Dlaczego umieramy na serce?
26 marca 2010
Traktując temat z przymrużeniem oka można napisać, że życie na Białołęce to stresujące wyzwanie. Ciągłe stanie w korkach. Spóźnianie się do pracy. Spojrzenia szefów. A po południu pytanie nieodłącznie towarzyszące podróży do domu - czy zdążę odebrać dziecko z przedszkola lub szkoły?
Przy przyjęciu jednakowej struktury wieku dla wszystkich dzielnic okazało się, że w latach 2004-2007 choroby krążenia stanowiły największe zagrożenie życia dla mieszkańców Białołęki (o 67% większe od przeciętnego dla mieszkańców Warsza-wy). Dotyczy to przede wszystkim kobiet, u których zagrożenie życia chorobami serca i naczyń było dwukrotnie większe niż ogółu mieszkanek stolicy. Choroba nie-dokrwienna serca i choroba naczyń mózgowych w latach 2004-2007 były najwięk-szym zagrożeniem życia na Białołęce - większym niż przeciętnie w Warszawie o 90 i 80%.
Współczynnik umieralności w naszej dzielnicy jest o połowę niższy od warszaw-skiego, ale tylko dzięki znacznie młodszej strukturze wieku. Po wyeliminowaniu wpływu tej różnicy - umieralność na Białołęce jest wyższa niż przeciętna w Warsza-wie o 20%.
- W porównaniu do lat poprzednich ogólnie sytuacja wygląda lepiej, ale nie dla mieszkańców Białołęki - mówi Dariusz Hajdukiewicz, dyrektor biura polityki zdro-wotnej m.st. Warszawy. - Analiza dokumentu dotyczącego lat 2004-2007 wskazuje na poprawę stanu zdrowia mieszkańców Warszawy w porównaniu do lat poprzed-nich, zarówno w odniesieniu do innych miast ogółem, jak i całego kraju. Dotyczy to również ogólnej umieralności z powodu chorób układu krążenia. Niestety, najnow-sze dane potwierdziły bardzo niekorzystną sytuację w zakresie tych chorób w dziel-nicach Białołęka i Praga Północ.
Jakie są tego przyczyny? Usiłowaliśmy uzyskać odpowiedzi na wiele pytań, któ-re nas nurtują. Niestety, nikt nie odważył się wyciągać wniosków, choć trudno tu mówić o przypadku. Dlaczego więc umieramy na serce? Czy życie w naszej dzielni-cy wiąże się rzeczywiście ze szczególnym stresem? Skoro mowa o sercu i udarach mózgu, to mówimy o nagłych zdarzeniach. A więc czy karetki nie dojechały na czas? A może nie zdążyły dojechać do najbliższego szpitala? Pytań jest znacznie więcej. Odpowiedzi brak. Jest za to zachęta do korzystania z programów profilak-tycznych.
- Białołęka należy do najmłodszych dzielnic Warszawy, więc takie wskaźniki mogą dziwić - mówi dyrektor Hajdukiewicz. Nie jest zresztą jedyną osobą, która nie potrafi zinterpretować sercowego problemu Białołęki.
Mieszkańcy mogą korzystać z różnych programów profilaktycznych, ale o ich skuteczności można długo dyskutować, zwłaszcza że zdecydowana większość z nich nie korzysta. Urząd miasta co roku przeznacza ogromne pieniądze na zadania z za-kresu edukacji i profilaktyki zdrowotnej mieszkańców.
- Wiele programów kierowanych jest do dzieci i młodzieży w wieku 7-19 lat - mówi Dariusz Hajdukiewicz. - Dla przykładu program edukacyjny "Zdrowy Uczeń" w zakresie zdrowego stylu życia i jego roli w profilaktyce chorób w wieku dorosłym. Jest on realizowany we wszystkich rodzajach szkół publicznych w Warszawie. Waż-ny jest również program zdrowotny "Ocena czynników ryzyka występowania choro-by nadciśnieniowej u młodzieży szkolnej pomiędzy 18. a 19. rokiem życia", prowa-dzony w Warszawie w ostatnich dwóch latach. Wczesne rozpoznanie i leczenie pod-wyższonych wartości ciśnienia tętniczego ma zasadnicze znaczenie dla zapobiega-nia powikłaniom ze strony układu krążenia w przyszłości i jest istotnym elementem profilaktyki - podsumowuje dyrektor Hajdukiewicz.
Prawdopodobnie za rok poznamy wyniki kolejnego raportu o stanie zdrowia warszawiaków. Znowu będzie można porównywać dane statystyczne, ale dopóki nie zostanie przeprowadzona solidna analiza białołęckiego problemu, to wnioski z kolejnego raportu znów będą nijakie.
bk