Dąbrowski: Bemowo zasługuje na więcej. Czas na metro!
11 września 2014
Rozmowa z Jarosławem Dąbrowskim, byłym burmistrzem Bemowa.
Wysłał Pan ostatnio do mieszkańców dość osobisty list. Dziś już wiemy, że oznacza to powrót do polityki po kilku miesiącach "turbulencji".
Widząc to, co aktualnie dzieje się na Bemowie i na co dzień rozmawiając z mieszkańcami - tak, podjąłem taką decyzję. Pomysł z wiceprezydenturą Warszawy był zarówno dla mnie osobiście, jak i dla Bemowa bardzo zły i więcej bym takiego błędu nie popełnił. Także po tych doświadczeniach zrezygnowałem z członkostwa w Platformie Obywatelskiej i definitywnie postanowiłem poświęcić się tylko sprawom naszej dzielnicy. Nie pozwolę, aby pod byle pretekstami niszczono wszystko to, na co wspólnie pracowaliśmy przez lata. Bemowo zasługuje na więcej i wierzę, że po wyborach samorządowych znowu będzie najlepszą dzielnicą w Warszawie.
Czyli będzie Pan startował w najbliższych wyborach samorządowych...
Tak, ale nie z ramienia jakiejkolwiek partii. Wykorzystując dotychczasowe doświadczenia zdecydowałem się zaangażować w coś zupełnie nowego. Wraz z grupą aktywnych, kompetentnych i znanych w swoich środowiskach osób, tworzymy apolityczny Komitet Wyborczy Wyborców "Dla Bemowa". Łączy nas przede wszystkim wspólna troska o dzielnicę, w której wszyscy mieszkamy, żyjemy, często także pracujemy. Korzystając z okazji, zapraszam do współpracy wszystkie osoby, które razem z nami chciałyby dalej zmieniać Bemowo na lepsze. Zainteresowanych proszę o kontakt pod adresem e-mail: kwwbemowo@wp.pl lub numerem telefonu 504-247-872. W wielu polskich miastach udało się uwolnić samorządy od szkodliwych partyjnych rozgrywek. Dlaczego miałoby się to nie udać na Bemowie?
Ostatnio publikowaliśmy wywiad z aktualnym burmistrzem Krzysztofem Strzałkowskim. Nie sprawiał wrażenia, by Bemowo tonęło. Zapowiedział, m.in. że ma powstać nowy żłobek, nowa przychodnia, nowe ulice...
Mimo tego jak bardzo Bemowo zmieniło się w ostatnich latach, oczywistym jest, że potrzebne są kolejne inwestycje. Także te wymienione. Najważniejsze jest jednak, aby podejmując tak ważne decyzje, dobrze znać swoją dzielnicę i w efekcie właściwie wyznaczać priorytety. Dziwię się, że obecny burmistrz "techniczny" nie wspomina nawet słowem o metrze, które od lat mieszkańcy wskazują jako najważniejszą inwestycję dla Bemowa. Oczekiwana od lat budowa linii tramwajowej na Powstańców Śląskich właśnie stała się faktem. Najwyższy czas na metro. To dokończenie drugiej linii podziemnej kolejki powinno być kluczowym zadaniem dla samorządu w nadchodzącej kadencji. Oczekiwana od lat budowa linii tramwajowej na Powstańców Śląskich właśnie stała się faktem. Najwyższy czas na metro. To dokończenie drugiej linii podziemnej kolejki powinno być kluczowym zadaniem dla samorządu w nadchodzącej kadencji. I o to właśnie zobowiązuję się walczyć. Już teraz pora rozpocząć budowę bemowskich stacji metra, także po to, aby możliwie skrócić związane z tym utrudnienia. Inne inwestycje są oczywiście także potrzebne, ale żadna tak bardzo i tak szybko nie poprawi znacząco jakości życia wszystkich mieszkańców Bemowa.
O przychodnię na Chrzanowie władze Bemowa starają się od wielu lat. Zawsze słyszeliśmy, że miasto nie ma na nią pieniędzy. Znalazły się nagle tuż przed wyborami. To realna zapowiedź czy kiełbasa wyborcza?
Myślę, że sami mieszkańcy są w stanie najlepiej i obiektywnie ocenić wiarygodność poszczególnych zapowiedzi i kompetencje prezentujących je ludzi. W odróżnieniu od obecnego zarządu dzielnicy, modernizując Bemowo przez ostatnie lata, niejednokrotnie pokazaliśmy, że nawet najambitniejsze projekty można z powodzeniem i skutecznie zrealizować. Dla wyborców kluczowe jest przecież to, by dalej na Bemowie żyło się coraz lepiej, aby mogli, tak jak wcześniej, być dumni ze swojej dzielnicy. Nie sztuką jest zapowiedzieć "zbuduję nową przychodnię". Najpierw trzeba wygospodarować fundusze na ten cel, a potem je efektywnie wykorzystać. Osobiście uważam, że zamiast zwykłej przychodni powinniśmy stworzyć Bemowskie Centrum Zdrowia, które zwiększy dostępność usług medycznych dla pacjentów z całej dzielnicy. Oprócz gabinetów lekarskich, w takim obiekcie powinny znaleźć się także: nowoczesna klinika diagnostyczna, szpital jednodniowy oraz ośrodki rehabilitacji i medycyny sportowej. Stać nas na to, aby do inwestycji podchodzić nowatorsko, a nie w sposób sztampowy, jak niestety większość miejskich urzędników.
W tzw. aferze bemowskiej, jedno z oskarżeń dotyczyło nieprawidłowości przy stworzeniu prywatnego przedszkola publicznego. To pierwsze takie przedszkole w Warszawie. Czy partnerstwo podmiotów prywatnych i samorządu nie zostało Pana zdaniem zaprzepaszczone już na starcie? Czy znajdą się kolejni chętni na prowadzenie publicznych placówek przedszkolnych, skoro tak łatwo można być wmanewrowanym w kłopoty?
Ci, którzy mówili o aferze w kontekście naszego przedszkola, po prostu nie mają o tym pojęcia. Jeden dziennikarz przepisuje od drugiego i żaden nie sprawdzi, o co naprawdę chodzi. I tak sprawa urasta do rangi "wielkiego przekrętu". A zasada jest prosta - podmiot prywatny tworzy przedszkole za swoje pieniądze, a samorząd płaci tylko dotację na każde dziecko uczęszczające do tego przedszkola - dokładnie tyle, ile kosztuje utrzymanie dziecka w przedszkolu dzielnicowym. Rodzice także ponoszą koszty identyczne, jak w każdym innym przedszkolu publicznym. Program jest stale otwarty dla wszystkich chętnych inwestorów. Ten model pozwala dzielnicy oszczędzić pieniądze, które wydałaby na budowę przedszkola - kilka, a nawet kilkanaście milionów złotych. Gdzie jest tu jakaś afera? Nie ma żadnej. Bemowo nie po raz pierwszy udowodniło, że można skutecznie osiągnąć jakiś cel, jeśli się do tego uparcie dąży.
Doprowadzenie do sytuacji, że na Bemowie nie będzie brakować ani jednego miejsca w żłobku czy przedszkolu jest od lat moim priorytetem. Mimo ogromnych osiągnięć i inwestycji w tym zakresie, dalej przeżywamy historyczny boom demograficzny i wciąż na nowo musimy stawiać czoło temu wyzwaniu. Pokazaliśmy już, że model z udziałem partnerów prywatnych działa, więc trzeba tylko mądrze go kontynuować. Warszawę stać nawet na to, aby po prostu wykupić miejsca dla maluchów w placówkach niepublicznych. Tylko tak - szybko i bez dużych nakładów inwestycyjnych - raz na zawsze rozwiążemy problemy młodych rodziców.
Zapoczątkowanego na Bemowie przedszkolnego partnerstwa publiczno-prywatnego będę bronił za wszelką cenę, bo to po prostu najlepsze rozwiązanie. Sytuacja finansowa miasta nigdy nie pozwoli na zbudowanie w krótkim czasie takiej liczby przedszkoli, żeby w pełni nadążyć za narodzinami kolejnych dzieci.
Skoro mowa o sytuacji finansowej, to skąd weźmie Pan pieniądze na to, by "na Bemowie nadal żyło się lepiej"?
Z dwóch zasadniczych źródeł. Po pierwsze chciałbym zlikwidować patologię związaną z budowaniem przez miasto mieszkań komunalnych. Podatników nie stać na rozdawanie prezentów o wartości kilkuset tysięcy złotych dla wybranych i to często wcale nie najbardziej potrzebujących. Powstające właśnie budynki komunalne na Pełczyńskiego chciałbym odpłatnie przekazać do rządowego Funduszu Mieszkań na Wynajem i tym samym odzyskać zainwestowane w ten projekt ponad 50 milionów złotych. Wspierajmy politykę mieszkaniową, ale w sposób sprawiedliwy i nie na koszt tych, którzy latami całkiem samodzielnie spłacają swoje kredyty mieszkaniowe.
Drugi filarem będą oszczędności na administracji. Nadszedł czas na redukcję zatrudnienia wśród urzędników (nawet do 20%) oraz połączenie kilku dzielnicowych jednostek organizacyjnych. Trzeba zredukować liczbę dyrektorów, kierowników i ich sekretarek - będzie i taniej dla podatnika, i efektywniej.
Dzięki temu będzie nas stać na rzeczy naprawdę ważne. I na nowe place zabaw, i na nowy basen, i na nowe ulice.
Dziękuję za rozmowę
Rozmawiał bw