Dlaczego po "rewolucji" Wawer tonie w śmieciach?
7 kwietnia 2015
Działający już od miesięcy system odbioru odpadów ma mnóstwo zalet, ale i kilka wad. Nigdzie nie są one równie widoczne i dotkliwe jak w Wawrze - zielonej dzielnicy.
- Wszystko zaczęło się od "rewolucji śmieciowej" w Warszawie i planu odbioru odpadów zielonych, który przewidywał utworzenie POZ-ów (Punkty Odbioru Odpadów Zielonych), do których mieszkańcy od piątku do niedzieli co dwa tygodnie mieli zwozić skoszoną trawę, gałęzie i inne naturalne pozostałości po sprzątaniu ogrodów. Lekaro odbierało to w określonych terminach, ale ludzie dostarczali worki cały czas, na bieżąco. Później pojawiały się nie tylko odpady zielone, ale również meble i gruz - opowiada Wiesław Leszko z rady osiedla Marysin.
Sytuacja została opanowana w listopadzie, niestety wraz z nadejściem wiosny znów urosła góra śmieci. Tym razem jeszcze większa.
- Była już podobna sytuacja w naszej dzielnicy. Gdy kilka lat temu w Falenicy podstawiono kontener, to nawet kilka tygodni po jego zabraniu ludzie codziennie donosili tam worki. Ulica tonęła w śmieciach bez przerwy. Zgodnie z podpisaną umową odbiór odpadów zielonych rozpoczyna się od maja. Miasto nie zlecało odbioru odpadów zielonych w marcu bądź kwietniu - mówi przedstawiciel firmy Lekaro. Worki sprzątano i codziennie dochodziły nowe. Najgorzej było w poniedziałki po dwóch dniach weekendu. Teraz taka sytuacja jest dla mnie zaskoczeniem. Nowa ustawa zakłada, że Lekaro odbierze każdą ilość śmieci. Więc skąd te worki? Coś musi nie grać. Albo ludzie nie wiedzą, że mogą dawać Lekaro każdą ilość śmieci, albo Lekaro robi jakieś problemy. To zastanawiające - dziwi się radny Marcin Kurpios.
Na razie przy stertach śmieci postawiono tabliczkę o zakazie porzucania odpadów a dzielnica chce zmiany w umowie z firmą Lekaro.
- Wielokrotnie zwracaliśmy się do władz miasta, aby wymogły na Lekaro zwiększenie częstotliwości odbioru odpadów zielonych i ich odbiór z posesji. Dostaliśmy informację, że firma jest gotowa zwiększyć liczbę pojemników na odpady zielone na terenie dzielnicy Wawer, pod warunkiem wskazania jej konkretnych lokalizacji. Nie chcemy tego - mówi rzecznik ratusza, Konrad Rajca. - Postawienie pojemników na odpady zielone i bierne oczekiwanie na ich wypełnienie wywołuje skutki odwrotne od oczekiwanych. Mieszkańcy składują tam bowiem wszelkiego rodzaju odpady domowe zamieniając punkt odbioru odpadów zielonych w jedno duże wysypisko śmieci.
Śmieci trzeba odebrać spod domu!
To jedyne rozwiązanie, wymaga jednak zmiany obowiązującej umowy. Dlatego zarząd dzielnicy szykuje wystąpienie do prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz z postulatem, aby w kolejnym przetargu na wywóz śmieci określić, żeby wszystkie odpady (w tym zielone) były odbierane bezpośrednio z posesji.
Tymczasem w związku z problemami miasto nie zapłaciło jeszcze Lekaro za wywóz odpadów zielonych. Trwają rozmowy dotyczące zmian w odbiorze tych sezonowych śmieci.
- Jesteśmy obecnie po spotkaniu z firmami wywożącymi śmieci. Odpady zielone powinny być odbierane z posesji. Mogą też być wożone do specjalnych punktów, ale miasto jeszcze nie zleciło ich prowadzenia. Niedługo poznamy stanowiska firm. Jeśli nie zmienią zdania, grożą im kary administracyjne do miliona złotych - zapowiada wiceprezydent Michał Olszewski.
Lekaro podkreśla, że miasto nie ma żadnych podstaw do naliczania kar. - Zgodnie z podpisaną umową z m.st. Warszawą odbiór odpadów zielonych rozpoczyna się od maja. Miasto nie zlecało odbioru odpadów zielonych w marcu bądź kwietniu. Odnośnie formy zbierania tych odpadów, wszyscy wykonawcy realizują zbiórkę zgodnie z zapisami umowy, dlatego naszym zdaniem nie ma podstaw do naliczenia jakichkolwiek kar w tym zakresie. Obecnie prowadzimy rozmowy z władzami miasta mające na celu modyfikację zasad zbiórki w tym sezonie - mówi Robert Zagórski z firmy Lekaro.
AS