Deptak czy ulica przy Lesie Bródnowskim? "NIE dla kolejnych parkingów"
16 marca 2017
Władze Targówka planują modernizację ulicy Przy Grodzisku. Pomysł oprotestowała cześć mieszkańców. Wolą z okien słyszeć szum lasu niż warkot samochodów.
Ulica Przy Grodzisku ciągnie się wzdłuż ściany Lasu Bródnowskiego pomiędzy Kondratowicza a Św. Wincentego. Mniej więcej w połowie swojej długości, na przestrzeni ćwierć kilometra, asfalt się urywa. To pamiątka po okresie, gdy deweloperzy dociągnęli właściwą drogę tylko do budowanych przez siebie dwóch sąsiednich osiedli. Teraz ze strony władz dzielnicy pojawiła się propozycja nie tylko uzupełnienia brakującego fragmentu ulicy, ale i dodatkowych inwestycji. W zamierzeniu mają one podnieść dostępność okolicy dla odwiedzających, jak i zapewnić spore ułatwienia dla miejscowych. Jednak plany te napotkały na poważny opór mieszkańców osiedli, których droga oddziela od lasu. Sprawa bowiem nie jest prosta. Ich zdaniem inwestycja ta mogłaby nieodwracalnie zmienić charakter tego miejsca. Nie byłoby już tak cicho, spokojnie i zielono. Ani bezpiecznie.
- Obecnie, gdy władze miasta i dzielnicy stawiają na walkę ze smogiem i ochronę przyrody, poprowadzenie drogi pod lasem jest sprzeczne z tymi działaniami - piszą w petycji do samorządowców. Obszar pomiędzy laskiem a zabudowaniami ma ich zdaniem służyć do spacerów i spędzania wolnego czasu. Przypominają, że z osiedli prowadzą bezpośrednie wyjścia na planowaną drogę, a w stronę lasu przemieszczają się nie tylko dorośli, ale i dzieci. Dodatkowo jest to teren, gdzie - z racji sąsiedztwa - w okolice osiedla zapuszcza się leśna zwierzyna. Nikogo nie dziwi widok truchtających dzików.
Wolimy deptak
Zdaniem protestujących obszar przy kompleksie leśnym powinien pozostać tym, czym jest dziś, czyli deptakiem i ścieżką rowerową. Planowana droga przyczyni się do zwiększenia poziomu hałasu i zanieczyszczenia powietrza, a rekreacyjne zalety miejsca przejdą do historii. Nie jest jednak tak, że odrzucają jakiekolwiek zmiany. To z ich inicjatywy w zeszłym roku został zgłoszony do budżetu partycypacyjnego zwycięski projekt poszerzenia ulicy na odcinku od Kondratowicza do bram osiedla Park Leśny. Szersza o 2-3 metry droga wyeliminuje obecne kłopoty z mijaniem się pojazdów. Dodatkowo zwiększy bezpieczeństwo skręcającym z ulicy Kondratowicza. Skutkiem ubocznym będzie jednak pojawienie się dodatkowej przestrzeni dla samochodów. Może nie w zamierzony sposób, ale jednak stanie się ona uzupełnieniem parkingu zlokalizowanego przy wejściu na teren lasu. W pogodne dni na spacery ściągają tam tłumy, zmotoryzowani mają problem z pozostawieniem auta. Oddzielna kwestia to samochody miejscowych. Protestujący przypominają jednak, że osiedla posiadają w swoim obrębie sporo miejsc parkingowych. Wiele stoi pustych i czeka na chętnych. - Nie zgadzamy się na drogę i kolejne parkingi. Trzeba rozpocząć działania w celu zmiany sposobu zagospodarowania tego terenu, aby problem związany z planami drogi nie powrócił w przyszłości - piszą protestujący, którzy w ciągu kilku dni zebrali ponad 420 podpisów.
Nie dla "cwaniaków"
Podczas spotkania w połowie lutego wiceburmistrz Targówka Grzegorz Gadecki zaprezentował mieszkańcom rozwiązania, jakie władze dzielnicy zaplanowały dla drogi i jej sąsiedztwa. Przekonywał do budowy 60-80 miejsc parkingowych, instalacji odwodnienia, dodatkowego oświetlenia, profesjonalnej ścieżki rowerowej i nasadzenia drobnej zieleni. Zmodernizowana droga miałaby być wyposażona w progi zwalniające, by zniechęcić kierowców do traktowania jej jako skrótu do pobliskiego centrum handlowego, co było jedną z obaw protestujących.
- Te pomysły nie znalazły uznania mieszkańców - przyznaje wiceburmistrz Gadecki. - Zebrani zaapelowali do nas, by stanąć po stronie tych, którzy postąpili w pełni uczciwie i odpowiedzialnie wykupując miejsca parkingowe, a nie "cwaniaków", którzy tego nie zrobili i teraz auta stawiają na ulicy.
Na spotkaniu było ponad osiemdziesiąt osób. Gdy dyskusja zbliżała się do końca, zastępca burmistrza zdecydował się zagrać va banque. Do obecnych w sali zwrócił się z pytaniem, kto popiera przeprowadzenie zaproponowanej inwestycji. Jak twierdzi, nikt nie podniósł ręki. - To jest własność miasta i moglibyśmy działać, ale nie chcemy postępować wbrew woli ludzi - mówi Gadecki. Sygnał, który poszedł od protestujących, został przekazany radnym. Pismo nakreślające sytuację wraz z treścią petycji trafiło także do przewodniczącej Komisji Inwestycji i Infrastruktury Rady Warszawy.
- Poczekamy na reakcję. My jesteśmy tylko jednostką pomocniczą. Sprawa będzie omawiana na sesji rady miasta 16 marca - mówi wiceburmistrz.
(AS)