Dla kogo są te baseny i hale?
20 marca 2009
Na Woli systematycznie przybywa nowych obiektów sportowych. Powstają zwykle na terenie szkół i w założeniu, że to ich uczniowie będą najczęściej korzystać z placówek.
Dyrektorzy części szkół czują się oszukani i nie kryją złości. - Obiekty sporto-we, które powstawały przy szkołach, miały być w pierwszej kolejności przeznaczo-ne dla dzieci. A jak wyszło? Nierzadko musimy płacić pełne stawki za korzystanie z hal czy basenów. Jeśli nas nie stać - dzieci mają tam wstęp wzbroniony - mówi z żalem dyrektor szkoły.
Dzielnica oraz miasto finansuje dzieciom i młodzieży naukę pływania. W dru-gich klasach szkół podstawowych basen jest obowiązkowy i są na to pieniądze. Starsze dzieci i młodzież nie mają już takiego szczęścia. Jeśli dzielnica dysponuje funduszami, to szkoła organizuje zajęcia na basenie, jeśli pieniędzy brakuje - za pływanie muszą zapłacić rodzice. - Składki rodziców są dobrowolne i coraz trudniej jest zebrać odpowiednie środki - twierdzą dyrektorzy. Innym problemem jest sy-tuacja materialna wielu wolskich rodzin. - Dzieci w naszej szkole pochodzą z rodzin średniozamożnych i w pierwszej kolejności zbieramy pieniądze na inne cele np. na dodatkowe posiłki - mówi nam jeden z dyrektorów proszący o anonimowość.
Dlaczego szkoły muszą płacić za korzystanie z basenów czy hal, które wybu-dowano specjalnie dla uczniów? W Ośrodku Sportu i Rekreacji Dzielnicy Wola, któ-remu podlegają wszystkie obiekty, usłyszeliśmy, że baseny i hale muszą się utrzy-mywać. Zdaniem OSiR-u szkoły przesadzają - przecież otrzymują pieniądze na za-jęcia z dzielnicy.
Inwestycje sportowe to powód do dumy dla każdej ekipy rządzących. Zawsze jest tak samo. Huczne otwarcia, szumne deklaracje a potem szara rzeczywistość. - Obiekty muszą na siebie zarabiać, więc i szkoły muszą płacić - mówi jeden z dyrek-torów. Obecnie zdarza się, że w godzinach porannych (czyli kiedy są lekcje) ba-seny są zajęte przez firmy i osoby prywatne. - Były przypadki, że pieniądze z dziel-nicy dostaliśmy na tyle późno, że część godzin porannych była już zarezerwowana. Musieliśmy przestawiać plan lekcji, tak by dzieci mogły pójść na basen. Dla nie-których klas nie starczało czasu - mówi jedna z dyrektorek. Niestety zdarza się i tak, że basen przez kilka godzin stoi pusty, a mimo to dzieci nie mogą z niego ko-rzystać.
Na konieczność ponoszenia dodatkowych kosztów skarży się także dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 234 przy ul. Esperanto. - Zimą zorganizowano na boisku lo-dowisko. Tylko że nikt z OSIR-u nie pomyślał o zapewnieniu ochrony i czystości. Musieliśmy do tego zaangażować naszych dozorców i ochroniarzy. Wiesław Kwiat-kowski, naczelnik wydziału sportu wolskiego urzędu, wyraził jedynie zdziwienie za-istniałym konfliktem i obiecał wyjaśnić sprawę.
Nie wszędzie jednak jest równie źle. Dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 238 przy ul. Redutowej chwali sobie współpracę z Halą Reduta. - Bez problemów ko-rzystamy z hali. Oczywiście odpłatnie, pieniądze dostajemy z dzielnicy - mówi.
Podobnie twierdzi Ryszard Wojciechowski, dyrektor Liceum Ogólnokształcącego im. Norwida przy ul. Obozowej. W 2001 roku na terenie szkoły powstała okazała hala sportowa Koło. Mimo początkowych zgrzytów, współpraca układa się tam dobrze. - Młodzież bez problemu korzysta z hali, odbywają się w niej lekcje wycho-wania fizycznego. Inne imprezy organizujemy w starej sali gimnastycznej - mówi Wojciechowski.
Dlaczego nie wszędzie współpraca układa się tak różowo? Jakie pomysły na rozwiązanie tej sytuacji mają urzędnicy?
W następnym numerze chcemy zamieścić wywiad z zastępcą burmistrza Woj-ciechem Lesiukiem, który wyjaśni, jak na relacje między OSiR-em a szkołami pa-trzą władze dzielnicy.
jj