godzinach popołudniowych? Czy wejdą do szatni? I oczywiście: jak ma przebiegać ewakuacja w razie zagrożenia? Dyrektor Mariusz Borkowski odmówił odpowiedzi na nasze pytania.
- Informuję, że jest to inicjatywa rodziców uczniów. Proszę kontaktować się w tej sprawie z przewodniczącą rady rodziców - odpowiedział dyrektor.
Dowiedzieliśmy się, tylko nieoficjalnie, że domofon miałby być jednak wyłączany w godzinach szczytu. Czyli rano i po południu wszystko odbywałoby się jak dotychczas, a co za tym idzie, dostęp do szkoły dla osób postronnych byłby nieograniczony.
- W pozostałe godziny rodzic odbierający dziecko miałby dzwonić domofonem, tłumaczyć kim jest i po jakie dziecko przyszedł, jednak w rzeczywistości i tak nikt by tego nie weryfikował - dodaje Leszek Smuniewski, który od początku podkreślał, że dużo lepszym wyjściem jest wideofon, bo pozwala przynajmniej na wizualną weryfikację rodziców. Takie rozwiązanie już ponad rok temu wprowadzono w zespole szkół na Piaskach. Tam jednak staranniej zadbano o szczegóły. Wideofon odbierany jest zarówno w świetlicy, jak i w miejscu, gdzie przebywa pracownik obsługi, poza tym w "ósemce" drzwi od wewnątrz są cały czas otwarte.
- Pracownicy pilnują wejścia w godzinach szczytu w szkole, ponieważ wtedy wideofon jest wyłączony. System działa już ponad rok i sprawdza się. Drzwi muszą cały dzień otwierać się od wewnątrz, bo tego wymają przepisy - mówi dyrektor Agnieszka Jakubowska.
Jak oba pomysły oceniają sami rodzice? Czekamy na opinie: redakcja@gazetaecho.pl.
AS